V. U progu najdłuższego tygodnia życia.

256 31 13
                                    


twitter @dekliinacja + #dawkawatt

miłego czytania!

Z izolatki poprowadzono mnie wprost na śniadanie, które nieco różniło się od wszystkich, w których przyszło mi dotychczas uczestniczyć. Większa część zasiadających wokół mnie nastolatków była nader poruszona i rozentuzjazmowana, co wprawiło mnie w znaczne zdziwienie.

Zazwyczaj siedzieli oni obok siebie w milczeniu i żuli swoje obrzydliwe posiłki w absolutnym milczeniu.

Jenny nie przywitała się ze mną ani słowem, jednak zbyłam to– uznałam, że po prostu była zajęta Evą, która uparcie szeptała jej coś na ucho.

Miejsce obok mnie zostało puste, co na powrót skierowało moje myśli na szatyna, któremu udało się stąd ulotnić. To na pewno on był powodem tego wielkiego poruszenia.

Dość ciężko było mi dosłyszeć się jakiegoś konkretu z plątaniny głosów, jednak gdy finalnie do tego doszło, błyskawicznie się ożywiłam i niemalże z sercem na dłoni, przysłuchałam toczonej obok mnie rozmowie.

– Próbowaliśmy już i przypomnę ci tylko, idioto, że nasz plan nie wypalił w ani jednym procencie – syknęła czarnowłosa dziewczyna siedząca obok Aidema – Spodziewają się tego po nas.

– No i chuj, że spodziewają – odparł, wymalowując sobie na twarzy wyraźny grymas – Spodziewaliby w normalnych warunkach, ale nie takich. Teraz uwaga przeszła ta tego cepa, także mamy okazję.

– Okazję na wpierdol i dożywocie.

– Dożywocie?

– Ty wierzysz w absolutnie każde słowo, które się do ciebie mówi? – burknęła, ze śmiechem przewracając oczami – Nie, Aidem, nie dożywocie. To był sarkazm, którym chciałam ci wbić do łba, że z tego będą same problemy.

– Problemy będą zawsze. Nie rozumiem czemu nagle zmienia ci się zdanie, skoro planowaliśmy to od miesięcy. Lepszego momentu może już nie być...

– Szpital obstawiony ochroną i personelem, który w kółko węszy? To ci fantastyczna okazja, rzeczywiście.

Ktoś tu chyba miał podobne plany, jak ja...

– Wszyscy warują wokół drugiego skrzydła szpitala, bo to właśnie tam Garett wybił okno. Spierdolił kompletnie inną trasą, niż ta, którą wymyśliliśmy.

– Aidem, proszę cię, poczekajmy...

– Wiecznie, kurwa, jest coś, co ci przeszkadza. Boisz się prawda?

Odpowiedzi na to pytanie nie było mi dane usłyszeć, ponieważ dziewczyna w milczeniu dokończyła swój posiłek, po czym ze stołówki dosłownie wybiegła. Uśmiechnęłam się pod nosem i wróciłam do grzebania w swojej owsiance.

Aidem najwidoczniej miał przemyślany plan i brakowało mu jedynie towarzysza.

To się chłopak zdziwi.

Nie do końca umiałam wytłumaczyć, dlaczego podsłuchana rozmowa ucieszyła mnie aż tak mocno, skoro ani Harper, ani Aidema praktycznie nie znałam. Względem dziewczyny miałam co prawda naprawdę pozytywne uczucia, jednak nie były one równoznaczne z sympatią i chęciami do nawiązania głębszej znajomości. Ona mogła być po prostu przydatna, a jak dało się już zauważyćbyła godna zaufania.

Dawka ŚmiertelnaWhere stories live. Discover now