Rozdział 1

2.2K 129 319
                                    

[zwiastun w załączniku wyżej!]

— Harry, obiecaj mi... — westchnęła —... że wrócisz cały i zdrowy. Jasne? — schowała odstające pasmo włosów za jego ucho. Ułożyła swoje delikatne dłonie na policzkach bruneta i wpatrywała się w jego oczy zmartwionym wzrokiem.

Mężczyzna jedynie westchnął. W pracy tajnego agenta nie można było być niczego pewnym. Wiązała się ona z ogromnym ryzykiem. Styles idąc do szkoły policyjnej, wiedział na co się pisze. Od samego początku zaplanował sobie, że nie pozwoli nikomu wtargnąć do swojego życia. Chciał, aby istniała dla niego tylko praca... i nic więcej.

Jednak na ostatnim roku studiów, poznał przepiękną szatynkę. Wiedział, że przepadł od razu, gdy zobaczył ją wystraszoną poruszającą się po uczelni.

Sophia była ułożoną dziewczyną z dobrej rodziny. Miała przenikliwe, niebieskie oczy, długie rzęsy, duże usta oraz delikatną figurę. Z natury była cicha i opiekuńcza. To Harry był tym bardziej rozmownym w związku.  Sophia była całkowitym przeciwieństwem bruneta. Co jeszcze bardziej zbliżało ich do siebie.

Poznali się na uniwersytecie w Michigan. Od razu złapali dobry kontakt. Po wykładach często wychodzili razem na kawę, gdzie po prostu siedzieli i wpatrywali się w siebie, posyłając pojedyncze uśmiechy czy tez wzajemnie żartując.

W tej relacji trwali już dobre trzy lata. Harry powoli planował oświadczyny. Miał już nawet pierścionek, schowany na dnie swojej szuflady.

Kiedy jednak otrzymał zlecenie od samego dyrektora CIA z Los Angeles, wiedział, że nie jest to odpowiedni moment na taki krok.

Najpierw praca, potem przyjemności.

Po ukończeniu studiów, Sophia została zatrudniona w firmie swojego ojca w Londynie, od razu po zdaniu ostatnich egzaminów. Harry, jednak o zatrudnienie na jakimkolwiek komisariacie musiał starać się odrobinę dłużej. Oczywiście przeszedł wszystkie potrzebne szkolenia i to z bardzo dobrymi wynikami. Jednak trudniej było mu dostać się do pracy bez jakichkolwiek kontaktów. Ojciec Sophii proponował swoją pomoc, ale Harry jej nigdy nie przyjął.

Chciał być niezależny.

Po długich i wyczerpujących próbach, brunet został w końcu przyjęty do brytyjskiej agencji wywiadowczej. Na samym początku zajmował się lekkimi sprawami. Miał tu na myśli pojedyncze zabójstwa lub porwania, których rozwiązanie zajmowało nie więcej niż dwa dni.

Kiedy jego szef, w końcu zauważył w nim potencjał - wysłał jego dokumenty do Centralnej Agencji Wywiadowczej w Ameryce. Ci od razu się nim zainteresowali i dali mu dość poważne zgłoszenie.

A mianowicie A— miał on zdemaskować najbardziej niebezpiecznego człowieka w Los Angeles, jeśli nie nawet w całej Ameryce, a możliwe nawet, że na całym świecie.

Miała to być próba. Żadnemu z ich najlepszych agentów nie udało się tego dokonać. Próbowali od kilku dobrych lat. Jednak na marne.

Po tym jak komendant Clark zachwalał Harry'ego, przedstawił im wszystkie sprawy, które brunet doprowadził do końca z niesamowitymi wynikami i jak profesjonalny w swojej pracy jest...postanowili to sprawdzić, rzucając świeżego agenta na głęboką wodę.

Harry uśmiechnął się ponuro i pochylił nad twarzą szatynki.

— Wiesz, że nie mogę ci niczego obiecywać kochanie? — westchnął — Postaram się to zrobić jak najszybciej, dobrze? — tym razem to on objął jej policzki swoimi dłońmi i potarł je delikatnie kciukami.

— Ach. — westchnęła — Dziwnie będzie wiedzieć, że zamierzasz wejść z tym człowiekiem w jakąkolwiek bliższą relacje. Do tej pory byłeś tylko mój. — pociągnęła nosem, który potem uroczo zmarszczyła.

Canyon Moon/ larryWhere stories live. Discover now