Rozdział 4

1K 109 91
                                    

Po skończonym śniadaniu, Harry ruszył do  swojego tymczasowego pokoju. Miał zamiar rozejrzeć się po piętrze i poszukać czegoś, co doprowadziłoby go do Ghost'a. Serce biło mu jak szalone i czuł jakby miało wyskoczyć mu zaraz z klatki piersiowej. Na złość podłoga zaczęła skrzypieć pod jego stopami, a dźwięk odbijał się echem od jasnych ścian. Przeklnął cicho pod nosem, kiedy uderzył w jakąś szafkę, która niewiadomo skąd się tam wzięła.

Potarł bolące biodro, spodziewając się w tym miejscu dość dużego siniaka, który pewnie szybko nie zejdzie.

Powoli podchodził do każdych drzwi i nasłuchiwał jakiegokolwiek ruchu w środku. W większości nadal ktoś się znajdował, więc nie mógł do nich zajrzeć. Jedne z drzwi były uchylone i nie usłyszał aby jakaś osoba siedziała w środku. Powoli wsunął najpierw swoją głowę aby zbadać teren, po czym całym ciałem stanął w pokoju. Przymknął drzwi tak, aby wyglądały na nienaruszone i zaczął się rozglądać po pomieszczeniu.

Było dość duże i uprzątnięte nie tak jak to jego. Ściany były pokryte ciemną farbą, po prawej stronie stało czarne łóżko zaścielone czerwoną pościelą. Okno było lekko przysłonięte zasłoną. Na czarnej komodzie stały cztery ramki ze zdjęciami, na których był Niall, Zayn i ten sam szatyn, z którym tamta dwójka miała zdjęcia na dole w korytarzu. Wszyscy uśmiechali się szeroko do aparatu i wyglądali na dużo młodszych niż są teraz. Na kolejnym zdjęciu byli ubrani w togi, zapewne było to zakończenie liceum. Każdy z nich trzymał butelkę szampana i uśmiechali się do siebie wzajemnie.

Ciekawiło go kim był ten szatyn. Nie widział go jeszcze i miał nadzieje, że dość szybko go pozna. Wydawał się naprawdę sympatycznym i zabawnym gościem.

Zajrzał do każdej możliwej szuflady, starając się aby nikt nie zauważył, że ktokolwiek tu był. Otworzył jedną z szafek i wykrzywił się widząc porozrzucane po niej prezerwatywy. Na szczęście jeszcze zamknięte.

Zrezygnowany ustał na środku pokoju i westchnął. Nie znalazł nic co mogłoby go naprowadzić na cokolwiek. Zamierzał teraz wrócić do pokoju i obmyślić jakikolwiek plan dostania się do Ghost'a. Ruszył do drzwi i powoli wyszedł z pokoju uważając aby nie narobić hałasu. Cicho zamknął drzwi i z ulgą wypuścił powietrze z ust, poprawiając włosy, które wpadły mu w oczy.

-Zgubiłeś się? - podskoczył i odwrócił się w stronę osoby, która krzyknęła w jego stronę.

-Um właściwie to tak. - nieznajomy mężczyzna uniósł brew i przekręcił głowę na bok - Szukałem swojego pokoju, jestem tu dopiero kilka godzin i jeszcze nie wiem, co gdzie się znajduje. - brunet podrapał się po karku z nadzieją, że tamten mu uwierzy.

-A, to ty jesteś tym nowym? - Harry przytaknął i uścisnął dłoń, którą podał mu niebiesko włosy mężczyzna - Connor.

-Harry, miło mi cię poznać. - posłał mu uśmiech i spojrzał na pomalowane paznokcie drugiego faceta.

-Mi także. Dzielimy razem pokój! - wyrzucił ręce w powietrze i szeroko się uśmiechnął

-Naprawdę? - uśmiechnął się krzywo. Nie dość, że bałaganiarz to jeszcze wygląda na irytującego. Miał nadzieje, że nie pomieszkają razem długo.

-Chodź oprowadzę cię po pokojach! - złapał młodszego za rękę i zaczął z nim biec przez korytarz.

Zaglądali do każdego pokoju po kolei. Kilka razy zostali opieprzeni za zakłócanie ciszy, czasem także wdali się w dłuższa rozmowę z mieszkańcami tego domu. Było naprawdę zabawnie dopóki jeden z mężczyzn nie przyłożył im pistoletu do głowy. Harry głośno przełknął ślinę spoglądając się na Connor'a, który śmiał się w niebogłosy. Tak jak w sumie przez cały czas.

Canyon Moon/ larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz