Rozdział 13

1K 93 37
                                    

TW

[krew, łamanie kości, zero litości ogólnie]

Następnego dnia wszystko wydawało się być normalne. Harry obudził się z ulgą widząc, że sam przebywa w sypialni starszego. Szczerze to osobiście nie wiedział dokładnie co strzeliło mu do głowy postanawiając zostać w łóżku Willa ale jedno musiał przyznać - było cholernie wygodne. Przeszło mu nawet przez myśli aby zagadać do mężczyzny o to aby kupił mu takie samo łóżko bo nigdy wcześniej nie był tak wyspany jak dziś.

Zszedł do kuchni nie napotykając się na Williama po drodze. Stwierdził, że zrobi śniadanie dla ich dwójki bo w sumie mu się nudziło, a Will zapewne jak wstanie to będzie głodny.

Rozejrzał się po kuchni zauważając małe radio stojące w rogu niedaleko zlewu. Podszedł w jego kierunku i odszukał włącznik. Zmarszczył brwi kiedy z głośnika zaczęły lecieć religijne pieśni po czym szybko zmienił stacje.

-Nie miałem pojęcia, że William odprawia msze przed jedzeniem. - zaśmiał się pod nosem.

Tym razem z radia zaczęły lecieć pierwsze dźwięki „Suck it and see" od Arctic Monkeys. Harry uśmiechnął się delikatnie słysząc piosenkę, którą tak bardzo lubił. Delikatnie zaczął podrygiwać do rytmu utworu, idąc w stronę lodówki. Wyciągnął z niej kilka jajek i odłożył je na bok. Nie miał ochoty na eksperymentowanie z jedzeniem, dlatego postawił na zwykłą jajecznicę i tosty.

-You have got that face that says baby I was made to break your heart. - zaśpiewał rozbijając jajka nad patelnią.

Wyciągnął z tostera gotowe tosty i ułożył je ładnie na talerzach, które wcześniej przygotował. Uderzył się w głowę kiedy zdał sobie sprawę, że zapomniał doprawić jajecznicy. Złapał szybko za sól i pieprz posypując nimi szybko jajka po czym znów zaczął mieszać.

Wyłączając kuchenkę usłyszał głośny huk dochodzący z pokoju na górze. Wzruszył jedynie ramionami nakładając jedzenie na talerz, jednocześnie cicho podrygując do jakiegoś przypadkowego utworu właśnie puszczanego w radiu.

-Kurwa mać! - krzyknął szatyn wciąż będąc na piętrze.

Harry odłożył talerze na stole po czym nalał soku jabłkowego do szklanek, które wcześniej wyciągnął. Na górze zapanowała cisza na co Harry zmarszczył brwi. Nie słychać było jakiegokolwiek dźwięku od strony niebieskookiego. Wypuścił ze świstem powietrze z ust i skierował się w tamtą stronę.

„Może coś mu się stało?" - pomyślał idąc powoli w kierunku wyjścia z kuchni.

Będąc już na korytarzu został wręcz rzucony na ścianę. Jęknął z bólu zaciskając jednocześnie oczy. Czuł przeszywający ból w lewym barku, którym zderzył się twardą powierzchnia. Uchylił powieki widząc jak William w pośpiechu zakłada buty trzymając w dłoni bluzę, po czym wybiega z budynku. Harry bez zastanowienia rusza za nim mając w tyłku jeszcze ciepłe jedzenie, które właśnie przygotował. Działo się coś złego - to było wręcz pewne.

Wyszedł z domu rozglądając się niespokojnie dookoła siebie w poszukiwaniu starszego. Zauważył go biegnącego w stronę budynku „B". Bez zastanowienia ruszył w jego stronę przeklinając w głowie, że przestał robić jakiekolwiek ćwiczenia mogące wspomóc jego kondycję. Szatyn wbiegł do domu pozostawiając otwarte drzwi. Harry wszedł przez nie do środka słysząc podniesione głosy dochodzące z salonu i szum, który wskazywał na szamotaninę pomiędzy mężczyznami.

Ustał w miejscu opierając plecy o ścianę i spojrzał się ukradkiem na sytuacje, która rozgrywała się za ścianą.

-Co zrobiłeś?! - wydarł się Zayn trzymając za kołnierz jakiegoś faceta. Rudy mężczyzna nie odzywał się, tylko tępo wpatrywał przed siebie unikając wzroku Malika - Pytam się do kurwy co zrobiłeś Johnson!

Styles skierował swój wzrok w róg pokoju. Na fotelu siedział William z papierosem między wargami i pistoletem zawieszonym na palcu wskazującym od prawej dłoni. Skamieniał kiedy wzrok szatyna wylądował prosto w jego oczach. Nie zauważył nawet kiedy tamten uniósł broń i wystrzelił w jego stronę.

Harry cofnął się szybko do tyłu unikając kuli, która z łatwością trafiłaby między jego oczy. Zaczął ciężko oddychać starając się choć trochę uspokoić.

-Nie ładnie tak podsłuchiwać Cox. - szatyn niemal wyłonił się obok Stylesa.

Harry odskoczył na niespodziewane pojawienie się niebieskookiego. Skamieniał kiedy zobaczył pusty wzrok mężczyzny wpatrujący się w niego z wygłodniałym wręcz wyrazem twarzy. Starszy złapał bruneta za brodę i uniósł jego twarz aby tamten spojrzał mu prosto w oczy.

-Nie unikaj mnie skarbie. - szepnął na wprost jego ust - Teraz ładnie pójdziesz ze mną do chłopców, cicho będziesz się nam przyglądał i nie przeszkadzał, dobrze? - Harry przytaknął przełykając głośno ślinę.

Szatyn nachylił się nad uchem młodszego. Styles poczuł jak pod wpływem ciepłego oddechu mężczyzny na jego karku pojawia się gęsia skórka, a jego nogi niebezpiecznie drżą. Niespodziewanie wstrzymał oddech, kiedy nos Williama otarł się o jego szczękę, a potem zęby niebieskookiego przygryzly płatek ucha Harry'ego. Jęknął cicho sprawiając, że Will delikatnie się uśmiechnął. Odsunął się o krok do tyłu wpatrując prosto w oczy 26-latka i uśmiechając podle. Styles wciąż stał nieruchomo nie wiedząc kompletnie co miał zrobić.

Canyon Moon/ larryWhere stories live. Discover now