BEFORE CANYON MOON

920 85 145
                                    

Louis siedział razem z Zaynem, Niallem i Liamem na kanapie w salonie jego rodziców. Popijali oranżadę z kubków, którą przyniosła im mama Tomlinsona i jednocześnie grali na konsoli w fife.

Przeklinali cicho pod nosem kiedy któremuś coś się nie udało, a Louis z boku przyglądał się jak jego przyjaciele rywalizują. Wzdrygnął się na dźwięk przychodzącej wiadomości i od razu złapał za telefon, aby ją odczytać.

Tata:

Zbierz wszystkich chłopaków, mamy problem ze Stylesem. Znów się panoszy.

Louis przewrócił oczami i schował swój telefon do kieszeni spodni.

Jego ojciec od kilku miesięcy przygotowywał go i jego przyjaciół do przejęcia gangu, którym kieruje. Louis na początku chciał odmówić, widział z boku jak to wszystko wygląda i nie za bardzo mu się to podobało. Chciał spokojnie zdać studia prawnicze, znaleźć dobrą pracę i mieszkać w domku na uboczu z ukochaną osobą. Jego ojciec jednak za wszelką cenę chciał, aby objął on po nim „rodzinny biznes", który sam przejął po dziadku Louisa.

— Co jest Tommo? — odezwał się chłopak o sarnich oczach. Louis pokręcił głową ze zrezygnowaniem i westchnął głośno.

— Ojciec chce nas znowu przeszkolić. Ten stary Styles nie daje sobie za wygraną i co chwile wszczyna konflikty jakby po ostatnim razie nie było mu mało. — prychnął — Zadzwoń po swojego brata Payno, kazał zebrać was wszystkich. — odezwał się tym razem w stronę dwójki, która była skupiona na telewizorze.

— Się robi szefie. — odezwała się pozostała dwójka osiemnastolatków.

To wszystko było wręcz chore. Ledwo co skończyli liceum(nawet nie wszyscy bo Liam i jego brat bliźniak wciąż chodzili do szkoły) i zamiast żyć życiem zwyczajnych nastolatków, jeździć na imprezy, upijać się do nieprzytomności – bez ich zgody, zostali wręcz wepchnięci do pieprzonego gangu, do ich rąk zostały wsadzone pistolety, a oni mieli iść przed siebie i zabijać każdego, kto tylko krzywo się na nich spojrzał.

Louis, Zayn, Niall, Liam i Shawn – przyjaźnili się od samej podstawówki. Byli nierozłączni. W każdej klasie uważani byli za tą popularną grupkę przyjaciół, z którymi każdy chciałby chociaż w najmniejszym stopniu mieć styczność. Mieszkali na tej samej ulicy, więc praktycznie codziennie spotykali się u któregoś, aby pograć w jakieś gry, czy może wciągać dziesiątą pizzę w ciągu tygodnia.

Wspierali się wzajemnie jak tylko mogli.

Samochód, którym kierował Louis, zatrzymał się przed opuszczonymi magazynami. Szatyn westchnął głośno i powoli odwrócił się w stronę tylnych siedzeń, gdzie siedział Malik i Niall.

Liam miał swoje miejsce z przodu. Payne znał się z Louisem od przedszkola, między nimi wytworzyła się najsilniejsza więź. Mimo, że Zayn, Niall i Shawn także byli bardzo ważni dla Tomlinsona – pierwsze miejsce zawsze miał Liam. To Payne najbardziej go wspierał, był zawsze przy nim kiedy Louis tego potrzebował. Liam zawsze był tym, który nawet w środku nocy potrafił przyjść do Louisa bo mu się zwyczajnie nudziło. To właśnie Payne wysłuchiwał płaczu Louisa, kiedy ten wątpił w swoją wartość i to, że nikt nigdy go nie pokocha. Liam był tym, który każdego dnia uświadamiał Tomlinsona w tym, że kiedyś przyjdzie taki moment, w którym pozna odpowiednią osobę, która stanie się jego całym światem. Kim byłby Louis, gdyby nie zaufał swojemu przyjacielowi?

— Louis, może pogadasz z ojcem na temat tego wszystkiego... powiedz, że nie chcesz brać udziału w całym tym gównie, że chcesz się od tego odciąć. Może zrozumie? — odrzekł Payne.

Canyon Moon/ larryWhere stories live. Discover now