Rozdział 18

1.2K 81 319
                                    

Harry powoli otworzył oczy, wsłuchując się w śpiew ptaków dochodzący zza otwartego okna. Światło padało prosto na jego twarz, co jak zrozumiał było powodem jego pobudki. Czuł ciepło bijące z ciała znajdującego się pod nim, a jego głowa unosiła się wraz z klatką piersiową szatyna, na której miał oparty swój policzek. Odetchnął cicho i oparł swoją brodę o pierś starszego. Patrzył się z dołu na pogrążonego we śnie Louisa. Długie rzęsy rzucały cień na jego policzki, a usta były delikatnie rozchylone. Harry poczuł jak rumieniec wpływa na jego policzki, a w brzuchu daje o sobie znać stado motyli, które tam przetrzymuje już od kilku dobrych tygodni.

Niepewnie uniósł swoją dłoń i zabrał z czoła Tomlinsona grzywkę. Tamten zmarszczył nos kiedy kosmyki włosów przejechały po nim łaskocząc go. Styles uśmiechnął się delikatnie i ułożył rękę na ramieniu starszego, po czym zaczął rysować na nim kółka kciukiem. To sprawiło, że Louis zaczął niespokojnie się poruszać. Serce Harry'ego przyspieszyło i zaraz potem gwałtownie zatrzymało kiedy to zielone oczy spotkały się z tymi niebieskimi. Posłał starszemu uśmiech, który od razu został mu odwzajemniony.

— Witaj skarbie. — głos szatyna wyrwał go z jego myśli.

— Cześć. — odpowiedział z wyczuwalną chrypą w głosie.

— Jak się spało? Nic cię nie boli? Dobrze się czujesz? — zaczął rzucać w jego stronę pytaniami. Harry wręcz rozpływał się od środka słysząc jak Louis przejmuje się jego stanem.

— Nigdy wcześniej nie spałem tak dobrze. — powiedział zgodnie z prawdą.

Zazwyczaj nie przesypiał całych nocy, lub budził się cały obolały. Dziś był pewien, że na pewno będzie bolał go tyłek, jednak będzie to jedyna rzecz, którą jest skłonny zaakceptować.

— Czuje się niesamowicie i wszystko u mnie w porządku. A jak tam twoje plecy? — zaśmiał się przypominając sobie, jak bardzo wbijał w nie paznokcie poprzedniego dnia.

Oczywiście został pominięty jeden szczególny fakt. Seks na kanapie nie był jednorazowy tamtego dnia. Zrobili to łącznie trzy razy, gdzie ten ostatni był raczej obciągnięciem sobie wzajemnie pod prysznicem. Było to oczywiste, że jeśli w końcu się do tego zbiorą, to to nie zakończy się na jednym razie.

— Dałeś mi popalić Cox. Ale muszę przyznać, że nigdy w życiu, nie uprawiałem tak zajebistego seksu jak z tobą.

— Czuje się zaszczycony. — prychnął wciąż leżąc na jego klatce piersiowej — Wybacz, że ty nie usłyszysz czego takiego z moich ust. To był mój pierwszy raz kiedykolwiek, więc nie mogę cię nawet z nikim porównać. — powiedział szczerze patrząc się prosto w oczy starszego.

— W takim razie ja także, czuję się zaszczycony.

Pomiędzy nimi zapadła cisza. Wpatrywali się w siebie jak w obrazki, żaden z nich nie zamierzał tego przerwać. Z boku mogłoby się wydawać, że są parą zakochanych, którzy poza sobą nie widzą świata, ale w tym przypadku tak nie było. Chociaż może w pewnym stopniu, jednak nie do końca.

— Jesteś piękny Hazz, zdajesz sobie z tego sprawę? — zgarnął jego włosy za ucho.

— Teraz już tak. — wyszeptał zaraz potem łącząc ich usta w krótkim pocałunku. 

Louis ułożył swoją dłoń na jego policzku, przyciągając go bliżej siebie. Harry przełożył swoją nogę nad ciałem starszego i zaplątał swoje palce w karmelowych włosach niebieskookiego. Przygryzł delikatnie jego wargę i uśmiechnął się kiedy usłyszał westchnięcie wychodzące z jego ust.

— Boże Zayn, czy ty widzisz to co ja widzę? — usłyszeli po swojej prawej przez co od razu się od siebie odsunęli.

Pieprzony Horan.

Canyon Moon/ larryМесто, где живут истории. Откройте их для себя