Rozdzial 10

1K 93 141
                                    

[# do naszego ff na Twitterze #cmlarryff]

Will wyszedł na zewnątrz z psem. Harry'emu udało się ustalić, że ma teraz przynajmniej kilkanaście minut wolnego czasu, który może przeznaczyć na ugotowanie czegoś zjadliwego, bo niebieskooki raczej nie zaspokoi ich głodu. Spojrzał na zegarek, na którym wybiła równo godzina czternasta, na co zmarszczył brwi. Nawet nie wiedział kiedy ten czas tak szybko minął, ale długo się nad tym nie zastanawiając wzruszył jedynie ramionami i wstał z kanapy, żeby udać się do kuchni.

W międzyczasie posprzątał cały bałagan, który zostawił po sobie starszy, po czym zaczął wyciągać wszystkie potrzebne składniki do zrobienia jakiegokolwiek, najprostszego i przede wszystkim szybkiego posiłku. Padło na makaron z jakimś sosem, który znalazł w lodówce. Świeciła ona pustkami, więc nie miał za dużego wyboru. Musi pamiętać, żeby przypomnieć Williamowi o zakupach, bo jak widać on sam nie umie o siebie zadbać.

Wrzucił makaron do garnka, a na patelnie wlał sos, aby się podgrzał. Na gotowy makaron nie musiał czekać długo, bo nie miał być ugotowany do końca, dlatego już po pięciu minutach wyłączył palnik, na którym stał garnek z makaronem i wrzucił go na patelnie, po czym wszystko zmieszał i nałożył na talerze. Podniósł je i położył na stole, przy którym następnie usiadł i oparł brodę na dłoni. Zorientował się, że przecież cały czas wyczekiwał spotkania z Ghost'em, który kompletnie zapadł się pod ziemie. Ale może to wina bruneta? Przecież siedzi tu już tutaj dwa miesiące, a w tym czasie zajmował się dość mało istotnymi sprawami, nie wspominając już o ostatnich kilku dniach, w których całą swoją uwagę skupił na nieznajomym szatynie. Poza nim nie stało się tutaj kompletnie nic, i może poszedł o krok dalej znajdując się w głównym budynku, w którym teoretycznie mieszka Ghost, no i Will, który w sumie nawet nie wiadomo skąd się urwał, ale to i tak nie zmieniało faktu, że poza tym ta sprawa wcale nie ruszała do przodu, wręcz przeciwnie, on po prostu stał w miejscu. W ogóle.. kim jest ten cały William i dlaczego mieszka w tym budynku? Styles prędzej spodziewał się, że pierwszeństwo do dzielenia domu z Ghost'em będą mieli Niall i Zayn, ale jak widać się mylił.

Z jego natłoku myśli wyrwał go dźwięk zamykanych drzwi i głośne dyszenie psa, na co brunet przełknął ślinę. Bał się, że pies, gdy go zobaczy znowu zacznie go atakować. Na szczęście tak się nie stało, bo zamiast Belial'a, do kuchni wszedł William ze zmarszczonymi brwiami.

– Bawiłeś się w kucharkę Cox? – zaśmiał się.

No tak, zamiast być wdzięcznym za to, że nie będzie musiał siedzieć głodny przez cały dzień, to jeszcze będzie się z niego nabijał.

– Nie bądź chamem Will, gdyby nie ja głodowałbyś przez resztę dnia. – stwierdził Styles wzruszając ramionami, śledząc jednocześnie wzrokiem szatyna, który usiadł na krześle na przeciwko niego.

– Zamówiłbym pizzę, więc dałbym sobie radę. – zaśmiał się starszy sprawiając, że Harry zacisnął szczękę wpatrując się w niego z mordem w oczach. Było to bardzo współgrające z tym, co bardzo chciał w tamtym momencie zrobić.

– Możesz wyjść jeśli chcesz. Nie musisz tego jeść. – wysyczał w jego stronę dość wrednym tonem, chciał być miły, a jak zwykle nikt nie umiał tego uszanować. Sięgnął, więc ręką po talerz z jedzeniem towarzysza, żeby mu go zabrać.

– Nie, nie! Z przyjemnością zjem ten makaron! – powiedział szybko odsuwając dłoń Harry'ego od swojego jedzenia. Czyli jednak chciał go tylko zdenerwować?

Zielonooki zaśmiał się w myślach i złapał za widelec, aby zacząć jeść. W kuchni przez następne dwadzieścia minut słychać było jedynie uderzanie sztućców o talerze i ciche mlaskanie Williama, które doprowadzało Harry'ego do szału. Brunet jednak stwierdził, że nie będzie się odzywał bo to tylko sprawi, że jeszcze bardziej się zdenerwuje.

Canyon Moon/ larryWhere stories live. Discover now