3.08. witaj zdrów, królowo jędzo.

472 36 4
                                    





Przesunęła się bardziej w kąt ciężarówki, aby móc oprzeć obolałe plecy. Szkoda, że Bolin nie potrafił tkać tego durnego metalu. Może wtedy byłoby łatwiej przejąć ciężarówkę. Próbowała wymyślić jakiś lepszy plan niż pchanie się prosto w paszcze lwico — francy.

Mako i Bolin siedzieli sobie na środku, związani razem. Całe szczęście nie cisnęli się w trójkę pod jednym sznurem.

Zaheer kierował, a babka od eksplozji zajmowała miejsce z przodu. Rina, Mako i Bolin zaś mieli do towarzystwa kobietę z mackami wody i faceta od lawy.

— Co planujesz, "panie porywaczu małych dziewczynek, bo nikt nie chce pozwolić na adopcje jaszczurki"? — zapytała ponuro Rina, nie omieszkała wplątać do zdania nieco złośliwości. Była w parszywym nastroju.

— Jeśli myślicie, że mając nas w garści wywrzecie nacisk na awatar to bardzo się mylicie — odezwał się Mako.

Nie ma co Korra stając przed wyborem swojego bezpieczeństwa a przyjaciół, wybrałaby poświęcenie.

— Nie możemy się cieszyć podróżą w milczeniu? Czy ty i dziewczyna możecie zatkać jadaczki? — zapytała podirytowana kobieta od magii wody.

— Po co wam była żywa Korra tam w Zaofu? — dociekał Mako. — Uśpiliście ją, dlaczego jej nie zabiliście, gdy była okazja?

— Bo oni wcale nie chcą jej zabijać. Przynajmniej na początku — wyszeptała Rina, spoglądając w podłogę. Wiedziała, że pomimo ściszonego głosu wszyscy byli w stanie ją usłyszeć. Nie zaprzeczyli. To wystarczyło.

Tylko nie mogła dostrzec, jaki dokładnie mieli w tym cel. Była zbyt duża, aby chcieć ją wychować po swojemu. Pewnie potrzebowali awatar żywej, a potem mogli się jej pozbyć.

— Nie zaprzątajcie sobie tym swoich główek, wystarczy żebyście wiedzieli, że niedługo świat się zmieni i to na dobre — odparł mężczyzna siedzący obok niej.

— Siedzieliście w więzieniu z piętnaście lat, co? — podjął Bolin. — Musieliście tam umierać z nudów.

— Trzynaście — odparł mag lawy. — Ale miałem wrażenie jakby to było trzydzieści.

— Co robiliście przez ten cały czas? — wypytywał Bolin. — Śpiewaliście? Wyszywaliście?

— W wulkanicznej celi nie było żadnych tamburków ani nici — charknęła kobieta.

— Tysiąc razy zmieniałem nazwy konstelacji, zwykły deszcz był wydarzeniem — oznajmił mag lawy.

— Zabiłabym za deszcz — przyznała kobieta. — Wymyślałam sobie historyjki o strażnikach, że mieli problemy z dziewczynami, które skrycie wolałyby byli cukiernikami.

Rina skrzywiła się, słysząc jak burczy jej w brzuchu. Właśnie dopadł ją uczucie głodu.

— O! Fajnie to brzmi zabawnie, spróbuje z wami — zaproponował ochoczo Bolin. Rina przyglądała się temu znudzona, kątem oka zauważając irytację u Mako. — Ciebie wychowała starsza siostra, jak miałeś dziesięć lat urosły ci wąsy. I czuję, TYLKO CZUJE, jak pomiędzy wami rodzi się uczucie.

Mag lawy i kobieta od wodnych rąk wymienili ze sobą zawstydzone spojrzenia.

— Dwa trafienia, nieźle — pochwalił mężczyzna.

— Przestań bratać się z bandytami — wycedził Mako.

— Sorki — odparł Bolin.

— Więc teraz kiedy udało wam się uciec, zamiast spędzać miło czas, wziąć ślub, kupić instrument i inne bzdety, wolicie zniszczyć nastolatce życie? — podsumowała, unosząc brew. — Wow, cóż za wzniosły cel.

legacy || legends of korra Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu