3.10. czasem każdy musi poświęcić cząstkę siebie jeśli pragnie kogoś uratować.

451 33 18
                                    





Sytuacja robiła się coraz gorsza, zwłaszcza jeśli chodziło o magów powietrza. P'Li doglądała ze statku, czy aby magowie nie zmierzali do stajni, aby uciec na bizonach.

Gdy P'Li zajęła się atakowaniem jakiegoś ruchomego celu, Rina ostrożnie wstała.

Chcąc niezauważalnie przejąć statek albo przynajmniej uciec i pomóc magom. Jednak została przyłapana.

Szamotały się na statku.

Obydwie wiedziały, że jeśli użyją swojej pełni mocy prawdopodobnie zginą. P'Li wykorzystała moment niedyspozycji Riny, która upadła mocno się uderzając, aby znów zaatakować magów powietrza.

Przepchała się do wyjścia ze statku. Musiała ją unieszkodliwić, aby magowie powietrza zdołali uciec. Wystarczyło tylko trochę kupionego czasu. To, że stała obok wyjścia, wcale nie postawił jej w lepszej sytuacji. P'Li z łatwością mogłaby ją wysadzić. Rina została zagnana w pułapkę, własnej nierozwagi.

Gdyby tylko była zdolna do zabicia jej, ale o
ostatecznie się zawahała, a to kosztowało ją więcej, niż mogłaby sądzić. Spadała, zabrakło jej sił, aby cokolwiek zrobić. Może mogłaby stworzyć ognisty napęd, aby przynajmniej zamortyzować upadek. Mimo to czuła, że było jej bliżej do rozbicia się o skały.

Kai ruszył jej na ratunek. Trzymając się gałęzi drzewa zdołał przechwycić jej dłoń.

— Hej, chłopcze — rzuciła pochmurnie, gdyż wszystko ją bolało. — Gdyby nie ty pewnie byłoby ze mną źle.

— Oni chyba pomyśleli, że jesteśmy martwi, prawie nas spaliła — oznajmił chłopiec, gdy udało im się wdrapać na skałę.

— Jesteś bardzo dzielny Kai — przyznała dumnie Rina. — Dziękuję ci za to, że nie musiałam żałować zabrania cię z nami.

— Może powinnaś tu zostać, a ja... — zaczął ostrożnie Kai, ale zamilkł widząc wzrok Riny.

— Polecimy na tych bizonach prosto za tamtym statkiem, wtedy odbijemy magów powietrza — postanowiła Rina.

— Krwawisz — zauważył Kai, wskazując na ranę na boku jej brzucha. Okropnie bolała, była głębsza niż mogłaby się spodziewać. Rina miała już nakazać Kai'owi samemu polecieć za P'Li, kiedy ten popatrzył na coś za jej plecami. — Co to? Kto to?

— Kirku — powiedziała Rina przyglądając się zaprzyjaźnionemu duszkowi. — Jesteś wymęczony, nie możesz...

Nie chciał jej słuchać, położył się na jej brzuchu i zaświecił. Czyżby on...

Kirku, zniknął, jakby się rozpłynął. Otarła łzy. Nie miała pewności, czy czasem nie było to ich ostatnie spotkanie. Być może już koniec. Być może wrócił już do świata duchów na zawsze lub rozpłynął się w pył. Ponownie ratował jej życie. Być może już go straciła.

Tak, jak się niestety spodziewała, nie było w stanie samo uwolnić magów powietrza. Pech chciał, że tamtych ludzi było więcej.

— Wracajmy — zdecydowała. — Znajdziemy naszych. Może będziemy w stanie im pomóc.

— Gdzie najpierw?

— Sprawdzimy świątynie, może nadal tam będą, jeśli nie wrócimy tutaj — postanowiła Rina. — Może z braku laku uda nas się przedrzeć i uwolnić magów.

— Nie będzie za późno? — zapytam ze zmartwieniem chłopiec.

— Zaheer chce Korrę, nie skrzywdzi magów powietrza — oznajmiła Rina. — On nie chce ich krzywdzić. Skupia się na wyswobodzeniu narodów z uścisku tyranii władzy. Naród Powietrza to ostatnio których można by posadzić o uznawanie władztwa.

legacy || legends of korra Where stories live. Discover now