§ 4.

252 12 24
                                    

– Jadę do Piasku – oznajmiłam rzeczowo zaraz po przekroczeniu progu CRSB.

Ksawery oderwał wzrok od monitora, obrócił się na krześle w moją stronę i spojrzał na mnie z uniesioną brwią. Gdyby nie powaga sytuacji, pewnie rzuciłabym jakąś zalotną uwagę, bo w tej pozycji wyglądał naprawdę seksownie. Wiedziałam jednak, do czego by to doprowadziło, a nie mogłam sobie teraz na to pozwolić. Najpierw rozmowa, potem ewentualne czułości.

– A skąd ta nagła decyzja? – spytał ze szczerym zaciekawieniem. – Po wczorajszej rozmowie z ojcem wciąż miałaś wątpliwości.

Rzeczywiście po tym, jak opuściłam gabinet patrona, zadzwoniłam do Dziury, aby zdać mu relację z tego spotkania. Powiedziałam wtedy, że niewiele mi ono pomogło. Teraz jednak sytuacja wyglądała zgoła inaczej.

– Powiedzmy, że Zośka i jej zapędy w dzierganiu maskotek dla małych Dziurków dały mi pewien impuls – odparłam z pełną powagą, na co Ksawery spojrzał na mnie, jakbym była niespełna rozumu.

No cóż. Gdybym usłyszała coś podobnego od niego, pewnie zareagowałabym tak samo.

– Chyba nie chcę wiedzieć, co to właściwie znaczy – stwierdził, kręcąc głową z rezygnacją.

Mój facet przywykł już do tego, że moja współlokatorka miewa czasami dziwne pomysły, i zwykle ich nie komentował, tylko przyjmował jako coś oczywistego. Tym razem chyba jednak warto było go uprzedzić, co się świeci.

– No nie wiem, czy tak nie chcesz, bo za niedługo możemy skończyć z górą zrobionych na drutach zabawek dla naszych przyszłych dzieci i wtedy już na pewno nie pomieścimy się w twoim mieszkaniu – wyjaśniłam, wyciągając z torebki żyrafę, którą miałam zamiar przekazać Oli.

Ksawery spojrzał na maskotkę z zaciekawioną, ale równocześnie skonsternowaną miną.

– Okej – odparł, przeciągając to jedno, krótkie słowo. – Nic z tego nie rozumiem, ale skoro twierdzisz, że ta urocza przytulanka pomogła ci podjąć ważną życiową decyzję, to zapewne tak właśnie było – dodał z kamiennym wyrazem twarzy, chociaż czułam, że miał ochotę posłać mi swój kpiarski uśmieszek.

– Właściwie to nie ta, tylko inna – odparłam, po czym zdałam sobie sprawę, że to zupełnie bez znaczenia. – Ale wracając do sedna, biorę tę sprawę i jadę do domu. Mam pociąg pojutrze rano – dodałam, podchodząc do biurka i opierając się biodrami o jego krawędź.

Ksawery obrócił fotel w stronę komputera tak, aby mógł mnie znów widzieć. Założył ręce na piersi i zerknął na wydzierganą żyrafę, którą posadziłam na blacie biurka. Potem przeniósł wzrok na mnie i już wiedziałam, że żarty się skończyły.

– Miło, że mnie o tym informujesz, ale wolałbym, aby zapytała, czy nie pojadę z tobą – oznajmił, patrząc na mnie przenikliwie.

Podobało mi się to, że mój chłopak nie bał się mówić wprost o tym, co nie do końca odpowiadało mu w naszym związku. Takie sytuacje nie zdarzały się zbyt często, ale jeśli już, to zawsze informował mnie o tym stanowczo, aczkolwiek spokojnie. Dzięki temu dawał mi przestrzeń na przemyślenie mojego postępowania. I zwykle ostatecznie przyznawałam mu rację. To on był tą osobą, która zawsze dążyła do otwartej rozmowy i wyjaśnienia ewentualnych zgrzytów. Mnie zdarzało się zachowywać pewne sprawy dla siebie. Albo podejmować decyzje bez konsultacji z nim. Tak naprawdę wciąż uczyłam się, jak być w związku, w którym mogę w pełni polegać na tej drugiej osobie. Ksaweremu przychodziło to ze zdecydowanie większą łatwością.

– Mówiłeś, że masz teraz sporo pracy – odparłam na swoją obronę, chociaż to właściwie była tylko wymówka. – Uznałam więc, że wyjazd nie będzie ci na rękę.

Twarda jak Pestka (Pestka #2)Where stories live. Discover now