§ 12.

395 9 40
                                    

Byłam gdzieś między jawą a snem, kiedy poczułam, jak silne, męskie ramię objęło mnie w pasie, a miękkie usta złożyły czuły pocałunek na mojej szyi. Uśmiechnęłam się lekko, uświadamiając sobie, że musiał nadejść już ranek, a mój chłopak najwyraźniej nie miał zamiaru od razu zwlekać się z łóżka. Ani mnie z niego wypuszczać. Kolejne pocałunki składane na ramieniu, obojczyku i odsłoniętych przez dość skąpą koszulkę nocną piersiach jednoznacznie sugerowały, że mój facet miał apetyt na coś innego niż śniadanie.

Pozwoliłam, aby nie tylko jego usta, ale także dłonie eksplorowały każdy skrawek mojego ciała. Nie żeby miał odkryć coś nowego – po tym względem znał mnie już na wylot. Rozczulało mnie więc to, że wciąż był mną tak zafascynowany, jakby zaznajamiał się z moim ciałem po raz pierwszy. Miałam nadzieję, że taki stan rzeczy utrzyma się już na zawsze i nigdy się sobą nie znudzimy.

Kiedy byłam już wystarczająco rozbudzona, pociągnęłam go lekko za włosy, żeby oderwał głowę od mojej szyi, na której prawdopodobnie zdążył mi zrobić malinkę. Chwilę popatrzeliśmy sobie w oczy, a potem gwałtownie wpiłam się w jego usta. Czasami słowa były nam niepotrzebne. Świetnie rozumieliśmy się bez nich.

Przyzwyczailiśmy się już do spania w wąskim łóżku, ale wykonywanie jakichkolwiek gwałtowniejszych ruchów wciąż sprawiało pewne kłopoty. Musieliśmy bardzo uważać, aby żadne z nas nie spadło na podłogę bądź nie uderzyło się o stojącą obok komodę. Te niedogodności nie były jednak w stanie nas powstrzymać przed tym wybuchem namiętności.

Niestety kłopotliwe warunki meblowe nie były jedyną przeszkodą. Kątem oka udało mi się zerknąć na stojący na biurku elektroniczny zegarek. Było grubo po dziewiątej. Rodzice na pewno krzątali się już po domu i istniało niebezpieczeństwo, że któreś z nich mogłoby się zaniepokoić naszą nieobecnością na śniadaniu. I o ile tata pewnie nie wpadnie na taki pomysł, obawiałam się, że mama nie będzie miała oporów przed zapukaniem do drzwi naszego pokoju, aby upewnić się, że jesteśmy cali i zdrowi. A to mogłoby się zakończyć niezwykle żenującą sytuacją, której jednak wolałabym uniknąć.

– Rodzice – udało mi się wykrztusić, kiedy Ksawery zabrał się za ściąganie moich koronkowych fig, które stanowiły komplet z koszulką.

– Słyszałem, jak schodzili na dół – odparł, odrzucając moje majtki gdzieś na bok. – Jeśli się pospieszymy i postaramy być w miarę cicho, powinno się udać – dodał z cwaniackim uśmieszkiem.

Nie miałam zamiaru protestować. Tęskniłam trochę za mieszkaniem Ksawerego, gdzie mogliśmy robić, co chcieliśmy i kiedy tylko chcieliśmy. Tu teoretycznie też nic nas nie powstrzymywało – sypialnia rodziców była po przeciwnej stronie korytarza, więc przy dobrych układach nie powinni nas słyszeć – ale mimo wszystko miałam wewnętrzną blokadę. W końcu chyba nikt nie chciałby zafundować własnej matce sceny porno ze sobą w roli głównej.

Tym razem pozwoliłam sobie jednak już niczym się nie przejmować, tylko dać się ponieść pożądaniu. Potrzebowaliśmy tej chwili dla siebie. Chociażby po to, aby rozładować stres, który zaczęłam w sobie kumulować w związku z prowadzoną sprawą. A Ksawery zawsze był najlepszym lekarstwem na moje wszelkie zmartwienia.

Pocałunki stawały się coraz bardziej zachłanne, a dotyk niecierpliwy, kiedy nagle drzwi do naszego pokoju otworzyły się w hukiem. Oderwaliśmy się od siebie migiem, a ja w ostatniej sekundzie zdołałam naciągnąć na nas kołdrę, która w połowie zsunęła się na podłogę.

– Ciociu, wujku, pobudka!

Julka była ostatnią osobą, której się spodziewałam. Dzięki Bogu, że nie wyszliśmy poza grę wstępną, bo mogłoby być jeszcze bardziej niezręcznie, niż gdyby nakryła nas moja matka. Na szczęście mała chyba nie połapała się, że nam w czymś przerwała, bo stała na środku pokoju z uśmiecham na twarzy.

Twarda jak Pestka (Pestka #2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz