§ 14.

201 11 6
                                    

– No i to by było chyba wszystko – oznajmiłam, kończąc relację tego, co przez ostatni tydzień udało nam się z Ksawerym ustalić w sprawie Filipa.

Mina znajdującego się po drugiej stronie ekranu mecenasa Dziurowicza jak zwykle była trudna do odgadnięcia. Łokcie oparł na biurku, dłonie złożył w piramidkę i wyraźnie nad czymś rozmyślał. Obawiałam się, że ten stan zawieszenia może trochę potrwać, ale nie śmiałam go przerywać. Postanowiłam cierpliwie czekać, aż mój patron zechce przemówić.

W ogóle to powinnam się cieszyć, że zgodził się na rozmowę wideo przez Skype, bo naprawdę lepiej mi się z nim komunikowało, kiedy widziałam jego reakcje. Nawet jeśli wyrażały one politowanie dla mojej osoby. Dziurowicz często nie mówił wszystkiego wprost i trzeba było niektórych rzeczy domyślać się z jego mowy ciała. Dobrze więc, że była dziś sobota, mecenas miał wolne i siedział w swoim domowym gabinecie, gdzie Kalina bez przeszkód pomogła mu uruchomić nowy komputer, na który jej ojciec wciąż narzekał, i odebrać wychodzące od nas połączenie.

Siedzący obok mnie Ksawery poruszył się nerwowo, jakby jego cierpliwość nie dorównywała mojej, chociaż zwykle było odwrotnie. To przeważnie ja traciłam nerwy, kiedy on był oazą spokoju. Widocznie jednak ta zasada nie dotyczyła jego ojca. Zazwyczaj dogadywali się naprawdę dobrze, chociaż bywały momenty, najczęściej podczas wspólnej pracy, kiedy pojawiały się między nimi małe zgrzyty. Do tej pory nie odkryłam, czym było to spowodowane, i teraz też nie miałam zamiaru tego robić. Mieliśmy ważniejsze rzeczy na głowie.

Spojrzałam karcąco na Dziurę, dając mu tym samym znak, żeby przestał się wiercić, na co on tylko przewrócił oczami. Miałam nadzieję, że mój patron nie zauważył tej niemej wymiany zdań i nie rzuci jakąś uwagą, przez którą rozmowa zejdzie na niewłaściwe tory. Teraz chciałam w pełni skupić się na sprawie i tym, jak ją dalej prowadzić.

– A więc tamten policjant, doradził rozmowę z prokuratorem, tak? – Dziurowicz na szczęście przeszedł od razu do konkretów.

– Tak – potwierdziłam. – Ksawery poszperał trochę na jego temat. Facet jest dość młody, trzydzieści sześć lat. Ma na koncie sporo wygranych spraw. Kilka całkiem dużych. Gliniarz twierdził, że można by się z nim dogadać.

Nie byłam pewna, czy informacje o Skibińskim jakkolwiek pomogą mojemu patronowi, ale uznałam, że jeśli rozważa się współpracę z wrogiem, to należałoby mu się bliżej przyjrzeć. Nie udało nam się jednak natrafić na nic szczególnego. Prokuratorem był dobrym, ale raczej nie wybitnym. Niemniej jednak przyskrzynił kilku większych przestępców. Ostatnim jego sukcesem była duża sprawa dotycząca oszustw podatkowych. Na szczęście dla nas nie miał zbyt wielkiego doświadczenia w morderstwach, ale to i tak właściwie nic nie zmieniało. Wszystkie dowody miał podane na tacy, a my póki co nie mieliśmy narzędzi do tego, aby je obalić.

– No dobrze – mruknął Dziurowicz, opierając się o oparcie fotela i tym samym odsuwając się nieco od ekranu. – A co chciałabyś mu zaproponować?

Spodziewałam się, że takie pytanie padnie. Właściwie to chyba byłabym bardziej zdziwiona, gdyby nie padło. Oczywistym było, że jeśli chciało się układać z prokuratorem, należało mieć w zanadrzu naprawdę dobrą ofertę.

– Na razie chciałam z nim tylko pogadać – odparłam. – I dowiedzieć się, czy też ma takie wątpliwości jak tamten policjant. Jeśli wierzy w winę Filipa, to dupa, nic nie ugramy. Ale jeśli coś mu nie gra, tak samo jak nam, można spróbować powalczyć. On sam, z racji tego, że dowody są dość jednoznaczne w dodatku poparte przyznaniem się do winy, pewnie nie ma za dużego pola manewru. Gdyby jednak był skłonny do współpracy, bardzo chętnie podejmę się zadania znalezienia prawdziwego zabójcy.

Twarda jak Pestka (Pestka #2)Donde viven las historias. Descúbrelo ahora