§ 20.

212 11 22
                                    

Z płytkiego snu wyrwał mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Nie wiedziałam, która godzina, ale na pewno bardzo wczesna, bo mój organizm nie był jeszcze gotowy na to, aby zacząć nowy dzień. Mimo to na wpół ślepo wymacałam telefon na szafce nocnej, chwyciłam go i ledwo otwartym okiem spojrzałam na wyświetlacz. Kalina. A czegoż ona mogła chcieć o tak barbarzyńskiej porze?

Ksawery, mimo że zwykle spał jak zabity, przekręcił się nerwowo, więc czym prędzej przeciągnęłam zieloną słuchawkę, aby dać mu szansę na jeszcze trochę spokojnego snu.

– Hej – rzuciłam niemrawo. – Co się...?

– Przespałam się z Michałem.

To jedno zdanie sprawiło, że w sekundzie mój mózg zaczął pracować na największych obrotach. Poderwałam się gwałtownie do siadu i krzyknęłam:

– Co zrobiłaś?!

Tego się nie spodziewałam. Chociaż może powinnam. W końcu kiedy widziałam Kalę ostatni raz w kancelarii, wyraźnie mieli się z Okońskim ku sobie i nawet Olka sugerowała, że z tego może coś być. Jednak przytłoczona własnymi problemami zupełnie o tym zapomniałam. A tu najwyraźniej ich relacja z niewinnego flirtu przeszła na zdecydowanie bardziej zaawansowany poziom.

Mój podniesiony ton jednak wyrwał Ksawerego ze snu. Spojrzał na mnie ledwo przytomny z zaniepokojeniem wymalowanym na twarzy. No tak, pewnie zabrzmiało to tak, jakby ktoś popełnił zbrodnię i natychmiastowo potrzebował obrońcy. Albo partnera w zbrodni, który pomoże mu ukryć ciało. Cóż, sprawa nie była aż tak poważna, więc machnęłam lekceważąco ręką, dając mu do zrozumienia, że nie ma się czym przejmować, a następnie wygramoliłam się z łóżka z zamiarem wyjścia z pokoju. Wątpiłam w to, aby Kalina chciała, żeby jej starszy brat był świadkiem rozmowy o jej życiu seksualnym.

– No wiem – mruknęła Kala do słuchawki po chwili ciszy. – Tak jakoś wyszło.

– A jak dokładnie? – spytałam, zamykając za sobą drzwi i schodząc na parter. – To znaczy, nie chcę znać żadnych szczegółów – dodałam szybko, aby nie poczuła się zawstydzona. Poza tym faktycznie nie interesowały mnie detale. – Chodzi mi o to, jak to się stało, że się tak do siebie zbliżyliście.

Nie wiedziałam, ile właściwie trwało to ich spoufalanie się, ale Kalina nie wyglądała na taką, która po pięciu minutach znajomości ląduje z facetem w łóżku. Chociaż ja też za taką nie uchodziłam, ale przyciąganie między mną i Ksawerym było tak silne, że wystarczyły nam zaledwie dwa tygodnie, aby dać się ponieść namiętności. Widocznie nie ma reguły na to, ile powinna trwać znajomość, żeby przerodziła się w coś więcej. Być może Kala i Michał też zaliczali się do tych par, które szybko przechodziły do konkretów.

– Zaczęło się od tego, że zaczęłam pomagać mu w sprawie. Oczywiście nieoficjalnie – wyjaśniła spokojnie Kalina. – Wiesz, jestem całkiem niezła w dociekaniu prawdy, odkrywaniu skandali i tajemnic, jak na przyszłą dziennikarkę przystało. To chyba u nas rodzinne – dodała z lekkim śmiechem. – W każdym razie zaczęliśmy w związku z tym spędzać razem więcej czasu. Wczoraj odkryliśmy coś wielkiego, co zmienia kontekst całej sprawy. Na naszą korzyść oczywiście. Co prawda proces jeszcze niewygrany, ale Michał uznał, że warto to uczcić. Zaprosił mnie do siebie i w ramach podziękowania za pomoc ugotował kolację. Było naprawdę miło, ale wypiliśmy chyba trochę za dużo wina i... No stało się.

W głosie Kaliny wyczułam, że może nie tyle żałowała tego, co się stało, co była zdezorientowana sytuacją, w jakiej się znalazła. Doskonale ją rozumiałam, bo czułam się tak samo, kiedy obudziłam się w ramionach Ksawerego i dotarło do mnie, że pozwoliłam sobie na coś, co było cudowne, ale równocześnie napawało mnie strachem. Wtedy zrobiłam najgorszą rzecz, jaką mogłam – uciekłam. Miałam nadzieję, że Kala nie popełniła tego samego błędu.

Twarda jak Pestka (Pestka #2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz