17

1K 82 37
                                    

Rozmowa z rodzicami dziewczyny nie była może trudna, ale bardzo długa i pełna obaw. Sabine martwiła się najbardziej, ale była też dumna z nich, że bohatersko stawiają czoła niebezpieczeństwu.

Marinette jak zwykle zaspała i rankiem w biegu robiła wszystko, co powinna.

— Uciekam! Zaraz się spóźnię! — cmoknęła przelotnie blondyna w policzek. — Miłego dnia, Kotku!

— Hej, poczekaj! — zatrzymał ją. — Zawiozę cię. — zaoferował. — Muszę jechać z dostawą w okolice twojej uczelni.

Chciała pojechać metrem, upierając się, że zaraz będą poranne korki i nie dojadą na czas. Nie mogła sobie pozwolić na takie coś. Nie dziś, kiedy zaczyna dzień wykładami z ulubionym wykładowcą. Mathie LeParis był prawdziwym projektantem z powołania, specjalizującym się w historii mody. Jego opowieści o dawnych francuskich strojach nie tylko zachwycały i wciągały studentów, ale też inspirowały do przełamywania trendów i tworzenia czegoś nieoczywistego i niekiedy abstrakcyjnego. Marinette zawsze słuchała go z wielkim zaangażowaniem, błyszczącymi oczami i wypiekami na policzkach.

— Dziękuję za podwózkę. — cmoknęła go w policzek, łapiąc już za klamkę drzwi.

Życzyła mu jeszcze miłego dnia i wyszła, mamrocząc, że jeśli nie ruszy biegiem, spóźni się i to solidnie.

— Zapomniałaś drugiego śniadania! — krzyknął za nią, wysiadając z samochodu.

Zdekoncentrował ją na tyle, że gdy tylko odwróciła głowę, straciła równowagę i potknę się o własne stopy. I runęłaby na bruk, gdyby nie szybka reakcja przechodzącego obok młodego mężczyzny.

— Wszystko dobrze? — zapytał.

— Tak! — wyprostowała się jak struna. — Dziękuję, Will!

— Marinette! — Adrien objął ją i mocno przytulił. — Uważaj na siebie! Nie możesz być tak nieuważna. — Obejrzał ją dokładnie. — Jesteś cała?

— Niemożliwe! Adrien Agreste? — męski, zdziwiony głos przykuł uwagę blondyna.

W pierwszej chwili nie rozpoznał chłopaka, który stał przy nich, ale ruda czupryna, masa piegów na twarzy i błękitne oczy, uświadomiły mu, że wybawicielem jego małżonki jest jego dobry kolega z Londynu.

— William! — ucieszył się. — Co ty tu robisz?

— Mama uparła się, żebym poszedł w jej ślady i z czasem przejął jej domy mody, więc studiuję tu. Nigdzie nie ma lepszych kierunków modowych.

— Pytanie, co ty tu robisz? — spytał z uśmiechem. — Tylko nie mów, że i Gabriel chce, żebyś do niego dołączył?

— W życiu! — parsknął. — Tak właściwie, to podwoziłem tylko moją żonę na jej uczelnię. — wyszczerzył się szeroko, przyciągając do siebie dziewczynę. — Skoro teraz tu mieszkasz, będziemy mieli czas nareszcie się spotkać. Teraz przepraszam, teść urwie mi głowę, jeżeli nie dowiozę zamówienia na czas.

Adrien pożegnał się z przyjacielem i z Marinette, w biegu rzucając przez ramię, żeby kobieta na siebie uważała.

Studenci zajęli swoje miejsca, a ostatnie rozmowy ucichły wraz z pojawieniem się w drzwiach wysokiego mężczyzny. Usłyszawszy głos przybysza, aż złamała ołówek, którym bazgrała w notatniku jakiś bezkształtny obiekt. To nie był głos jej ulubionego wykładowcy. To był głos człowieka, który jeszcze do niedawna był jej autorytetem w świecie mody. Był to głos jej teścia — Gabriela Agreste. Nie wiedziała, czy to stres, czy hormony, ale mdłości nie dawały jej spokoju. Jeśli kiedyś szanowała tego człowieka, tak teraz, po tym wszystkim, co im, a przede wszystkim Adrienowi, zrobił poziom respektu do jego osoby, zmalał do zera, o ile nie do wartości ujemnych.

Powrót do przeszłości ||Miraculous||Where stories live. Discover now