21

926 68 8
                                    

Mimo kilku lat nieobecności, dla Adriena Londyn nie zmienił się nawet w najmniejszym stopniu. Z wcześniejszych lat doskonale zapamiętał tę mglistą, ciężką aurę. Niemniej, lubił tam przyjeżdżać. Stolica wyspiarskiego państwa zawsze dobrze mu się kojarzyła. W dzieciństwie często wraz z rodzicami odwiedzał rodzinę od strony mamy, która to właśnie mieszkała w Londynie.

— Chłodno tu. — zauważyła, pocierając gołe przedramiona, na których pojawiła się jej gęsia skórka.

— Wiem. — odparł z głupim uśmiechem. — Dlatego twój wspaniały mąż się przygotował.

Na pierwszej peronowej ławce odstawił swoją sportową torbę, z której wyjął ciepłą bluzę w kolorze różowym i wręczył ją Marinette.

— Dziękuję, mój ty bohaterze! — zachichotała i cmoknęła go w policzek. — A teraz prowadź do toalety, bo znowu muszę siku.

🔺🔻🔺

Może nie wszystko było tak, jak zapamiętał to Adrien, ale pyszna ryba z frytkami zdecydowanie smakowała najlepiej w świecie i tak, jak dawniej.

— I jak Ci się podoba wycieczka? — zagadał w czasie posiłku.

— Jesteś lepszym przewodnikiem od pani Bustier. — zaśmiała się cicho. — Mimo wszystko, jest bardzo fajnie, chociaż mogłeś wszystko ze mną uzgodnić.

— A zgodziłabyś się? — zapytał, znając odpowiedź.

— Oczywiście, że nie! — zaśmiała się, a on spodziewał się takiej odpowiedzi.

— Mówiłeś, że chcesz tu być przez cały weekend. — przypomniała. — Zarezerwowałeś jakiś nocleg, czy mamy spać na dworcu?

— Bardzo śmieszne. — mruknął. — Dwie ulice stąd jest mały hotel. Powinni mieć tam miejsce.

Posiłek minął im powoli, nigdzie się nie spieszyli, a Marinette obrała sobie za cel spróbowanie większości deserów, bo nie mogła się zdecydować, na co jeszcze ma ochotę.

— Oszaleję przez tę ciążę. — zirytowała się. — znowu muszę do toalety.

— To ja zapłacę i wyjdę złapać zasięg, żeby zadzwonić do hotelu. — poinformował. — Poczekam na zewnątrz.  — pochylił się nad niewielkim stolikiem i pocałował ją w usta.

— Za chwilę będę. — zabrała swoje rzeczy i po kilku krokach zniknęła za drzwiami.

Zapłaciwszy należność, wyszedł z budynku i o mało drzwiami nie złamał nosa jakiemuś przechodniowi. W panice zaczął przepraszać po francusku, co zapewne nijak nie było zrozumiałe dla miejscowego. Jednak on nie trafił na zwykłego miejscowego.

— Adrien? — usłyszał dziwnie znajomy głos.

Otworzył mocno zamknięte oczy i ujrzał wysoką blondynkę, której zielone tęczówki wpatrywały się w niego w szoku.

— Ciocia? — zapytał równie zszokowany co kobieta.

— Adrien! — nagle utonął w uścisku. — Jak ty wyrosłeś! Jesteś tu z Gabrielem? No to chyba oczywiste! — odpowiedziała sama sobie. — Przecież Gabryś nie puściłby cię samego w wielki świat! — zaśmiała się.

— Tak właściwie… — zaczął.

— I co, Kotku? — Marinette wyszła z lokalu. — Dodzwoniłeś się? Mamy gdzie… — Nie dokończyła, bo spostrzegła, że jej mąż z kimś rozmawia. — Dzień dobry. — przywitała się grzecznie.

— Ciociu, poznaj Marinette. — przyciągnął dziewczynę do siebie. — Marinette to moja żona. — oznajmił dumnie. — Niedługo zostanę także tatą!

Marinette patrzyła na to wszystko cała zawstydzona z rumieńcem na twarzy. Rozumiała, że to rodzina Adriena, ale mógł taką wieść, ogłosić nieco ciszej i może nie w tak publicznym miejscu, żeby wszyscy się na nich patrzyli. Nigdy nie lubiła być w centrum uwagi.

— Co za nowiny! — ucieszyła się blondynka. — Och, koniecznie musicie mi o wszystkim opowiedzieć! Zapraszam do siebie! Mój szofer zaparkował za rogiem.

Udali się do wielkiej rezydencji pod Londynem, gdzie mieszkała. Od progu poprosiła o przygotowanie pokoju dla swoich gości. Amelia nie mogła się nagadać; streściła Adrienowi wszystko to, co działo się przez czas, kiedy odwiedził ją po raz ostatni. I tak dowiedział się, że jego kuzyn Félix, wyjechał na studia aż do Stanów. Po skończonym monologu Amelia chciała się dowiedzieć więcej szczegółów z życia swojego siostrzeńca.

— Jak już wiesz, jestem żonaty. — uśmiechnął się do małżonki. — I to bardzo szczęśliwie. Gabriel mnie wydziedziczył, gdy dowiedział się o ciąży. — prychnął. — Przecież wielki Gabriel Agreste nie może sobie pozwolić na taką ujmę na honorze, jaką dla niego jest synowa córka piekarzy. Niech już siedzi w tej swojej norze i nie wychodzi. Tak będzie dla wszystkich lepiej. — mruknął.

Na swojej zaciśniętej dłoni, która drgała w nerwach na jego kolanie, poczuł delikatną dłoń swojej lubej. W jednej chwili się rozluźnił, czując wsparcie od osoby, która go naprawdę kocha.

— Gdzie mieszkacie? — dopytywała gospodyni.

— U teściów. — odpowiedział szybko. — Tam też pracuję. Nie chcę mieć nic wspólnego z modelingiem. — jego twarda odpowiedź zdziwiła nawet jego żonę. — Oczywiście do czasu, gdy Marinette nie wyda pierwszej kolekcji. — uśmiechnął się szeroko.

— Projektujesz? — zapytała z nieukrywanym zainteresowaniem.

— Tylko studiuję! — zawstydziła się. — Chciałabym się tym zająć naprawdę, ale pewnie się nie wybiję i skończę, przejmując po rodzicach piekarnię. — uśmiechnęła się słabo. — Chociaż Adrien uważa, że moje projekty są dobre. Adrien jest moim mężem i jestem mu wdzięczna, że mnie zawsze wspiera, ale każdy kolejny szkic jest coraz gorszy.

— Gdyby tak było, Księżniczko, nie miałabyś najlepszych ocen na roku. — zauważył.

— Co? — zdziwiła się. — A skąd ty niby o tym wiesz?

— Will. — odparł krótko.

— A to paskudna papla. — zaczerwieniła się.

Powrót do przeszłości ||Miraculous||Where stories live. Discover now