11

2K 143 17
                                    

Uwagę Adriena od czytanego właśnie podręcznika oderwał głośny dźwięk dzwoneczka zawieszonego nad drzwiami, którego zadaniem jest oznajmianie nowego przybysz, odwiedzającego piekarnię. Uniósł wzrok na nowego klienta, którym okazała się jego narzeczona. Młoda kobieta w jednej dłoni trzymała kawałek ulubionej pizzy, a w drugiej kubek z lemoniadą. Blondyn zauważył, że coś ją trapi. Usiadła na stołku za ladą, witając się z nim całusem.

— Wszystko dobrze? — przykucnął przy niej i zatroskany jej stanem, chwycił delikatnie jej dłonie.

— Nic nie jest dobrze. — mruknęła i wgryzła się w pizzę. — Po uczelni umówiłam się z Alyą, żeby kupić jakąś sukienkę, w której nie będzie mi wstyd stanąć przy tobie przed ołtarzem, ale wszystko albo mi się nie podoba, albo jest kosmicznie drogie.— wytłumaczyła spokojnie. — A na uszycie jest już za mało czasu.

— Kochanie, nie ważne, w czym cię tam zobaczę, dla mnie jesteś tą jedyną i liczy się to jedno jedyne słowo z twoich ust, które sprawi, że spędzę przy tobie całe życie. Jak dla mnie możesz tam stać nawet w tej swojej seksownej piżamce. — oznajmił z delikatnym uśmiechem i iskrzącymi od szczęścia oczami. — Poza tym jestem pewien, że lada moment znajdziesz rozwiązanie, bo kto, jak nie wielka Biedronka. — zwrócił się jeszcze do niej przed powrotem za ladę, by obsłużyć nowego klienta.

Marinette już w o wiele lepszym nastroju weszła do mieszkania, gdzie przywitała się z mamą. Przecież Adrien miał rację, na pewno szybko coś wymyśli. Opadła ciężko na kanapę, wgapiając oczy w Nadje Chamack, która to przedstawiała popołudniowe wiadomości. Na wieść o tym, że Biedronka i Czarny Kot są w rzekomym związku, przewróciła tylko oczami, a wtedy spostrzegła stojące na komodzie zdjęcie ślubne Sabine i Toma. Wtedy wpadła na pewien pomysł.

— Mamo? — zwróciła się do gotującej kobiety.

— Tak, córeczko? — zwróciła na nią uwagę.

— Czy masz może swoją suknię ślubną? — zaczęła niepewnie temat.

— Oczywiście! Chcesz ją dla siebie przerobić? — podchwyciła.

— Jakbyś nie miała nic przeciwko temu? — uśmiechnęła się. — Chodziłam dziś po sklepach, ale nie znalazłam nic wyjątkowego. Nie chcę też wyrzucać kupy pieniędzy, a przynajmniej będę miała naprawdę wyjątkową sukienkę, jeśli pozwolisz mi oczywiście dobrać się z nożyczkami do twojej. — zaśmiała się.

— Oczywiście, że ci pozwolę! — ucieszyła się, zmniejszając gaz pod patelnią. — Chodź, dam ci ją od razu.

Obie kobiety poszły do sypialni starszej z nich. Stanęły przy wielkim kufrze i podniosły nieco ciężkie drewniane wieko. W środku przywitały ich dziesiątki szpargałów i pamiątek z życia rodziców dziewczyny. Sabine wyciągnęła czarny pokrowiec i wręczyła go wzruszona do granic.

— Dziękuję, mamo. — przytuliła ją mocno. — Od razu zabieram się za przeróbkę! — oznajmiła hardo i niemal wybiegła z pokoju.

Zabunkrowała się u siebie na poddaszu, gdzie odgrodziła się od reszty pokoju parawanem. Adrien dostał kategoryczny zakaz przeszkadzania jej, czy zaglądania. Chciała mu zrobić niespodziankę.

Wieczorem siedziała przy toaletce, przeczesując włosy.

— Są piękne, powinnaś je częściej rozpuszczać. — zmaterializował się za nią. Wplątał swoje palce w jej miękkie i nawet długie włosy.

— Rozpuszczone są niepraktyczne. — mruknęła, plątając je w dwa luźne warkoczyki.

Tamtego wieczora oboje byli zbyt zmęczeni na patrol. Może i było to lekceważenie wroga, ale przecież mieli prawo wypocząć.

🔸🔹🔸

W czwartkowy wieczór Alya i Sabine urządziły Marinette coś na wzór wieczoru panieńskiego. Śmiały się, oglądały jakieś łzawe komedie romantyczne, pochłaniały kilogramy smakołyków i oczywiście plotkowały. Nino natomiast miał zająć się Adrienem.

— Tylko masz być grzeczny. — przestrzegła go narzeczona. Z głupkowatym uśmiechem zbliżył się do niej i szepnął kilka słów do ucha. Spłonęła szkarłatnym rumieńcem, odpychając go od siebie. — Idź już. — wymamrotała, zawstydzona.

Panie sączyły bezalkoholowego szampana, plotkując o wszystkim, co im na języki przyszło. Mimo nielicznego grona było bardzo zabawnie i przyjemnie.

— Opowiadaj, jak wam się układa. — dociekała przyjaciółka.

— Może to za mocne słowo, bo nikt taki nie jest, ale Adrien jest ideałem. — odparła pewnie po chwili zastanowienia. — Jest idealny dla mnie. Wiem, że mnie nigdy nie skrzywdzi i będzie wspaniałym tatą.

— Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że nareszcie jesteście razem. — przytuliła ją. — Mówiłam, że kiedyś zobaczy, jak cudowną jesteś dziewczyną i nareszcie go zdobędziesz?

— Mówiłaś. — potwierdziła, śmiejąc się cicho.

W piątek już od samego rana było zamieszanie. Zaraz po przebudzeniu wygoniła swojego blondyna z pokoju, by móc się spokojnie przygotować, w czym pomogła jej oczywiście Sabine. Po całej podłodze walały się wałki, spinki i inne przybory do włosów. Była zdenerwowana i roztrzęsiona i tylko jedno ją mogło teraz uspokoić. Po cichu zeszła na dół do salonu, gdzie na kanapie siedział Adrien. Bez słowa się do niego przytuliła.

— Wszystko dobrze? — zatroszczył się, przygarniając ją do siebie.

— Teraz już tak. — uśmiechnęła się do niego. — Jeszcze tylko sukienka, buty i możemy wychodzić. — cmoknęła go w policzek i uciekła na górę, by skończyć przygotowania.

Adrien dreptał w kółko przy schodach, nie mogąc się doczekać, aż ją zobaczy i nareszcie staną się już formalnie rodziną. Usłyszał cichy stukot, odwrócił się w stronę dźwięku i od razu jego twarz przyozdobił szeroki uśmiech, a w oczach zatańczyły te iskierki, które Marinette tak bardzo kochała. Stanęła na schodku, żeby być na równi z nim i zaplotła dłonie na jego karku.

— Gotowa? — zapytał podekscytowany.

— A ty jesteś absolutnie pewien tego, że chcesz mnie za żonę? — odpowiedziała niepewnie pytaniem.

— A to niby ja w tym związku zadaję głupie pytania. — mruknął. — Chodź już, bo się spóźnimy, a tego nie chcemy.

Wziął ją na ręce i sprawnie schodził po schodach.

— Adrien, zaraz się potkniesz i będzie nas czekać długa i bolesna droga na dół. — marudziła.

— Kochanie, nie jestem taką niezdarą, jak ty. — zauważył.

— No wiesz ty co?! — zaplotła ręce pod piersiami i groźnie na niego spojrzała.

— Oj, no nie dąsaj się. — cmoknął ją w policzek. — To jest takie urocze i kochane, kiedy mogę uratować moją Księżniczkę przed zrobieniem sobie krzywdy.

— Chyba muszę jeszcze przemyśleć przyszłość z tobą. — burknęła, kiedy odstawiał ją na ziemię.

Otworzył jej drzwi i przepuścił przodem. Nie byłaby sobą, gdyby się nie potknęła o próg. Szybko ją złapał i ustawił do pionu.

— I o tym właśnie mówiłem. — wyszeptał jej do ucha, na co zarumieniła się zawstydzona.

Zapewniła go o swoich i wsiedli do samochodu, którym ruszyli zacząć nowe życie.

👹👹👹

Ahoj!

Dawno mnie tu nie było, za co przepraszam, ale nie miałam jakoś weny. Rozdział trochę wymęczony.

Nie leniłam się przez ten czas. Pisałam one shota, którego chyba przerobię na osobne ff.

Powrót do przeszłości ||Miraculous||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz