partnerzy w zbrodni

147 20 2
                                    

– Do diabła z tym Seonghwą! – przeklina, gwałtownie odstawiając kieliszek z soju na ladę.

– Już już, bo jeszcze wylejesz – zaniepokojony Jungkook pochyla się, aby odsunąć nieco dalej postawiony niebezpiecznie blisko krawędzi trunek.

– Ale Jungkook! – odwraca się do niego z pretensją wypisaną w oczach – On jest takim dupkiem! Rozumiesz, że on gnębił jakiegoś starszego gościa na spotkaniu, a potem, bez zupełnie żadnego powodu, przywalił mu w nos?! Przecież ten człowiek jest chory, powinien siedzieć w kaftanie, a nie na stanowisku prezesa w tak dużej firmie!

Jeon wzdycha, wypijając swój kieliszek. Przełyka powoli alkohol, po czym znów spogląda na siedzącego obok Kima.

– A jesteś pewien, że nie miał powodu? Wątpię, że człowiek wyrachowany do tego stopnia jak on, narażałby swoją reputację od tak. Znaczy, wiadomo, nikt mu nie powie w twarz, że co on odpierdala, nawet jeżeli ktoś to widział, ale pracownicy między sobą pomyślą swoje. Myślisz, że dla zabawy ryzykowałby, że się to rozniesie i straci szacunek?

– Jestem pewien, bo co miałoby być powodem? On po prostu wychodził jak człowiek z biura razem z innymi uczestnikami spotkania. Co, krzywo stopę stawił i wielce szanownemu Parkowi się to nie spodobało? Nie rozśmieszaj mnie – ostatnie zdanie brzmi niewyraźnie. Język zaczyna mu się plątać od ilości wypitego alkoholu.

– Nie chce cię rozśmieszyć, tylko staram się patrzeć na sprawę obiektywnie. Zastanów się, czy twoja niechęć do niego nie przysłania ci logicznego wytłumaczenia jego zachowań.

– Tak, tak, sranie w banie – przewraca oczami – Nieważne, nie chce mi się już na ten temat gadać. Co ważniejsze, jak w pracy? Szef dopytuje o mnie?

– Na razie nie ma żadnej większej roboty, więc daje sobie radę. Był chyba raz o coś zapytać i zauważył, że cię nie ma, ale jak powiedziałem, że jesteś w toalecie, to przestał dopytywać.

– To dobrze. Oby się nie zorientował.

– Tak czy siak, musisz szybko znaleźć jakieś dowody na winę Parka. Nieważne, jak dobrze cię kryje, prędzej czy później to wyjdzie, a wtedy będzie grubo.

– Wiem, postaram się. Dziękuję, że mi pomagasz – szczerzy się, a Jungkook idzie w jego ślady.

– Jak mógłbym nie pomóc mojemu ulubionemu partnerowi? Zdrowie! – podnosi kieliszek do góry, aby stuknąć się nim z Hongjoongiem, który chętnie odwzajemnia gest

– Zdrowie! Jutro kolejny dzień pracy i kolejny bliżej zamknięcia tego dupka w pierdlu!

– W pierdlu! – powtarza wesoło, po czym obydwoje wybuchają gromkim śmiechem, kontynuując swoją cotygodniową popijawę.

Tego wieczoru Hongjoong miał srogie problemy z trafieniem do domu i może, ale tylko być może, zasnął pokonany na podłodze w przedpokoju.

———

– Dzień dobry.

– Dzień dobry. Wcześnie dzisiaj przyszedłeś – czarnowłosy zerka na wiszący na ścianie zegarek, po czym przywołuje Kima gestem dłoni – Masz grafik na dzisiaj?

– Mam – uśmiecha się kwaśno, wyciągając spod pachy teczkę. Z niej z kolei wygrzebuje mieniącą się wszystkimi kolorami tęczy kartkę, którą podaje przełożonemu.

Seonghwa bierze ją od niego i na jej widok o mało nie parska śmiechem. Na papierze rozpisane było absolutnie wszystko, od aktualnych przerw, zaplanowanych spotkań, przewidywanych porcji kawy, aż do możliwych opóźnień (z rozpisanymi dokładnie powodami, dlaczego mogą wystąpić) i rozwiązań, które mają im zapobiec.

paradise lost - 𝚂𝙷 𝚡 𝙷𝙹Where stories live. Discover now