czarny gołąb

112 17 16
                                    

– Boże... – wzdycha, otwierając drzwi do swojego apartamentu. Dopiero wrócił od Hongjoonga i czuje się wykończony.

Hongjoong... pewnie widział już jego wiadomość.

Tak będzie lepiej – powtarza w myślach, ściągając leniwie buty. Nie ma pojęcia ile razy już to sobie tłumaczył, ale ma nadzieję, że za którymś w końcu zacznie w to wierzyć.

Ponownie wzdycha, powolnym krokiem kierując się do kuchni. Nie ma siły na razie o tym myśleć. Zrobi sobie jakieś lekkie śniadanie i pójdzie...

– Woah! – podskakuje z przerażenia, dostrzegając nagle siedzącą nieruchomo sylwetkę w salonie.

– Yunho, boże – łapie się za serce, rzucając mu zirytowane spojrzenie – Prawie zszedłem na zawał.

– Przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć – jego brat wstaje, jednak coś w jego tonie głosu sprawia, że Seonghwa tężeje.

– Co się stało? – mruży oczy, prostując się, a Yunho zastyga, odwracając wzrok.

– Nic...

– Widzę, że coś jest na rzeczy. Poza tym nie czekałbyś na mnie niewiadomo ile bez powodu.

Młodszy zaciska usta w odpowiedzi i Seonghwa od razu wie, że ma rację. Krzyżuje ręce i wbija w niego oczekujący wzrok, na co Yunho zamyka oczy z rezygnacją.

– To... to matka – mówi po chwili – Chce cię widzieć.

– Ostatnio często ma taką zachciankę – kpi, odwracając się w kierunku kuchni – Dobrze, potem ją...

– Nie – przerywa mu, na co tamten unosi brew – Chce cię widzieć teraz. Przysłała mnie, żebym cię odebrał.

———

Całą drogę przebyli w ciszy. Seonghwa od razu zauważył, że jego brat jest w paskudnym nastroju, więc wstrzymał się z zadawaniem jakichkolwiek pytań.

Skłamałby jednak mówiąc, że podły humor brata go nie zaniepokoił. Yunho jest najbardziej spokojną i pogodną osobą, jaką można znaleźć na całym globie. Nigdy się nie denerwuje, zawsze się uśmiecha, zawsze chętny do pomocy.

Więc jeżeli taka kulka szczęścia jak Yunho jest w złym humorze, to jest źle. Nie, jest tragicznie.

Nie ma czasu się nad tym jednak dłużej zastanawiać, gdyż nim się obejrzał, stał już drzwiami tego cholernego gabinetu.

– Nie podoba mi się to – słyszy jak jego brat mruczy pod nosem, więc odwraca się do niego z pytającym spojrzeniem

– Co?

– Zobaczysz – zbywa go, kładąc rękę na klamce – Zobaczysz. I... przepraszam – dodaje, już trochę ciszej, otwierając drzwi.

W środku jak zwykle siedzi ona. Królowa świata, a przynajmniej za taką się uważa.

– Wejdźcie. Ty też, Yunho – dobiega ich głos matki, na co obydwoje posłusznie kiwają głową. Wchodzą do środka i stają tuż przed nią, schylając nisko głowę w ramach powitania.

– Witaj, matko – mówią niemal równocześnie, na co na twarz kobiety wstępuje uśmiech. Wtedy właśnie Seonghwa uświadamia sobie, że nigdy nie powiedział do niej "mamo". Rozmawiali wiele razy, nawet więcej niż z ojcem, ale on zawsze mówił na nią "matka". Tak samo zresztą Yunho.

Bo w ich życiach przepełnionych bogactwem nie było miejsca na miłość. Było tylko na pieniądze.

Tęsknie za Sanem – myśli, czując, jak serce boleśnie mu się przez to ściska. Patrzy na swoją matkę – tak do bólu wyrachowaną i zimną – i tęskni za nim. Za jedyną osobą, która pokazała mu kolory tego świata.

paradise lost - 𝚂𝙷 𝚡 𝙷𝙹Where stories live. Discover now