zegar bez wskazówek

142 20 8
                                    

– Dawaj teraz na filiżanki – podekscytowany ciągnie za rękaw załamanego Jungkooka w stronę wielkich, krecących się filiżanek, absolutnie nie zważając na jego sflaczałe kończyny i udręczony wyraz twarzy

– Ale ja już nie mogę...

– Obiecałeś, że pomożesz mi się rozerwać, tak? – odwraca się przez ramię i posyła mu pytające spojrzenie, na co tamten stęka, wywracając oczami

– Ale nawet ja mam limity...

– To będzie ostatnia – odpowiada, ignorując cichy szloch za jego plecami.

Minął już prawie tydzień od jego ostatniego spotkania z Seonghwą. Bardzo ciężko znosił już sam okres ich rozstania po postrzeleniu Parka, ale teraz, gdy dowiedział się o jego uczuciach i gdy spędził z nim noc... czuł, jakby uczucia, jakie do niego żywił, nagle drastycznie wzrosły.

Dlatego po tamtym bolesnym poranku przez jakieś 5 dni nie ruszał się z domu, leżąc plackiem i płacząc. Chyba nigdy żadne rozstanie go tak nie zabolało.

Zastanawiał się tylko, dlaczego? Przecież to nie tak, że byli razem i tęsknił za jego dotykiem, nawykami albo ich wspólnymi chwilami. Ba, przed seksem nigdy nawet się nie przytulali.

Kiedy więc zdążył zakochać się w Seonghwie po same uszy?

Nie wiedział. Jungkook też nie miał pojęcia, dlaczego tak mu odbiło na punkcie czarnowłosego, ale wiedział, że to nic zdrowego.

Dlatego w końcu wyciągnął go do wesołego miasteczka, żeby Hongjoong chociaż przez jeden dzień mógł cieszyć się życiem, a nie myśleć o tamtym dupku. Wiedział, że kocha karuzele, trampoliny, rzuty do celu i inne takie, więc wesołe miasteczko było idealne.

Nie przemyślał jednak tego, że on sam nienawidzi karuzel. Ma odruchy wymiotne od samego patrzenia na te kręcące się gówna, nie mówiąc o byciu w środku. Nie był też fanem tłumów, a tutaj jak na złość zebrało się pół Seulu, z czego większość to były małe, rozwydrzone kaszojady, drące się niemiłosiernie o byle drobnostkę.

Ale teraz te małe skurwysyny to był jego najmniejszy problem, albowiem wchodził właśnie do olbrzymiej filiżanki, która za chwile będzie się kręciła jak najebany Hongjoong próbujący wejść po schodach.

Niby rano wziął tabletkę na chorobę lokomocyjną, ale albo efekt działania zaczynał słabnąć, albo wykorzystał już limit szczęścia na dzisiaj, bo gdy tylko zapięli pasy, poczuł, jak zbiera mu się na wymioty.

– Hongjoong, to naprawdę nie jest dobry pomysł...

– Nie marudź, trzy minuty i będzie po wszystkim!

Chciał coś odpowiedzieć, ale w tym momencie mechanizm ruszył i filiżanka dźwignęła się ciężko z miejsca, szybko nabierając prędkości. Świat wokół zawirował, rozmywając się w plamy, a Jungkook natychmiastowo pobladł

– O... kurwa.

To były jego ostatnie słowa, zanim zarzygał każdy centymetr dookoła.

———

– Woah, stary... – wydusza, próbując nie zapowietrzyć się ze śmiechu – Nie wierzę, że zarzygałeś nawet rodziców za barierkami – parska, wycierając spływającą po jego policzku łzę – I jakiegoś psa! Kurwa, ten kundel miał włosy do podłogi, wyobrażasz sobie kąpanie go z tych rzygów?

Zmarnowany Jeon idzie obok roześmianego Hongjoonga, słucha jego żartów z tej sytuacji i po cichu modli się, żeby jakieś auto w pobliżu oszczędziło mu wstydu, straciło kontrolę nad hamulcami i zwyczajnie go rozjechało.

paradise lost - 𝚂𝙷 𝚡 𝙷𝙹Where stories live. Discover now