ziejąca pustka

120 16 0
                                    

– Miałem trzy operacje? – pyta, biorąc od brata kubek z gorącą herbatą.

Yunho kiwa potwierdzająco głową, przysuwając się lekko do Seonghwy. Po tym jak prawie go stracił, boi się odstępować go na krok. Co prawda od jego przebudzenia minęły już trzy dni, a lekarze zapewnili go, że wszystko już z nim w porządku i po sowitym odpoczynku będzie zdrów jak ryba, ale gdzieś w głowie młodszego wciąż tkwił ten toksyczny, wyżerający od środka strach.

Strach, że już więcej nie zobaczy swojego brata żywego.

Od zawsze byli ze sobą zżyci, to żadna niespodzianka, że tak to na niego wpłynęło. Ale widok zakrwawionego Parka, leżącego bezwładnie na ziemi, z rozlewającą się wokół niego ciemną kałużą krwi... to było jak cios w policzek. Jak kubeł zimnej wody.

Krew jego brata była dla niego czymś przerażającym. Jeżeli ten Seonghwa, tak ostrożny, nieufny i wyrachowany człowiek dał się zranić, to jest źle. Bardzo źle.

Jego krew była dla niego ostrzeżeniem. Zwiastunem czegoś okropnego.

– To sporo – głos Parka przywraca go do rzeczywistości.

Ponownie kiwa głową.

– Na dodatek były to bardzo skomplikowane operacje. Przez chwilę myślałem, że... – przełyka ślinę, próbując zażegnać narastającą w jego gardle gulę – Że ci się nie uda.

Seonghwa uśmiecha się, ale oczy ma przepełnione współczuciem.

– Byłeś tutaj cały ten czas? – nakrywa wolną dłonią jego dłoń, a Yunho spuszcza wzrok.

– Całe dwanaście godzin dzień w dzień – szepcze, czując zaciskające się na jego dłoni palce brata.

Czarnowłosy odstawia kubek na bok, robiąc to samo z naczyniem Yunho. Następnie przyciąga do siebie młodszego i – uważając na założoną szynę – zamyka go w serdecznym, pełnym wdzięczności uścisku. Krzywi się lekko, kiedy rana na jego brzuchu zaczyna piec, ale natychmiast ją ignoruje. Ma teraz ważniejsze rzeczy na głowie.

Na przykład swojego braciszka.

– Dziękuję – mruczy w jego włosy, na co tamten zaciska mocno powieki, delektując się uspokajającym ciepłem bijącym z ciała starszego. Żyje. Jest tu z nim, cały i zdrowy. To ciepło jest tego najlepszym dowodem.

Nie płacze. Wypłakał już wszystkie łzy, stojąc za tymi przeklętymi drzwiami do pokoju z numerem 104, tyle razy czekając na werdykt.

Teraz jego ciało przepełnia po prostu uczucie szczerej ulgi. Korzysta z bliskości, której mógł już nigdy nie zaznać.

– Ile łącznie byłem nieprzytomny?

Zagryza wargę. Nie odpowiada od razu, wiedząc, że Seonghwa nie będzie zadowolony z odpowiedzi. W końcu wzdycha, układając się wygodniej w jego ramionach

– Miesiąc.

– Miesiąc? – powtarza po nim, tak jak Yunho przypuszczał, niezadowolony – Firma pewnie przypomina już statek papierkowej roboty.

– Nie do końca – posyła mu z ukosa słodki uśmiech – Zajmowałem się większością papierkowej roboty. Zostały jedynie najważniejsze dokumenty, które koniecznie musisz obejrzeć ty.

W odpowiedzi Park patrzy na niego przez chwilę w milczeniu, po czym przenosi wzrok nad jego głowę.

– Co?

– Nic, szukam aureoli, ale chyba masz taką przeźroczystą – stwierdza zupełnie poważnym tonem, a Yunho daje mu z zawstydzeniem lekkiego kuksańca zdrową ręką

paradise lost - 𝚂𝙷 𝚡 𝙷𝙹Where stories live. Discover now