Prolog: początek

138 6 0
                                    

Ciemność przerażała wielu. Była jak duch, potworna, acz niematerialna, jednak tworząca wyraźne zagrożenie. Tak przynajmniej widzieli ją mieszkańcy Ravki, od lat żyjący w cieniu gigantycznej Fałdy, ucieleśnienia mroku. Gdyby ciemność była miejscem, tak o niej mówili. Przeszkoda niemal nie do pokonania, choć sporo przepraw kończyło się sukcesem, nie istniała żadna gwarancja, że podróżnik, który postanowi podjąć się takiej próby, wróci żywy. Już sama wzmianka wystarczała, by dowolna rozmowa nabrała znacznie bardziej przygnębiającego tonu. Większość ludzi bała się ciemności. Ci mądrzejsi zdawali sobie sprawę, że to nie jej należy się bać, a tego, co czai się w mroku.

Valeria Lebedeva już dawno przestała się bać jednego i drugiego.

Od tak dawna żyła w ciemności, że mrok stał się jej sprzymierzeńcem, cichym towarzyszem i najbliższym przyjacielem, pomagającym jej ukryć jej własną naturę. Mogła go rozproszyć, nosiła w sobie wystarczająco światła. Jednak wtedy straciłaby swoją najlepszą ochronę.

Wiedziała, czym jest. Wiedziała, choć nigdy nie przeszła testu, który zidentyfikowałby ją jako Griszę. Jej moc ujawniła się już dawno, pamiętnej, burzliwej nocy, kiedy fjerdańscy Drüskelle zamordowali jej rodzinę. Jednak nawet oni byli bezsilni wobec nagłego, oślepiającego błysku, będącego dla jedenastoletniej wtedy dziewczyny jednocześnie wybawieniem i wyrokiem.

Przywoływacz Słońca. Mityczna wręcz umiejętność, przypisywana świętym, dar władania światłem, jasnością, mogącą rozpędzić mrok Fałdy. Tak przynajmniej widzieli to mieszkańcy Ravki, bo sama Valeria miała na ten temat skrajnie odmienny pogląd. Coś, co dla większości było przejawem świętości, dla niej stanowiło jedynie praktyczną umiejętność, której opanowanie nie przyszło jej łatwo, a ukrycie jeszcze trudniej. Sama swoje światło nazywała w myślach Przedświtem, to mniej kojarzyło jej się z przezwiskiem świętej, za którą w żadnym razie się nie uważała. W końcu czy prawdziwa święta może być mordercą?

Nie chciała zabić tych łowców. Jednak nie chciała też umrzeć, a to dla jej podświadomości miało znacznie wyższy priorytet. W zasadzie nie miała pewności, czy ich zabiła, wiedziała tylko, że żaden z odzianych w futra mężczyzn już się nie podniósł, gdy dosięgnął ich złoty rozbłysk. Bała się sprawdzać, czy żyją, zamiast tego uciekła, wiedząc dwie rzeczy: jest zdana na siebie i za żadne skarby nie może pozwolić, by ktoś dowiedział się, co potrafi. Owszem, gloryfikowano by ją, ale i jej czyn, z którym nigdy się nie pogodziła. Poza oczywistym faktem, że trafiłaby na wojnę jako kolejny trybik w maszynie. Tam zabiłaby jeszcze więcej ludzi. Ta myśl działała jak kubeł zimnej wody za każdym razem, gdy wątpiła w to, czy uda jej się opanować własne światło. Nauczenie się kontroli nie było proste, zwłaszcza samotnie, ale po kilku latach doszła do wprawy wystarczającej, by nie rzucać się w oczy. Jednocześnie uczyła się, pracowała w cyrku, barach i na ulicach, dopuszczała się drobnych kradzieży, robiła wszystko, by przeżyć, nie będąc zależną od nikogo.

Bycie na czyjejś łasce ją przerażało. Wiedziała, co oznacza bycie zdanym na kogoś, jej rodzice właśnie przez to stracili życie. Zaufali niewłaściwej osobie. Valeria przez długi czas nie ufała więc nikomu. Nie planowała robić tego nigdy, ale życie szybko napisało swój własny scenariusz w postaci kolejnego wyrzutka, z którym jej los połączył szczęśliwy przypadek.

Nadine Raskolnikov poznała jako sprzedającą przemycone towary paserkę z talentem do przemykania niezauważoną. To właśnie ten talent zapewnił jej tak owocną karierę w tym zawodzie, w którym standardem byli handlujący kątem piętnastolatkowie, wpadający najdalej po tygodniu. Nadine była niewiele starsza, ale na rynku działała od trzech lat i miała całkiem przyzwoite rezultaty. Niewystarczające, by samej utrzymać się w mieście, ale większe, niż jej koledzy po fachu. Rozpowiadane na ulicach plotki mówiły, że jej rodzina uciekła przed wojną, nie chcąc, by wcielono ich do armii, ale o tym, by sama paserka była griszą, nie było nic wiadomo mimo, że sekret nie bycia przyłapaną na niezbyt legalnej działalności wielu jej konkurentom spędzał sen z powiek.

W okruchach - GrishaverseWhere stories live. Discover now