Rozdział 22: odkryte

34 3 0
                                    


Val uniosła się na łokciu i przeciągnęła z westchnieniem, czemu towarzyszył głośny trzask wydany przez jej kręgosłup. W ciągu ostatnich dni fizycznie naprawdę dała sobie popalić, o czym świadczyły chociażby plamy żółtych i fioletowych siniaków na jej nogach i talii, nieodłączna część wizerunku każdego cyrkowca, a i jej psychika wiele zniosła, ale teraz wszystko zaczynało się układać. Sytuacja była klarowna, żadnego niewypowiedzianego sekretu, żadnego cienia podejrzeń we własną stronę... za to relatywnie stabilna pozycja i skaczący wokół niej atrakcyjny facet. Tyle wystarczyłoby do szczęścia niejednej arystokratce. A w zasadzie większości musiało wystarczyć i mniej.

– Dwie noce z rzędu... – westchnęła, przeciągając się jeszcze raz. – Święci!

– Przesada?

– A czy ja narzekam? – odwróciła się i spojrzała w czarne oczy Aleksandra. Uśmiechał się.

Zwyczaje mieli podobne nawet w kwestii własnego ciała. Valeria widziała już wielu Griszów, którzy kiedy tylko zarobili na treningu kilka siniaków, czy obtarć, natychmiast biegli do Uzdrowiciela, by je usunąć, bo były bolesne i nieestetyczne, a ci, którym przytrafiły się blizny na froncie rzadko kiedy je zatrzymywali, lub wręcz przeciwnie, nosili jak jakieś trofeum. Kirigan był pod tym względem gdzieś pomiędzy. Trzy szramy na twarzy, które miał kiedy jeszcze w Os Kervo wpadła na niego na ulicy, kazał usunąć, podobnie jak otwartą ranę na grzbiecie dłoni, ale jego klatkę piersiową i plecy przecinała cała masa siniaków i mniejszych lub większych blizn, niektóre wyglądające wręcz jak ślady po strzałach. Ktoś nieświadomy niczego mógłby się zastanawiać, jakim cudem ten człowiek przeżył tyle ataków na siebie, ale Val wiedziała swoje. Griszę o takiej mocy wcale nie było łatwo zabić. W pewnym sensie przekonała się o tym na własnej skórze, kiedy znalazła się w sytuacji, która spokojnie mogłaby pozbawić ją życia, ale została jej po niej tylko brzydka szrama na żebrach i części brzucha. Nie chciała jej usunąć. Przez długi czas właśnie ta blizna była jej gwarancją bezpieczeństwa, a potem stanowiła dobrą pamiątkę. A przy tym rzadko była okazja, żeby ktoś mógł ją zobaczyć.

– Choć siniaki masz takie, jakbyś co najmniej uczestniczyła w wyjątkowo zagorzałej bójce! – zaśmiał się, wskazując na jej nogi, poznaczone fioletowymi plamami. Te akurat były jej najmniejszym zmartwieniem, ale niewtajemniczonych w cyrkowe sztuki potrafiły zszokować.

– A to niby tylko materiał! – wytknęła. – Ale to błahostka, za parę dni znikną, poza tym nadal nie są tak spektakularne, jak chociażby to. – stuknęła palcem wyjątkowo okazałą jasną plamę o poszarpanych brzegach tuż pod żebrem Aleksandra. – Co to było? Za duże jak na pistolet.

– Nowoziemski karabin powtarzalny, na wylot. – odparł z błyskiem w oku. – Bitwa na froncie północnym. – mimowolnie wytrzeszczyła oczy. – Ale poza siniakami też masz się czym pochwalić. – przesunął czubkami palców po tej dokładnie jasnej linii szpecącej jej bok i brzuch, powodując u niej mimowolny dreszcz. – Bójka w podziemiu?

– Nóż zdradzonego kochanka. – odparła z westchnieniem, czym spowodowała jego śmiech.

Ponownie westchnęła. Nie lubiła opowiadać tej historii, w zasadzie znała ją tylko Nadine, bo była to jedna z nielicznych chwil, kiedy czuła się całkowicie bezradna. Zagubiona, za to wciąż mająca nadzieję na stłumienie swojego talentu, co wtedy niestety jej się udało. Wyciągnęła potem wnioski, przestała ruszać się gdziekolwiek bez co najmniej jednego ukrytego noża, czy innej broni i włożyła naprawdę sporo wysiłku, by nauczyć się skutecznej techniki samoobrony i opanowania własnego daru. Samą sytuację zapamiętała jednak jako moment swojej największej słabości, coś, co nie chciała, by kiedykolwiek się powtórzyło. Pomyślała jednak, że teraz jest na lepszej do tego drodze, niż kiedykolwiek, skorupa przestraszonej dziewczynki zaczynała powoli pękać. Choć nie minęło wcale wiele czasu, nie była już tą samą osobą, która ze sporym wysiłkiem osłaniała ludzi w Novokribirsku przed nacierającą ciemnością. Jej moc promieniała jak nigdy dotąd, może i ona powinna uchylić nieco szklanej kuli, w której zamknęła się lata temu.

W okruchach - GrishaverseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz