Rozdział 20: ogień i cień

38 3 0
                                    

Valeria podskoczyła, gwałtownie wyrwana ze snu. Nie była dokładnie pewna, co ją obudziło i dlaczego, ale zajęło jej chwilę by zrozumieć, dlaczego nie jest we własnej sypialni. Dopiero znajomy zapach chłodnej nocy i sylwetka śpiącego obok niej Aleksandra sprawiły, że pokojarzyła fakty i odetchnęła głęboko. Tak, to był udany wieczór. Dała naprawdę dobry występ, spotkała kolejną z przyjaciółek swojej matki, która na dodatek wyraziła chęć pomocy... i zaciągnęła do łóżka najlepszą partię w Małym Pałacu, co okazało się być warte każdej sekundy. Dina naprawdę nie zalewała, kiedy mówiła, że nie pożałuje.

Fizycznie owszem, nie żałowała, ale teraz pomyślała, że może powinna się była ze spełnianiem swoich żądz wstrzymać do czasu aż zdobędzie trochę więcej informacji, a na pewno wykorzysta wszystkie tropy, jakie miała. A nadal nie znalazła metody, by rozgryźć to, co powiedziała jej Baghra, o tajnej galerii i historii dwóch sióstr. Nieco zirytowana przewróciła się z pleców na brzuch, boleśnie czując swoje wieczorne aktywności, także te cyrkowe i owinęła się ciaśniej kołdrą. W sypialni permanentnie czuć było jakiś powiew, choć nie była pewna, czy to przez fakt, że apartament znajdował się na rogu skrzydła, czy był to przeciąg od przejścia ewakuacyjnego, czy jeszcze coś innego...

– Przecież tam była galeria! – Val poderwała się gwałtownie i natychmiast zadygotała z zimna. Całe szczęście jej nagłego wspomnienia zdołała nie wykrzyczeć, ale i tak okazała się za głośna.

– Co jest? – usłyszała zaspany głos Kirigana. – Val?

– Nic, łazienka. – skłamała bez zająknięcia i wyślizgnęła się z łóżka. – Śpij dalej.

Pospiesznie ubrała się w swój kombinezon i owinęła podniesioną z podłogi keftą, jednocześnie przypominając sobie coraz więcej. Kiedy była mała i dopiero poznawała te korytarze, razem z jej przyjacielem znaleźli tam miejsce wprost idealne na tajne kryjówki, duże pomieszczenie z całą masą gratów, pomiędzy którymi można się było schować, budować fortyfikacje, czy po prostu nimi bawić. I rzeczywiście wiele tam było także dzieł sztuki. Nie mogła uwierzyć, że o tym tak po prostu zapomniała! Nie miała tylko pojęcia, czy sama będzie tam w stanie trafić, ale musiała spróbować, nie mogła odpuścić, zwłaszcza teraz, gdy w końcu zrozumiała!

Z sypialni wyszła na pamięć, dopiero, gdy znalazła się w salonie, przywołała swoje oświetlające drogę iskierki. Buty trzymała w ręku, chłód podłogi mroził jej stopy, ale za bardzo bała się, że dźwięk obcasów kogoś obudzi, a bardzo nie chciała, by któryś gwardzista, lub, co gorsza, sam generał, zobaczył, jak znika w tajnym przejściu. Znalazła na ścianie mechanizm, który je otwierał, uchyliła sekretne drzwi tylko tak szeroko, by się zmieścić i zaraz zamknęła z powrotem. Dopiero wtedy odetchnęła z ulgą, mogła sobie pozwolić na nieco więcej swobody.

Zaczęła od założenia butów, bo tutaj kamień był wręcz lodowaty. Przyzwała też nieco więcej światła i setkami drobnych, unoszących się w powietrzu iskier, oświetliła korytarz. Żeby mieć jakąkolwiek szansę trafienia do tej galerii, nie mogła przeoczyć żadnego potencjalnego znaku rozpoznawczego, szła więc powoli. Na szczęście wydawało jej się, że pomieszczenie, którego szukała znajduje się całkiem blisko apartamentu generalskiego, a na pewno jest na prawym skrzydle pałacu. Natrafiając na odgałęzienia, niektóre przejścia eliminowała znając je już bardzo dokładnie, niektóre usiłowała odtworzyć na podstawie rozkładu reszty budynku, lub swoich bardzo szczątkowych wspomnień, a w niektóre sama wchodziła. Czuła się, jakby eksplorowała labirynt, w którym celu nie ukryto na środku, a w jakimś przypadkowym punkcie, o którym nie wiadomo było nawet, w jakiej części się znajduje.

Zawracała za każdym razem, gdy miała wrażenie, że zbytnio zbliża się do frontowej części pałacu, pokonywała mniejsze lub większe schody, korytarz poszerzał się i zwężał, kilkakrotnie musiała też posłużyć się trikiem z początku jej i Nadine kariery w Drugiej Armii i po prostu znaleźć najbliższe wyjście i określić swoje położenie na podstawie pałacowego korytarza, ale w końcu, po niemal pół godziny zataczania kółek, trafiła w miejsce, które ponownie odblokowało wspomnienie. Był to jeden z szerszych segmentów, już w podziemiach budynku, na suficie widać było nawet fragmenty fundamentów. Idealnie nadawał się on na zainscenizowanie w nim katakumb, czy mrocznej fortecy i dokładnie to swego czasu robili. Valeria ucieszona pomyślała, że teraz wreszcie wie, w którą stronę ma się udać. Wcześniej nie przyszło jej do głowy, żeby sprawdzać piwnice. Jeśli przejdzie aż do zwężenia korytarza, po lewej ręce powinna natrafić na dębowe drzwi. Za starych czasów były zamykane... ale to właśnie wtedy nauczyła się otwierać zamki bez użycia kluczy.

W okruchach - Grishaverseحيث تعيش القصص. اكتشف الآن