Rozdział 25: potwór

32 4 0
                                    

W garderobie było ciemno i, co najważniejsze, pusto. A dodatkowo posiadała łazienkę i znajdowała się w miejscu, do którego byli w stanie dotrzeć i gdzie nikt by im nie przeszkodził, nie zobaczył Valerii w tym stanie, stanie, w którym tak bardzo nie chciała być widziana. Zaledwie Kirigan zamknął drzwi, dziewczyna osunęła się na podłogę i łkając, zwinęła w kącie, suknię miała podartą, krwawiła z rany na plecach, a makijaż spływał po jej twarzy razem z łzami. A widząc ją teraz, zobaczywszy, co się stało, był przekonany, że rozumie, dlaczego tak opierała się przed wykorzystywaniem swojego daru, dlaczego nie poszła po pomoc do armii i nie miało to nic wspólnego z chęcią nie bycia odkrytą.

– Val. – powiedział cicho, podchodząc do dziewczyny.

– Zostaw mnie, Aleksander. – wyjąkała. – Daj mi spokój!

Westchnął głęboko. Rozumiał jej ból, znał go aż za dobrze, z pewnością wystarczająco dobrze by wiedzieć, że to, co miała ochotę teraz zrobić, nijak się miało do tego, co powinna i co faktycznie by jej pomogło. Wiedział co to znaczy niezamierzenie pozbawić kogoś życia, mieć wrażenie, że własna moc jest potworem mieszkającym w twojej skórze... miał tylko nadzieję, że zdoła zaoferować jej lepsze wsparcie, niż on sam kiedyś dostał.

– Val, wiem, że mówienie o tym boli, zwłaszcza teraz. – przykucnął obok niej. – Ale muszę cię o to zapytać, muszę wiedzieć dokładnie, co wtedy przeżyłaś. Czy właśnie to stało się z bojówką, która napadła ciebie i twoich rodziców?

Dziewczyna na moment spojrzała mu w oczy, po czym załkała jeszcze głośniej, przyciągając kolana do klatki piersiowej, zupełnie nie zważając na bolesną ranę na plecach. To w zupełności wystarczyło mu za odpowiedź. Usiadł na podłodze obok niej, zachowując dystans, widział, że ona naprawdę nie chce być teraz dotykana.

– Spokojnie. – kontynuował tak uspokajającym głosem, jak tylko zdołał. – Wiem, że czujesz się, jakby twój dar czynił cię potworem, ale teraz jesteś bezpieczna. Musiałaś ich zabić, inaczej oni zabiliby ciebie. Przeżyłaś i przeżyjesz to dalej, wiem to. Bo sam to przeżyłem, o czym doskonale wiesz. Próbowali cię zniszczyć, twoją dumę, twoją siłę, ale tego nie da się zabrać, a z pewnością nie tobie. Nigdy.

Nadal płakała, nie była w stanie przestać. Nie oczekiwał tego od niej, a przynajmniej nie teraz, potrzebowała czasu, czasu, przez który zamierzał przy niej być. Zrobić dla niej to, czego nikt nie zrobił dla niego. Ale wciąż potrzebowali załatwić tę sprawę, Valeria nie mogła teraz zniknąć, musieli tam wrócić choć na chwilę, pokazać się dworzanom, królowi, wcisnąć im jakąś bajeczkę o tym, dlaczego ukryli jej moce. Wiedział, że to będzie dla niej najtrudniejsze, ale nie dało się tego uniknąć, a czasem trzeba zrobić to, co konieczne. Wziął wdech.

– Przebierzemy cię, umyjemy, usuniemy z ciebie każdy ślad.

– Proszę, zostaw mnie! – jęknęła słabo.

– Zrobimy to! – powtórzył bardziej stanowczo. – Zrobimy to dla ciebie, dla Nadine, dla całej Ravki. Próbowali zniszczyć nas oboje, nie uda im się to! Bo świat nigdy się nie dowie, co ci zrobili.

– To niemożliwe! – potrząsnęła głową. – Już wiedzą!

– Jest możliwe, bo wyjdziesz stąd i staniesz przed dworem, jakby nic z tego się nie wydarzyło. – dziewczyna załkała w proteście, ale nie zważał na to. – Możesz to zrobić. Musisz. Tak, widzieli cię, więc musisz jak najszybciej zdusić wszystkie plotki. Val, następna godzina zdefiniuje cię albo jako kłamcę i tchórza, albo potężnego stratega, który wiedział, jakie konsekwencje będzie miało przyznanie się do swojego daru i podjął ryzyko. Nie pozwól im wygrać. – westchnął, wyciągając do niej dłoń. – Zaufaj mi i pozwól sobie pomóc. Uwierz, że mogę ci pomóc, bo przysięgam ci, że mogę.

W okruchach - GrishaverseTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang