Rozdział 19: Breathe Me

48 4 0
                                    

Nadine kiedy rano wstała, poczuła wręcz ulgę widząc, że jej przyjaciółka chrapie rozwalona we własnym łóżku. Z jej twarzy zniknął już dodany pigment, a sukienka i nowa, galowa kefta nie wisiały na drzwiach szafy, a wyraźnie zakurzone na brzegach leżały przerzucone przez oparcie jednego z foteli, najwidoczniej by pokojówki wzięły je do wyprania. Formatorka przegapiła powrót przyjaciółki, domyślała się więc, że kiedy wróciła, było już naprawdę późno, ale co w takim razie robili? Przecież spektakl cyrkowy na pewno nie trwał czterech godzin.

– Wstawaj, Mały Pałac płonie! – zawołała z progu.

– C... coo...? – wyjąkała Valeria, zaplątana naprawdę dziwacznie w swoją kołdrę i koszulę nocną.

– Na śniadanie się spóźnisz! – szturchnęła ją przyjaciółka, już prawie całkiem ubrana. – Widzę, że randeczka była sympatyczna, bo się nie spieszyłaś z powrotem!

– Wróciłam koło północy, Nadine! – wymamrotała wciąż półprzytomna Val. – To ciebie ścięło spać wcześniej!

Uniosła głowę. Nie spała za dobrze, przez sen wciąż dręczyły ją wątpliwości. Nie była pewna, czy poprzedniego dnia nie posunęła się za daleko, teraz, gdy euforia opadła, patrzyła na wszystko zupełnie inaczej, ale pocieszał ją jeden szczegół: Kirigan nie naciskał na nią, gdy tylko zrobiła się niepewna. Wręcz przeciwnie, przerwał ich niespodziewaną rundę obściskiwania się i zapytał, czy wszystko w porządku, nie wymagał od niej kontynuowania, a w spokoju wysłał ją do łóżka. Powróciło do niej jej przemyślenie sprzed jakiegoś czasu, ten człowiek miał wiele wad, w każdym innym aspekcie w stu procentach można go było uznać za aroganckiego łajdaka, ale w podejściu do kobiet był porządniejszy, niż ktokolwiek, kogo Valeria do tej pory spotkała. Zwłaszcza po wczorajszym miała już pewność, że jakkolwiek sytuacja by się nie rozwinęła, w tym aspekcie jej nie wykorzysta, nie zrobi jej krzywdy. Ten wniosek nieco podnosił ją na duchu.

Po kwadransie wysiłków, Nadine udało się w końcu poderwać ją z łóżka. Osiągnąwszy to, poszła na śniadanie, zostawiając przyjaciółkę w rękach ich pokojówek, które z energią zupełnie przeciwną tej Słonecznej, pomogły jej rozpocząć dzień o relatywnie ludzkiej porze. Jej spóźnienie się na śniadanie miało też tą dobrą stronę, że większość Griszów już zjadła, Val mogła więc zająć jedno z już pustych krzeseł przy stole Somatyków. Kirigana nie było w jadalni, na co odetchnęła z ulgą, pomimo faktu, że przecież umówiła się z nim na poranny trening. Na samą myśl jednak odczuwała niepokój. Nie miała pojęcia, jakie konsekwencje będzie miał jej wyskok z poprzedniego dnia, przecież ta relacja z założenia miała być tylko grą! Dlaczego właśnie wpakowała się we flirciarskie podchody?

– Co jest, Val? Słabo spałaś? – Mera siedząca obok zmarszczyła brwi.

– Trochę. – mruknęła. – Położę się po południu i będzie lepiej.

– Przede wszystkim spała krótko! – Nadine natychmiast wkopała całą jej konspirację. – Taki los jak ci się przeciągnie randeczka!

Valeria wymierzyła jej celnego kopniaka pod stołem, ale już było za późno. Oczy Mery nagle zrobiły się dwa razy większe, a Dunya wychyliła się zza niej, minę miała wyraźnie zszokowaną. Słoneczna przypomniała sobie wczorajsze słowa Diny (która odkąd zobaczyła jej minę, gdy zeszła do jadalni, z pełną premedytacją rzucała jej dwuznaczne spojrzenia) i natychmiast postanowiła bronić swojego honoru, co w gruncie rzeczy całkiem ją rozbudziło. Nagle pomyślała, że może o to właśnie chodziło Nadine.

– Za to u siebie, warto nadmienić! – warknęła. – Nie moja wina, że namiot cyrkowy jest kawał drogi stąd! A o wiele ciekawszą informacją, niż moja aktywność nocna, czy też raczej jej brak, niech będzie fakt, że to dokładnie ten sam cyrk, w którym występowałam!

W okruchach - GrishaverseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz