Rozdział 1 : ,, ... ja i wieś?"

338 10 25
                                    

~ ❄︎ ~

     Stałam właśnie z moimi rodzicami na ogromnym peronie. Uznali oni, że zrobiło się zbyt niebezpiecznie, żebym mogła zostać z nimi. Nie byłoby wcale niebezpiecznie gdybyśmy zostali w starym domu. Miałam jechać do jakiegoś starego profesora. Do tego co gorsza na wieś. Przecież to jeszcze większa katastrofa, niż mieszkanie na tej biednej dzielnicy. Czym ja sobie na to wszystko zasłużyłam?! Przecież dobrze się uczyłam. Pomagałam innym. Zrobiłam bardzo dużo dobrych uczynków. Na przykład raz pomogłam wybrać Tori sukienkę na randkę. Było to nie lada wyzwaniem, ponieważ dziewczyna ta miała dość nietypową figurę i każda stylizacja wyglądałaby na niej okropnie. Udało mi się znaleść sukienkę, która idealnie do niej pasowała. Pomogłam też Elenie znaleść dobrego chłopaka. Co było trudne, bo była tak głupia, że nikt jej nie chciał. Zorganizowałam kasting. Z początku nie podobał mi się żaden i miałam ochotę wyrzucić każdego. Jednak później znalazło się kilku porządnych. Niestety wygrał chłopak, któremu najmniej kibicowałam, ale ważne, że jej się podobał. Tych dobrych uczynków było o wiele więcej. Więc dlaczego los zsyłał na mnie takie okropieństwa?!

Dobrze wiesz czemu.

     Na peronie widniało bardzo dużo ludzi. Najwiecej to chyba było młodych żołnierzy, żegnających się ze swoimi rodzinami, czy ukochanymi. Na drugim miejscu zdecydowanie mogłabym postawić dzieci. Zapłakane żegnały się ze swoimi matkami i ojcami. Oni wszyscy odczuwali taki ogromny smutek. Ja natomiast złość i zirytowanie. Nie chciałam jechać na jakąś idiotyczną wieś. A w środku chciało mi się płakać, bo wiedziałam, że widziałam ich prawdopodobnie ostatni raz. Nie chciałam ich opuszczać.

— Wszystko masz? — Zapytała mama ze łzami w oczach, a ja przewróciłam tylko na to swoimi. Tak naprawdę tylko grałam obojętną.

W środku umierałam z smutku.

— Wiesz, dużo tych rzeczy i tak nie mam. — Odpyskowałam jej, podnosząc do góry moją małą walizkę. Mamie było wyraźnie przykro, ale nie interesowałam się tym.

Mi też było przykro, w środku.

Tata natomiast zgromił mnie wzrokiem.

— Zwracaj się do matki z szacunkiem. — Mężczyzna zwrócił mi uwagę, a ja tylko prychnęłam na jego słowa.

Dusiłam się łzami, w środku.

— Przecież normalnie odpowiadam. — Burknęłam zirytowana, zakładając ręce na piersi. Chciałam jak najszybciej opuścić ten durny peron.

Chciałam zostać z nimi jak najdłużej.

— Dobrze, że tak się stało. Na za dużo Ci pozwalaliśmy i za dużo miałaś, ale od teraz się to zmieni. — Oznajmił stanowczo tata, ale ja nic nie zrobiłam sobie z jego słów. Miałam to gdzieś.

Nie miałam.

— Mam to gdzieś i tak za kilka lat się wyprowadzę. — Odparłam obojętnie, dalej stojąc z rękoma skrzyżowanymi na piersi.

— Proszę bardzo, zobaczymy jak sobie bez nas poradzisz.

— Uspokójcie się, proszę. — Mruknęła spokojnie mama, który do tych czas była cicho. — Córeczko proszę Cię uważaj na siebie i bądź grzeczna. Profesor to starszy człowiek. — Dodała łagodnym głosem kobieta, dotykając mojego ramienia, po czym mocno mnie do siebie przytuliła. — Kocham Cię skarbie. — Wyszeptała wprost do mojego ucha, ale ja się nie odezwałam.

Mój szary świat || Piotr Pevensie Where stories live. Discover now