Rozdział 20

59 3 0
                                    

~ ❄︎ ~
❄︎ TELMAR 2 ❄︎

Wstałam bardzo wcześnie rano. Postanowiłam po przechadzać się po telmarskim ogrodzie, który swoją drogą nie był tak ponury, jak cały zamek. Wręcz przeciwnie był naprawdę duży i klimatyczny. Może i nie było w nim tam wiele kolorowych i różnorodnych kwiatów, jak w Ker-Paravelu, ale zieleń też była ładna. Naprawdę bardzo ładna i szczerze powiedziawszy bardzo uspokajała. Chciałam się trochę odstresować, przed spotkaniem z radą i Królem Kaspianem. Jako młoda królowa, odczuwałam naprawdę ogromny stres i lęk przed tym spotkaniem. Bałam się, że ktoś mógł mnie skrytykować lub inaczej odebrać moje słowa. Byłam dosyć pewną siebie osobą i nie dałam sobie w kaszę dmuchać, jednak mimo to bałam się tego spotkania. Od tego sojuszu zależało to, czy Narnia będzie bezpieczna. Chciałam pokazać też, że mimo swojego młodego wieku byłam dobrą królową. Dlatego musiałam zrobić jak najlepsze wrażenie. To było naprawdę trudne i przerażające, ale wiedziałam, że musiałam być silna i zaufać swoim instynktom. W końcu od dziecka miałam niesamowity urok osobisty, na pewno wszystko pójdzie po mojej myśli.

Szłam w stronę swojej komnaty, ponieważ za około 10 minut miało odbyć się spotkanie. Chciałam zobaczyć czy Piotr wstał i był gotowy. Znając jego najprawdopodobniej spał. Z jednej strony dobrze, że wziął mnie, bo gdyby był z Edmundem oboje by zaspali.

Gdy miałam już wchodzić po schodach, nagle usłyszałam znajomy głos i bardzo interesującą rozmowę. Podeszłam bliżej uchylonych drzwi i zaczęłam słuchać. Wiedziałam, że to było niegrzeczne, ale coś mi podpowiadało, żebym jednak podsłuchała.

- I co o tym sądzicie? - Zapytał król Kaspian. Niestety go nie widziałam, ale za to bardzo dobrze słyszałam.

- Bardzo ciekawy pomysł, ale Panie, niektóre stworzenia są ogromne. Na przykład te centaury, albo minotaury. - Odezwał się nieznajomy dla mnie głos. Zmarszczyłam brwi i zastanawiałam się o co mogło im chodzić. Jednak nie miałam dobrych przeczuć.

- Raz nam się udało. - Rzekł czarnowłosy dużo ostrzejszym tonem. Stałam tam i przybliżyłam się jeszcze bliżej uchylonych drzwi.

- Tak panie, ale wtedy nie było tego lwa i 5 władców. - Ponownie głos zabrał nieznajomy. Jasne dla mnie było, że planowali spisek. Chcieli się zbuntować i rozpocząć wojnę. Ten cały sojusz był tylko zmyłką. - Mamy też za mało ludzi. Potrzebujemy więcej czasu, na coś tak dużego. Lepiej poczekajmy jeszcze trochę. - Dodał i wtedy byłam już pewna. Przerażona zaczęłam biec w stronę swojej komnaty. Musiałam jak najszybciej powiadomić Piotra.

Biegłam strasznie szybko, stając się nie przewrócić o moją długą suknię. Nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam. Przecież przez tyle lat było tak dobrze. W Narnii panował spokój. Wszystkie narody zostały zjednoczone. Każdy z nas przykładał się do swoich obowiązków. Często nie sypialiśmy, zastanawiając się nad tym jak zjednoczyć mieszkańców tej cudownej krainy. Piotrek jeździł z królestwa do królestwa na narady. Podobie z resztą, jak ja, Zuzanna, Łucja i Edmund. Robiliśmy wszystko, aby w Narnii każdemu żyło się jak najlepiej. Gdyby teraz telmarowie wypowiedzieli nam wojnę, cała nasza ciężka praca poszłaby na marne. Musielibyśmy wszystko zaczynać od nowa. Nie wspominając już o stracie ludzi, podczas ostatecznej bitwy, której wynik mógł być rożny.

Wbiegłam do naszej komnaty, trzaskając drzwiami i opierając się o nie plecami. Piotrek, który o dziwo już nie spał odrazu znalazł się obok mnie. Patrzył na mnie zdziwionym i zarazem tym opiekuńczym wzrokiem, który tak kochałam. Oddychałam ciężko, trzymając  się za klatkę piersiową. Bardzo zmierzyłam się, biegnąc po tych schodach. Odkąd w Narnii był spokój w ogóle nie ćwiczyłam i moja kondycja nie należała do najlepszych. Poza tym to co usłyszałam jeszcze bardziej mnie przeraziło. Miałam już dość wojen.

Mój szary świat || Piotr Pevensie Where stories live. Discover now