Rozdział 14 ,,Byliśmy jak rodzina. "

138 6 2
                                    

~ ❄︎ ~

Powiadomiliśmy resztę rodzeństwa i bezzwłocznie ruszyliśmy przed wielki namiot. Nie rozumiałam dlaczego ta okropna kobieta chciała spotykać się z Aslanem. Bałam się, że może chciała go zabić, ale z tego co słyszałam nie mogła zrobić tego przed rozpoczęciem ostatecznej bitwy. Na samą myśl o niej robiło mi się niedobrze, a krew zaczynała krążyć szybciej. Jeszcze gdy byliśmy w domu profesora uważałam, że Macready była okropną wiedźmą, ale ta lodowa baba to dopiero była okropna. Przy niej gosposia była najukochańszą kobietą na świecie. Przynajmniej nie zamrażała wszystkiego co oddychało.

Gdy doszliśmy na miejsce wszyscy byli już zebrani. Aslan siedział przy swoim namiocie, patrząc uważnie na Jadis jadącą na swoich saniach w jego stronę. Gdy ją zobaczyłam nogi zrobiły mi się jak z waty. Wyglądała dosłownie jak w moim śnie, tylko wyraźniej. Moje serce zabiło dwa razy szybciej, a ręce zaczęły się trząść. Znów zrobiło mi się zimno. Na sam widok tej okropnej lodowej wiedźmy z mojego koszmaru, czułam, jakby cała krew zamarła mi w żyłach, a każdy włos na moim ciele stanął dęba. Przerażenie ogarnęło mnie całkowicie, a myśli o ucieczce i ocaleniu przewijały się w mojej głowie. To był naprawdę przerażający i traumatyczny moment. Jednak nie uciekłam z tamtąd, bo wiedziałam, że byłam bezpieczna. Byłam bezpieczna, bo było przy mnie rodzeństwo Pevensie i Aslan. Byłam bezpieczna, bo on był przy mnie.

- Jest wśród was zdrajca, Aslanie. - Zaczęła Jadis, schodząc z swojego powozu. Kierowała się w stronę Aslana z dumnym uśmiechem i kątem oka spojrzała na Edmunda, który wyraźnie się spiął. Musiało mu być jeszcze ciężej, niż mi widząc tą okropną babę. Chcąc dodać mu trochę otuchy położyłam dłoń na jego ramieniu.

- Nie zawinił on jednak, przeciw tobie. - Zauważył lew. Każde z nas patrzyło na scenę, rozgrywającą się przed nami z przerażeniem.

- Czyżbyś zapomniał o prawach, rządzących w Narnii? - Zapytała wrednie Biała Czarownica, stojąc tuż przed naszym przywódcą. Aslan stał dumnie na swoim miejscu, patrząc niewzruszony na nią.

- Tylko nie zaczynaj mi ich cytować wiedźmo. - Ryknął, a ja aż się wzdrygałam. Łucja spojrzała przerażona na lwa, łapiąc moją dłoń. Ścisnęłam ją delikatnie, aby czuła się bezpieczniejsza. - Spisano je w mojej obecności. - Dodał już o wiele spokojniej. Zastanawiałam się jak on mógł być tak spokojny, kiedy każde z nas stało tam jak na szpilkach.

- Czyli zatem wiesz, że krew zdrajcy należy do mnie. On cały należy do mnie. - Powiedziała, a we mnie, aż się buzowało. Już chciałam iść jej coś powiedzieć, gdy wyprzedził mnie Piotrek.

- W takim razie weź go sobie! - Krzyknął Piotr, wystawiając miecz w jej stronę, co oznaczało, że nie odda swojego brata bez walki. Każdy zebrany spojrzał na chłopaka z ogromnym zdziwieniem. Nie było co się dziwić. Do przewidzenia było, że ja lub Piotrek nie będziemy przysłuchiwać się temu bezczynnie.

- Ty naprawdę sądzisz, że siła wystarczy, aby mi coś odebrać? Rycerzyku. - Zakpiła i wróciła wzrokiem do Aslana. Piotrek natomiast spuścił wzrok na podłogę. Wyraźnie uraziły go słowa Czarownicy.

- Aslan wie, że jeśli prawo zostanie złamane Narnia zostanie zniszczona! Ten chłopiec. - Jadis wskazała palcem na Edmunda, który wydawał się jeszcze bardziej zdenerwowany i zestresowany. Złapałam jego drżącą dłoń, tak samo jak jeszcze wcześniej Łucji. - Odda życie na kamiennym stole! - Krzyknęła, a ja stanęłam jak wryta. Nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam. Spojrzałam na Piotrka, który był równie bardzo przerażony co ja. Czułam, jak Edmund zaczął trząść się jeszcze bardziej. Nie, Aslan nie mógł pozwolić na jego śmierć. Miał go przecież uratować.

Mój szary świat || Piotr Pevensie Where stories live. Discover now