Rozdział 33

66 3 0
                                    

~ ❄︎ ~
❄︎ SZCZERA ROZMOWA ❄︎

Nie wiedziałam dokładnie ile tam przesiedziałam. Już nawet przestałam płakać. Po prostu wpatrywałam się pustym wzrokiem w tulipany, wiszące w mojej kwaterze z okropnym bólem, który emanował w moim wnętrzu. Był to okropny ból, ponieważ teraz byłam już w stu procentach pewna, że straciłam miłość mojego życia na zawsze. Na tą myśl kolejna samotna łza spłynęła po moim policzku.

Nagle ktoś zajął miejsce obok mnie. Nie chciałam nawet patrzeć na tą osobę. Nie chciałam nawet rozmawiać. Potrzebowałam posiedzieć w samotności. Osoba obok mnie westchnęła ciężko, a ja czułam na sobie jej spojrzenie i wtedy już wiedziałam kto to był.

- Czego chcesz? - Warknęłam ozięble, nie siląc się na miły ton głosu.

Byłam miła już wystarczająco długo.

- Porozmawiać - Odparł spokojnie, próbując dotknąć mojej dłoni, którą odrazu zabrałam. Był żałosny...

- Teraz ci się zebrało? - Odwróciłam się gwałtownie głowę, patrząc na Piotra wrednie. Zdziwiłam się kiedy zauważyłam pod nosem świeżą krew. Jednak zignorowałam to i dalej wpatrywałam się w niego nienawistnie. Wyglądałam pewnie jak najgorsza zołza świata, ale szczerze mnie to nie obchodziło. Pierwszy raz od wielu lat miałam gdzieś co sobie o mnie pomyśli.

- Wiem, że trochę przesadziłem i może już za późno na tą rozmowę, ale... - Zaczął, ale niedane mu było dokończyć, ponieważ odrazu mu przerwałam.

- Trochę przesadziłeś? - Zapytałam z niedowierzaniem. - Nazywałeś mnie balastem. - Przypomniałam mu sytuację, po nie udanej akcji. Blondyn odwrócił ode mnie wzrok. Było mi ciężko z nim rozmawiać. Tak bardzo mnie zranił...

- Dobrze bardzo przesadziłem, ale uwierz mi wcale tak nie uważam. Nigdy tak nie uważałem. - Bronił się, wracając do mnie spojrzeniem.

- Ale jednak tak powiedziałeś. - Oznajmiłam smutnym głosem, nie odwracając wzroku od jego tęczówek. Może to było dziwne, ale widziałam w nich szczerość. Prawdziwą szczerość. Może przez te lata stałam się strasznie naiwna, ale miałam wielką ochotę rzucić mu się w ramiona i wybaczyć to wszystko. Jednak postawiłam poczekać i wysłuchać co miał na swoje usprawiedliwienie.

- Powiedziałem to pod wpływem emocji. - Parsknęłam śmiechem na jego słowa, bo jeśli miał zamiar się tak tłumaczyć to mógł jedynie pomarzyć o odzyskaniu mnie. Nie miałam zamiaru dać się traktować jak przedmiot.

- Rozumiem, naprawdę rozumiem, że byłeś zły po nieudanej akcji, ale ty od samego początku byłeś dla mnie obojętny i oziębły. - Blondyn westchnął ciężko i znów odwrócił wzrok, ale tylko ma chwilę. Wydawał się strasznie zestresowany.

- Przepraszam, bardzo cię przeprszam Maddie. Wiem, że to może nie wystarczyć i, że może się spoźniłem. Ja po prostu, gdy dowiedziałem się o tym, że to Kaspian cię obudził, bylem zły. Ale nie na ciebie, tylko na siebie. - Wyjaśnił, przybliżając się bliżej mnie. Kiedy jego kolano zetknęło się z moim po moim ciele przeszły dreszcze, ale z całych sił starałam się tego nie pokazywać.

- Zachowywałeś się inaczej.

- Czułem się okropnie z tym, że nie zdążyłem cię uratować, że to on cię pocałował, a nie ja. To powinienem być ja... - Szepnął, spuszczając wzrok na podłogę. Zrobiło mi się go żal. - Bałem się, że ty możesz mieć mi za złe to, że zostawiłem cię w Narnii na 1300 lat, a potem nawet nie zdążyłem cię uratować. Później widziałem, jak Kaspian na ciebie patrzy. Jak spędzacie każdą chwilę razem. Wtedy poczułem się zdradzony i w ogóle zamknąłem się w sobie. Na dodatek to głupie proroctwo, mówiące o tym, że po uratowaniu on jest ci przeznaczony! - Podniósł głos, rzucając kamieniem gdzieś w dal. Zaczęłam go rozumieć. Był po prostu zagubiony, a kiedy zobaczył mnie z Kaspianem myślał, że się spóźnił. Dotknęłam dłoni blondyna, a ten jak poparzony umieścił wzrok na mojej osobie. Wydawał się być zdziwiony moim gestem.

Mój szary świat || Piotr Pevensie Where stories live. Discover now