Rozdział 10 ,, Z nim było łatwiej..."

192 8 0
                                    

~ ❄︎ ~

Wspinaliśmy się po największych zaspach śniegowych. Już nawet nie obchodziło mnie to, że znów tarzałam się w zimnym śniegu, a moje ręce przypominały kolorem dojrzałego buraka. W tamtej chwili liczył się tylko Edmund i to, aby zdążyć na czas. Przysięgam, gdy już go odbijemy uduszę go chyba. Jeszcze nigdy się o nikogo tak nie bałam, jak o niego w tamtej chwili. Zatrzymaliśmy się wszyscy i patrzyliśmy jak wryci w punkt przed nami. Jakieś kilkaset stup od nas stał ogromny, lodowy pałac. Był piękny, ale wzbudził we mnie okropny strach i niepokój. Gdy na niego patrzyłam, aż nogi się pode mną uginały.

- Edmund! - Krzyknęła bardzo głośno Łucja, ale szybko uciszył ją bóbr.

- Cicho, bo cię usłyszy. - Skarciło ją zwierze, a dziewczynka zamilkła. Chwilę po tym Piotr ruszył przed siebie, ale to też uniemożliwił mu bóbr. Trzymał go mocno za płaszcz i nawet nie zamierzał puścić

- Puszczaj mnie, idę po brata. - Powiedział stanowczo blondyn, ale futrzak ani myślał, ani go puścić.

- Ona tylko na to czeka. - Odparł bóbr, a chłopak spojrzał na niego zdziwiony. - Chce mieć was wszystkich pięcioro. Jeśli was złapie proroctwo się nie spełni, a ona wygra. - Wyjaśnił bóbr. Kopnęłam śnieg z niemocy i podeszłam do Piotrka, stając z nim twarzą w twarz.

- To wszystko twoja wina! - Wytknęłam mu, a ten spojrzał na mnie z niemałym oburzeniem. - Gdybyś mnie do jasnej cholery wtedy posłuchał to Edmund byłby z nami. Bylibyśmy w domu, ale nie wielkoduszny Piotr musiał ratować jakiegoś fauna. Proszę bardzo, teraz musisz ratować też brata! - Wykrzyczałam zła. Byłam na niego okropnie zła, gdyby nie on i ta jego chęć pomocy nic by się nie stało, ale nie on musiał zabawić się w dobrego samarytanina. To mnie w nim wkurzało najbardziej. Nigdy nikogo nie słuchał. Robił wszystko tak jak on chciał, a potem musiał za to płacić.

- Moja wina tak? Przepraszam bardzo, ale nikt wielce księżniczce nie kazał za mną leźć! - Warknął zirytowany blondyn, stając jeszcze bliżej mnie. Nie odsunęłam się stałam naprzeciw niego hardo, patrząc mu w oczy.

- Ale tu nawet nie chodzi o mnie wiesz?! Tylko o twojego brata. Gdybyś może tak na niego nie krzyczał to...

- Nie mów mi jak ma zajmować się swoim rodzeństwem! - Przerwał mi, łapiąc bardzo mocno za moje poranione nadgarstki. Jego uścisk, aż parzył. Zacisnęłam mocno zęby, starając się nie pokazywać jak duży ból mi sprawiał. Nie wiedziałam jednak, że pewna osoba to zauważyła.

- Tak? A może jednak powinnam, bo ewidentnie ci to nie wychodzi! - Wrzasnęłam, wyrywając ręce z jego uścisku. Mimo, że Piotrek już mnie nie trzymał to ja nadal czułam, jak moje nadgarstki pulsowały z bólu. Blondyn chciał coś jeszcze dodać, ale przerwała mu Zuzanna.

- Uspokój się. - Zwróciła się do niego dziewczyna, stając pomiędzy nami i zwróciła się do swojego brata. - Krzyki nam w niczym nie pomogą.

- Ona ma racje. Tylko Aslan może nam teraz pomóc. - Stwierdził bóbr.

- Więc chodźmy do niego.- Zadecydował Piotr.

Gdy wracaliśmy się do chatki bobrów żadne z nas nie odezwało się nawet jednym słowem. Szłam jak najdalej od najstarszego z rodzeństwa, ponieważ przebywanie blisko niego przyprawiało mnie o mdłości. Nie mogłam już nawet na niego patrzeć. Był tak zarozumiały! Tak arogancki! Nawet nie przyjmował do swojej wiadomości, że to być może przez niego Edmund uciekł. Uważał, że nie miał z tym nic wspólnego. Wolał znaleść inną przyczynę lub zwalić winę ma kogoś, bo tak było łatwiej. Z tego co zauważyłam on zawsze lubił chodzić na skróty.

Mój szary świat || Piotr Pevensie Where stories live. Discover now