Rozdział 16 ,,...byłam najszczęśliwasza na świecie. "

101 7 0
                                    

~ ❄︎ ~

Znajdowałam się w ogromym pałacu, o nazwie Ker-Paravel. Był to najpięknieszy zamek na całym świecie, a na dodatek miał być tylko nasz. Gdy się wybudziłam rodzeństwo powiedziało mi, że wojna się skończyła naszym zwycięstwem, a Biała Czarownica nie żyła. Aslan zmartwychwstał, przez co moja radość była jeszcze większa. Jeszcze nigdy nie byłam tak szczęśliwa jak wtedy.

Właśnie szykowałam się na bal z okazji naszej koronacji. Dalej nie mogłam uwierzyć w to, że za godzinę miałam zostać królową. Stresowałam się tym strasznie, jednak bardziej się cieszyłam. Szczęście rozpierało mnie od środka. Faun o imieniu Suzie pomagała mi nałożyć moją suknie, która swoją drogą była najpiękniejsza na świecie. Była koloru brudnego różu. W talii miałam zaciśniętą wstążkę, a wokół niej powsadzane były śliczne różowe kwiatki. Dół sukienki był dugi i firankowy. Dekolt pozostawał prosty, rękawy były bufiaste, ale z przezroczystego materiału. Gdy Suzie skończyła przypinać ostatnie kwiatki, zajęła się moimi włosami. Obie uznałyśmy, że lepiej będzie zostawić je rozpuszczone. Wczoraj wieczór je zalokowałyśmy, wiec dziś miałam ładne i delikatne loki. Moja służka wzięła dwa małe pasma moich włosów z przodu i spięła je z tyłu złotymi spinkami, w kształcie motylków. Gdy tylko zobaczyłam siebie w lustrze oniemiałam. Jeszcze nigdy w życiu nie wyglądałam i nie czułam się tak pięknie, jak w tamtej chwili.

Poprosiłam Suzie, aby wyszła z mojej komnaty. Ostatni raz spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, po czym usiadłam na moim wielkim łożu z baldachimem i patrzyłam tępo przed siebie, zastanawiając się nad tym jak moje życie zmieniło się przez te kilka dni. Jak ja się zmieniałam przez te kilka dni. To było po prostu niesamowite. Nagle poczułam ogromną chęć zaśpiewania czegoś.

- Cause it's always one step forward and three steps back... - Zaczęłam śpiewać kolejną ulubioną piosenkę mamy i zamknęłam oczy, oddając się temu całkowicie. - I'm the love of your life until I make you mad It's always one step forward and three steps back Do you love me, want me, hate me, boy? I don't understand No, I don't understand...

Gdy to śpiewałam przed oczami pojawiła się moja mama i tata, tańczący do tej piosenki. Uwielbiali muzykę, a w naszym domu było jej naprawdę pełno. Od dziecka razem śpiewaliśmy i graliśmy. Tata nauczył mnie grać na gitarze, a babcia na pianinie. Codziennie wieczorem urządzaliśmy karaoke, śpiewając i się dobrze bawiąc. Muzyka była od dziecka dla mnie czymś ważnym. Po śmierci babci odsunęłam ją od siebie. Teraz gdy o tym myślałam było mi bardzo przykro, bo odebrałam muzykę nie tylko sobie, ale i moim rodzicom. Strasznie za nimi tęskniłam, bo już więcej mogłam ich nie zobaczyć. Mieliśmy zostać w Narnii i stać się władcami oraz doprowadzić krainę do porządku. Musieliśmy sprawić, aby w całej Narnii zapanował pokój, a to nie lada wyzwanie.

- To była najpiękniejsza piosenka jaką kiedykolwiek usłyszałem. - Usłyszałam przy drzwiach, bardzo dobrze znany mi głos. Odwróciłam się w jego stronę i patrzyłam na niego zdziwiona.

- Co ty tutaj robisz? - Zapytałam w końcu, a chłopak podszedł w moją stronę i zajął miejsce obok.

- Przyszedłem powiedzieć ci, że zaraz zacznie się koronacja. - Gdy chłopak o tym wspomniał moje serce zabiło szybciej. Bardzo się tym stresowałam i obawiałam się, że nie poradzę sobie w roli królowej. To była bardzo odpowiedzialna funkcja, a ja przecież byłam jeszcze dzieckiem.

- Jasne już idę. - Odparłam, wstając, ale blondyn zatrzymał mnie, łapiąc mnie za rękę. Spojrzałam tylko na niego pytająco.

- To może poczekać. - Stwierdził, uśmiechając się miło. - Zaśpiewasz coś jeszcze? - Zapytał z nadzieją

Mój szary świat || Piotr Pevensie Where stories live. Discover now