Rozdział 36

70 4 0
                                    

~ ❄︎ ~
❄︎ POWRÓT DO DOMU ❄︎

Minął dzień od wojny z Telmarami. Od tamtej pory nie opuszczałam Piotra nawet na krok. Cały czas za nim chodziłam i trzymałam blisko siebie. Najdalej to odeszłam od niego tylko na trzy stopy, jak nie mniej. Ale chyba mu to nie przeszkadzało, ponieważ cały czas się uśmiechał. Wydawał się taki szczęśliwy, jak nigdy. Myślałam, że po tym wszystkim będzie bardziej przybity, czy przygnębiony, albo zagubiony. Nic bardziej mylnego był naprawdę szczerze szczęśliwy, żartował oraz śmiał się z suchych żartów Edmunda, które nawet nie były śmiesznie. Jednak nie przeszkadzało mi to, uwielbiałam patrzeć na niego, kiedy się uśmiechał, bo wtedy i ja się uśmiechałam. To było najwspanialsze uczucie na świecie, widząc go w takim stanie.

Ciszyłam się bardzo, że go odzyskałam, że znów patrzył na mnie tak jak za dawnych czasów. Piotrek nigdy nie był idealny i ja też nie byłam. Wiele nas różniło, przez co często się kłóciliśmy. Czasami on nie rozumiał mnie, a ja nie rozumiałam jego, ale mimo tych wszystkich przeszkód i różnic między nami stworzyliśmy razem coś pięknego i niezwykłego. Łączyło nas niezwykłe uczucie i nikt oraz nic nie było wstanie tego zniszczyć. Los rzucał nam wiele kłód pod nogi, ale razem udało nam się je pokonać. Byliśmy razem szczęśliwi i kochaliśmy się nad życie, a to była nasza siła.

Stałam w swojej nowej komnacie, przykładając się w lustrze. Za kilkanaście minut miała odbyć się koronacja Kaspiana. Chciałam wyglądać na niej nienagannie, więc nałożyłam najlepszą suknie jaką znalazłam. Postanowiłam nałożyć szarą, firaniastą sukienkę z drobinkami brokatu i odkrytymi ramionami oraz prostym dekoltem. Była idealnie dopasowana w talii i oczywiście miała duże bufiaste rękawy, które kochałam. Przy dekolcie oraz w talii znajdowały się srebrne cekiny, które błyszczały w świetle. Cała suknia była przecudowna i niezwykle zjawiskowa.

Patrzyłam uważnie w swoje odbicie zastanawiając się, czy czegoś nie zrobić z włosami. Dotykałam moich długich, loków, przekładając je na różne strony. Podniosłam je do góry, sprawdzając jakbym wyglądała w kucyku, ale ostatecznie jednak uznałam, że lepiej będzie je rozpuścić. Nagle drzwi mojej komaty otworzyły się, a w nich stanął Kapsian.
Uśmiechnęłam się na jego widok.

- Co tam? - Zapytałam, podchodząc bliżej niego. Chłopak wyglądał na zestresowanego. Wykręcał palce w przeróżne strony i patrzył na mnie nieobecnym wzrokiem. Na pewno obawiał się koronacji, która miała odbyć się za niecałą godzinę. Ciemnowłosy usiadł na łóżku, chowając twarz w dłonie. - Stresujesz się co? - Zapytałam, siadając obok nieco i delikatnie położyłam dłoń na jego ramieniu. Dokładnie wiedziałam co w tamtym momencie czuł, bo kiedyś czułam się tak samo. Był strasznie młody i bal się, że sobie nie poradzi. Ja jednak wiedziałam, że będzie bardzo dobrym władcą.

- Trochę, boję się, że sobie nie poradzę. To ogromna odpowiedzialność. - Odpowiedział, patrząc na mnie uważnie. Dotknęłam jego dłoni, chcąc dodać mu otuchy.

- Kaspian, może i nie znamy się długo, ale poznałam Cię na tyle dobrze, że wiem, że sobie poradzisz. Będziesz lepszym Królem od nas wszystkich razem wziętych. - Powiedziałam całkiem szczerze, uśmiechając się w jego stronę. Moje słowa sprawiły, że i na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.

- Dziękuję ci Maddie. Za wszystko. - Odparł, ściskając mocniej moją dłoń.

- Nie masz za co.

- Właśnie, że mam. Dlatego chcę ci coś podarować. - Zaczął, a ja spojrzałam na jego z zaciekawieniem. Chłopak wsadził dłoń do kieszeni swojej szaty i wyciągnął z niej piękne, śnieżno białe perły. Były takie niezwykle, nieporównywalne do tych z Anglii. - To są narnijskie perły. Są magiczne i zmieniają swój kolor zależnie od pogody. - Powiedział, a moje oczy rozszerzyły się jeszcze bardziej. - Gdy jest bardzo ciepło są jasnoróżowe, gdy jest bardzo zimno stają się jasnoniebieskie, a gdy jest neutralnie pozostają śnieżnobiałe. - Wyjaśnił, przybliżając się do mnie. Ciemnowłosy nachylił się nade mną i zapiął biżuterię na mojej szyi. Wstałam ze swojego łóżka i podeszłam do lustra, chcąc się zobaczyć. Perły wyglądały na mojej szyi przepięknie oraz cudownie pasowały do naszyjnika Piotra, który dał mi kiedyś. Dotknęłam srebrnej śnieżynki palcem, przypominając sobie moment, gdy mi go podarował. Pamiętałam go doskonale i ten dzień zostanie w mojej pamięci do końca życia. To wtedy pierwszy raz się do siebie bardziej zbliżyliśmy.

Mój szary świat || Piotr Pevensie Where stories live. Discover now