Rozdział 8 ,, Nienawidzę zimna. "

219 6 0
                                    

~ ❄︎ ~

Uciekaliśmy po korytarzach tego domu, szukając jakiejś dobrej kryjówki. Pierwszy raz tak się stresowałam i jednocześnie bałam. Nigdy jakoś nie obchodziły mnie wywody tej strasznej jędzy, jednak w tamtym momencie to nie były żadne błachostki. Wtedy zniszczyliśmy szybę oraz antyk. Znaczy nie my, tylko Piotr z Edmundem. Ja nie miałam z tym nic wspólnego. Z jednej strony mogłabym siedzieć spokojnie na podwórku, czytać książkę i udając, że nic mnie to nie obchodziło. Zaś z drugiej strony nie chciałam narażać się na krzyki gosposi. No i może też dlatego, że nie chciałam zostawać sama. Już wolałam chować się z irytującym rodzeństwem.

Piotr próbował otwierać po kolei wszystkie drzwi, ale jak na złość były zamknięte. Na początku chcieliśmy schować się w naszej sypialni, ale byłoby to zbyt oczywiste. Każdy z nas był bardzo przerażony. Nawet najstarszy z rodzeństwa, a to zdarzało się nadzwyczaj rzadko. Blondyn otworzył pospiesznie kolejne drzwi. Każde z nas stało, jak wryte wpatrując się w wielką starą szafę przed nami. Edmund ruszył jako pierwszy i otworzył drzwiczki mebla. Jednak żadne z nas nie ruszyło się o krok.

Ja sama nie wiedziałam czy chciałam wchodzić do tej szafy. Nie lubiłam zbyt małych pomieszczeń, a wrażenie, że mieliśmy być tam w piątkę jeszcze bardziej zniechęcało. W szafie byłoby gorąco oraz bardzo mało powietrza. Już jak graliśmy w chowanego i Piotr wszedł do mojego regału, to było ciężko. Co dopiero, jakbyśmy byli wszyscy w jednej szafie. Nawet, jeśli była dwa razy większa, niż regał.

- Nie wejdę tam. - Powiedziała Zuzanna, a ja w myślach przyznałam jej racje. Poza tym na zewnątrz było dużo kurzu, w środku było pewnie jeszcze więcej. Już i tak drapało mnie w nosie od samego stania tam. Nagle kroki Macready stały się coraz głośniejsze. Mieliśmy góra 30 sekund, może mniej, aby podjąć decyzję. Patrzyłam raz to na drzwi to na szafę i doszłam do wniosku, że chyba wolałam szafę. Ruszyłam w stronę Edmunda, natomiast pozostała trójka dalej stała na środku pokoju.

- No szybko nie ma czasu. - Odparł brunet. Pierwsza ruszyła Łucja. Następnie Zuzanna przewróciła oczami, ale posłusznie ruszyła w naszym kierunku. W końcu i Piotr uległ. Całą piątą po kolei weszliśmy do środka. Tak jak myślałam było tam bardzo mało miejsca. Było też strasznie ciemno i prawie nic nie było widać. Każdy z nich się wiercił i przepychał.

- Weź się tak nie pchaj. - Powiedział Edmund.

- Podsuń się trochę. - Usłyszałam głos Zuzanny. Ja sama stanęłam na czyjąś nogę, niemal co się nie przewracając, ale przed upadkiem zatrzymały mnie czyjeś ręce, trzymające mnie w talii. Byłam bardzo blisko tej osoby, więc mogłam zobaczyć jej twarz. Oczywiście był to nie kto inny, niż Piotrek. Pewnie to też na jego stopę stanęłam.

- Zabieraj ze mnie swoje łapy, albo ci je połamie. - Warknęłam ostro, a chłopak zabrał swoje dłonie, podnosząc je w geście obronnym.

- Jak zwykle milutka. - Zakpił. Znów zacząłem się cofać do tyłu, ale nie dotknęłam dna szafy. Zamiast tego spadłam tyłkiem na zimny biały puch. Nie mogłam w to uwierzyć. Na początku myślałam, że oszalałam, ale to była prawda. Czułam zimno na dłoniach, które dotykały białej warstwy, którą była obłożona ziemia.

Niemożliwe...

Wstałam powoli na równe nogi i rozglądałam się uważnie po zimowej krainie. Wokół nas wszędzie były drzewa. Wyglądało to naprawdę przepięknie. Czułam się tam inaczej, niż w naszym świecie. To było dziwne uczucie, ale czułam się tam jakby szczęśliwsza? Sama dokładnie nie mogłam stwierdzić co to było za uczucie. Stałam w tym samym miejscu, nieruszających się nawet o krok. Podziwiałam to wszystko z szeroko otwartymi oczami i ustami. Łucja miała rację. Od początku mówiła prawdę. Zrobiło mi się trochę głupio, że na początku uważałam ją za wariatkę.

Mój szary świat || Piotr Pevensie Where stories live. Discover now