Rozdział 28

53 4 0
                                    

~ ❄︎ ~
❄︎ KSIĄŻĘ KASPIAN ❄︎

Oddałam pocałunek i zaczęłam go pogłębiać, ale coś było nie tak. Jakbym całowała nie jego. Delikatnie przeniosłam swoje ręce na szyję chłopaka i przyciągnęłam do siebie, wsadzając palce w jego włosy. Jednak nie pasowała mi jedna rzecz on nie miał takich długich włosów. Poczułam dotyk na swoim policzku. Bardzo palący dotyk. Było jeszcze kilka aspektów, które mi się nie zgadzały. Ale najbardziej sam pocałunek. Był inny...

Nie wiedziałam dlaczego, ale nie byłam wstanie otworzyć oczu, jednak dałam radę poruszać rękoma oraz każdą inną częścią ciała. Dopiero kiedy chłopak odsunął się ode mnie mogłam otworzyć powieki, a to co zobaczyłam sparaliżowało mnie. Nade mną stał czarno-włosy chłopak. Odrazu odsunęłam się do tyłu, tym samym, wyrywając dłoń z jego uścisku. Chłopak był wyraźnie zdziwiony oraz speszony i także się odsunął. Ja jednak byłam jeszcze bardziej zdziwiona oraz zszokowana.

Rozejrzałam się przerażonym wzrokiem, po miejscu, w którym się znajdowałam. Byłam zdecydowanie pod ziemią. W środku było ciemno, a jedynym światłem były pochodnie, trzymane przez Narnijczyków. Wiele przeróżnych stworzeń stało, kilka metrów ode mnie i czarnowłosego, wpatrując się w nas z wielkim zdziwieniem. Wyglądali, jakby zobaczyli ducha. Ja siedziałam w jakieś szklanej trumnie? Co się tutaj działo? Nie wiedziałam co się stało, przecież byłam w domu. Całowałam się z Piotrem, a nie z tym kimś. Co to za jakaś czarna magia? Wróciłam wzrokiem do chłopaka, który wpatrywał się we mnie jak w obrazek, bądź najcenniejszą rzeźbę. Postanowiłam się w końcu odezwać i się czegoś dowiedzieć. Musiałam być ostrożna. Nie wiadomo jakie mieli zamiary.

- Kim jesteś? - Spytałam spokojnym tonem, przysuwając swoje kolana do brody. Gdyby chcieli mnie skrzywdzić byłam bezbronna. Nie miałam broni, ani nic.

- Bardzo przepraszam za moją nieuprzejmość, Wasza Wysokość. Jestem Książę Kaspian, uratowałem cię. - Oznajmił, wstając oraz kłaniając się przede mną. Zastanawiała mnie jedna rzecz. Przed czym ten chłopak miał mnie uratować?

- Przed czym? - Spytałam, marszcząc brwi.

- Wybudzilem się ze 1300 letniego snu. - Odpowiedział, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.

Przyłożyłam dłoń do głowy, która zaczęła nagle niemiłosiernie boleć. Momentalnie przypomniałam sobie sytuację, w której Piotr oznajmił, że jedzie z resztą rodzeństwa na poszukiwania Białego Jelenia. Ja wtedy zostałam w zamku, a potem schodziłam po schodach i zemdlałam. Byłam pewna, że obudziłam się w zamku, ale tak naprawdę obudziłam się dopiero teraz, a te zaręczyny, ślub i reszta to był sen. To miało sens. Tylko ja nie mogłam przespać 1300 lat! Przecież go tak długo...

- Co? To niemożliwe... - Mamrotałam pod nosem, nie mogąc w to uwierzyć, jednak wiedziałam, że to była prawda. Wtedy przypomniała mi się bardzo istotna rzecz. Skoro ja zasnęłam na 1300 lat, to znaczyło, że Piotr, Edmund, Łucja i Zuzanna oni... Ich już nie było... - Co stało się z resztą władców? - Odważyłam się w końcu zapytać, mając nadzieje na cud. Chociaż i tak wiedziałam jaka będzie odpowiedź.

- Nagle zniknęli 1300 lat temu. Potem ty zapadłaś w sen i nikt nie mógł cię obudzić. - Odpowiedział Kaspian, a ja spuściłam wzrok na podłogę. Zastawiałam co musiało się stać, że zniknęli. To było strasznie pogmatwane. Nic już z tego nie rozumiałam...

- Jaką mam pewność, że nie kłamiesz? - Zapytałam podejrzliwie, chociaż czułam wewnętrznie, że mówił prawdę. Nie chciałam tylko przyjąć sobie tej wiadomości do głowy. Nie chciałam dopuścić do siebie tego, że zostałam sama.

Mój szary świat || Piotr Pevensie Where stories live. Discover now