19. Ten uśmiech. Jego uśmiech.

7.4K 156 47
                                    

Sobota,
30 listopada 2019r.

Ostatnie dni minęły bardzo szybko. Dzisiaj miał odbyć się bankiet, dlatego od godziny się szykowałam. Umyłam się i usiadłam do toaletki aby zrobić makijaż. Nałożyłam podstawowe kosmetyki w niewielkich ilościach, gdy ktoś zapukał do drzwi. Powiedziałam ciche proszę i odwróciłam się na krześle. Moja mama weszła do pokoju z pokrowcem ochronnym i zamknęła drzwi.

- Mam twoją sukienkę, będziesz wyglądać ślicznie, jak księżniczka. - uśmiechnęła się szeroko, odkładając ubranie na łóżko.

Wczoraj byłyśmy na długich zakupach, ale w końcu kupiłyśmy to co odpowiadało.

- Jej kolor będzie cudownie kontrastował do twoich oczu. - rzekła spoglądając na pokrowiec. Również się uśmiechnęłam. - Bądź gotowa na siedemnastą, ja pojadę wcześniej z Carsonem, a ty z Dylanem.

- Okej. - zgodziłam się.

Mama miała już wychodzić, ale się zatrzymała i odwróciła.

- Zrób te takie czarne oczy ładne, co zawsze robiłaś na różne okazje, było ci w nich pięknie. - doradziła, a ja dopiero po chwili zrozumiałam o czym mówi.

- Chodzi ci o kreski? - uśmiechnęłam się szerzej.

- Tak, takie coś. Do zobaczenia. - powiedziała i wyszła, zamykając drzwi.

Zabrałam się za robienie dalszej części makijażu. Zrobiłam również to co mama powiedziała, bo mi też się podoba jak się w tym prezentuje.

Po skończonym makijażu, w łazience zrobiłam fale, które i tak się rozprostują po pół godzinie. Moje włosy takie były, nie dało się z nich wydobywać skrętu. Zabrałam ze sobą sukienkę do garderoby. Spakowałam do plecaka szare niegrube dresy, białą koszulkę, ciepłą bluzę i skarpetki razem z butami.  Włożyłam również parę potrzebnych rzeczy. Zdjęłam szlafrok, nie musiałam zmieniać stanika na bez ramiączek, bo sukienka miała małe ramiączka. Wskoczyłam w sukienkę i zaczęłam ją zapinać do momentu, gdy już nie mogłam dosięgnąć. Próbowałam sobie jakoś poradzić, ale na nic. Musiałam wyjść z garderoby, otworzyłam drzwi od pokoju.

- Mamo! - krzyknęłam na cały dom, ale odpowiedziała mi chwilowa cisza.

- Pojechali już. - podskoczyłam delikatnie na głos Dylana.

Obróciłam głowę w lewą stronę. Stał oparty o framugę od swojego pokoju.

- Kurwa. - przeklnęłam pod nosem.

Nie miałam innego wyjścia, musiałam poprosić Dylana. Brałam pod uwagę opcję, że nawet nie zgodzi się mi pomóc.

- Zapniesz mi sukienkę? - zapytałam stojąc nadal w progu swojego pokoju, w ten sposób mnie nie widział.

Brunet odbił się od framugi i podszedł do mnie. Weszłam do pokoju trzymając sukienkę z przody, aby nawet odrobinę mi się nie zsunęła. Stanęłam tyłem do Dylana, przed lustrem.

Jego inne, mocniejsze perfumy dotarły do moich nozdrzy. Złapał lekko za moje włosy i odłożył na ramieniu. Zaczął ciągnąć powoli zamek do góry. Przyjemny dreszcz rozszedł się po moim ciele, gdy zahaczał opuszkami palców o moją skórę na plecach. Po chwili zapiął sukienkę. Odwróciłam się do niego przodem, odchodząc w tył. Założyłam czarne szpilki i się wyprostowałam.

- Dzięki, nie ubierasz się? - zapytałam patrząc na chłopaka w lustrze.

- Właśnie miałem taki zamiar. - powiedział i wyszedł z pokoju nie zamykając drzwi.

Obejrzałam się w lustrze, po raz kolejny zachwycając kreacją. Błękitna sukienka dosięgała kostek. Miała długie, cieniutkie rękawy. Z boku prezentowało się nieduże wycięcie na nogę. Gdzie nie gdzie miała ozdobną koronkę. Odkrywała ramiona, ale nie odkrywała biustu. Była pół na pół z bawełny i poliesteru. Poprawiłam usta błyszczykiem. Założyłam na palce kilka pierścionków oraz na szyje swój naszyjnik. Popryskałam się perfumami. Założyłam jasny niedługi płaszcz, bo w samej sukience było by mi zimno. Poprawiłam włosy do przodu. Wzięłam do ręki małą, białą i elegancką torebkę do której włożyłam telefon i kilka innych drobiazgów. Wyglądałam naprawdę pięknie i już nie mogłam się doczekać aż wejdę do sali. Spojrzałam na zegar w pokoju, było chwilę przed godziną siedemnastą. Idealnie. Zabrałam jeszcze plecak i opuściłam sypialnie.

Gdy nastanie jutro Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz