30. Na zawsze i na każde kolejne jutro.

5.2K 127 41
                                    

Dylan

Po raz ostatni rozejrzałem się po terenie. Bardzo powoli robiło się jasno na dworze, dlatego nie mogłem dać się złapać. Ochrona zapewne zostanie zaraz poinformowana, że kamery zostały wyłączone i lada moment powinna się zjawić.

Zakryłem twarz dużym kapturem bluzy i ruszyłem w stronę lasu. Musiałem przejść kawałek, aby dostać się do swojego auta. Pajęczyny nie robiły na mnie wrażenia, a na samą myśl o nich przyszła mi do głowy Evans, która w domu strachów czuła przerażenie. Kiedy wpadła na mnie, po tym jak uciekała różnymi korytarzami. Wiedziałem, że gdyby tylko miała wejść do lasu, panikowałaby.

Niemal miałem oczy dookoła głowy, wychodząc z lasu na ścieżkę. Zaczęło padać, ale niezbyt mi to przeszkadzało. Mój mustang stał kilka metrów dalej. Uśmiechnąłem się kącikiem warg i pospiesznie do niego podszedłem. Z bagażnika wyciągnąłem baniak z wodą i jakąś szmatkę. Kawałek dalej ukucnąłem i umyłem na szybko dłonie z krwi, deszcz tylko pomógł mi w tym by ciecz się razem z nim rozmokła, a następnie zniknęła. Szmatką wytarłem dokładnie ręce.

Krwi było mało, chciałem go tylko utopić, ale się szamotał. Jego krzyki nic mi nie robiły, darł się, że jestem psychopatą, ale to on był pedofilem. Drugie gorsze od pierwszego. Nie jestem psycholem, pierwszy raz kogoś zabijałem. To żadne osiągnięcie.

I nie byłem gotów na to, że z wiadomości dowiem się iż zdołali go uratować.

Może czas na druga rundę?

Moja świętej pamięci mama, dobrze mnie wychowała i to nie odnosiło się do moich zachowań, decyzji, które podejmowałem lub to co robiłem w stosunku do mojej zazdrości. Od jej śmierci dużo się zmieniło, przede wszystkim ja się zmieniłem. Już nie byłem taki grzeczny jaki za dzieciaka. Musiałem sobie radzić, mając jedynie ojca, bo brat spierdolił przy pierwszej lepszej okazji.

Z wiekiem zacząłem nazywać swojego tatę - ojcem. Zdarzały się momenty, kiedy w myślach nadal nazywałem go tatą, tak też miałem zapisanego go w kontaktach na telefonie. On również mnie wychował razem z matką. Moi rodzice byli dla mnie wzorem szczęśliwiej miłości. Możliwe, że to po tacie odziedziczyłem radość do dawania prezentów, której nigdy nie było widać. Ale tak, lubię dawać prezenty.

W dzieciństwie rozdawałem je rodzicom i dziadkom. Rysunki, figurki z plasteliny, kwiaty zerwane na dworzu. Lubiłem się uśmiechać i sprawiać jak inni się uśmiechali.

Czar prysł kiedy moja rodzicielka odeszła z tego świata. Załamałem się, aczkolwiek w duchu powtarzałem sobie, że muszę być silny. W większym stopniu przywykłem do wspomnień, które mi zostały i nie płakałem za każdym razem, gdy coś mi przypominało o mamie.

Wracając do zmian w moim życiu...

Przy Emily Madelyn Evans wszystko było inne i również przy niej trochę się zmieniło.

Tak przy okazji, spodobało mi się jej drugie imię.

Odkąd coś do niej poczułem, byłem dosyć ostrożny, choć na początku naszej znajomosci byłem jebanym chamem. Ponosiło mnie, i nawet nie wiedziałem dlaczego. Nie miałem na to żadnego usprawiedliwienia. Od ostatniego czasu, w jakiś sposób się zmieniłem i sam miałem wątpliwości czy to, aby na pewno ja. Byłem zaangażowany i robiłem nawet sporo rzeczy dla dziewczyny.

Gdy nastanie jutro Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz