24. Zawsze kończy się to, co się zaczyna.

5.5K 139 40
                                    

Środa,
18 grudnia 2019r.

Pocieszał mnie fakt, że dzisiaj jest ostatni dzień w którym będziemy mieli lekcje. Jutro odbędzie się mecz koszykówki podczas lekcji, czyli ostatni dzień przed świętami w szkole.

Siedzimy na stołówce. Nie ma z nami Jordana, Luke'a ani Dylana, ponieważ są oni w szkolnej drużynie koszykarskiej. Clara i Cameron namówili mnie abym poszła na ten mecz. Nie ogarniam o co chodzi w koszykówce, więc może lepiej nie będę się wychylać, tylko siedzieć spokojnie na trybunach.

— Muszę iść, bo mam kartkówkę z fizyki i może czegoś jeszcze się nauczę — powiedziałam, wzdychając ciężko.
Wszyscy ze stolika, oprócz Brown, popatrzyli na mnie. Zerknęłam na Cam'a, wstając z miejsca. — Idziesz ze mną?

Brunet kiwnął głową i zabrał swój plecak. Posłałam znajomym uśmiech, który odwzajemnili. Odwróciłam się i powoli ruszyłam do wyjścia ze stołówki.
Gdy przechodziliśmy obok stolika sztucznych gwiazdeczek, usłyszałam coś czego chyba nie miałam słyszeć.

— Patrz, to ta o której ci mówiłam. Puściła się z Dylanem i teraz zadowolona chodzi — powiedziała blondyna.

Automatycznie się cofnęłam i spojrzałam na dwie dziewczyny.

— Emily, chodź... — przerwałam Cameronowi, mówiąc do blondynki.

— Aż takie nudne jest wasze życie, że o mnie rozmawiacie? — zapytałam głośno.

Blondyna i brunetka, popatrzyły się na mnie lekko zdziwione, że usłyszałam jak mnie obgadują. Za chwilę przybrały proste postawy, pokazujące, że się nie boją.

— Puściłaś się z nim, aby zwrócił na ciebie uwagę — powiedziała i zachichotała razem ze swoimi koleżankami.

Może z kilka osób się zaśmiało oprócz nich. Cała stołówka się wsłuchiwała, musiałam to wytrzymać.

— Tutaj się mylisz — zaprzeczyłam ostro. — To nie ja latam za nim jak pies. To jest twoje jedyne zajęcie i do tego cię wykorzystuje.

Mama by mnie zabiła za to jak się zachowuje i odzywam, bo nie zna mojej całej prawdziwej twarzy.

— Skąd ty... — zaczęła, ale jej przerwałam.

— Już nie pamiętasz jak poleciałaś na ziemię? — prychnęłam kpiąco.

W tle ludzie coś gadali i wybuchali śmiechem.

— Za kogo ty się uważasz żeby mi przerywać?! — wrzasnęła oburzona.

— Jak ty się drzesz — zaśmiałam się cierpko. — Lepiej się nie drzyj, bo ci tapeta odpadnie.

— Ja chociaż umiem się malować w przeciwieństwie do ciebie — odparła, po czym zaśmiała się ze swoimi przyjaciółeczkami.

— Ja przynajmniej mam lustro w domu i wiem jak wyglądam — powiedziałam, utrzymując głośny ton.

Wiem, że jechanie po wyglądzie nie jest okej, ale to wyjątek. Wyjątki się zdarzają.

Małpa się chyba zapowietrzyła. Chciała wstać, ale przerwała jej ręka jej koleżanki która mówiła, aby nie wstawała.

— No dawaj, wstań, proszę bardzo — poganiałam ją. — Coś ci przeszkadza w wstaniu? Boisz się czegoś? — prychnęłam z kpiącym uśmiechem.

— Suka — warknęła, patrząc na mnie groźnie. Wyglądała conajmniej śmiesznie.

— Nawzajem — szepnęłam. Doskonale widziała po ruchu warg co powiedziałam.

Gdy nastanie jutro Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz