Rozdział 12

604 44 61
                                    

Miało dzisiaj nie być ale jednak jest :)
‐------------------------

20 CZERWCA 2017

LOUIS

Odkąd ostatni raz wziąłem narkotyki minęło siedem dni. To było cholernie dużo.

Czułem wielkie pragnienie aby je zażyć. Chciałem ponownie poczuć spokój ale nie mogłem, wszystkie narkotyki były w moim apartamencie w Londynie a ja byłem w Rochford i czekałem na Harry'ego bo mieliśmy mieć kolejny trening.

Harry był dobry. Nadawał się bardziej na napastnika niż na ofiarę i prawdę mówiąc pasowałby do nas.

Loczek powinien być za dziesięć minut więc postanowiłem iść jeszcze szybko do łazienki.

HARRY

Liam podwiózł mnie i szybko odjechał, ponieważ ich grupa miała jakieś ważne spotkanie w okolicy i musiał na nim być.

Zacząłem kierować się w stronę siłowni na której byliśmy poprzednio lecz w połowie drogi przede mną pojawił się ten sam mężczyzna który wszedł wtedy na siłownię i rozmawiał z Louisem.

- Zaczekaj chwileczkę. Ostatnio się nie przedstawiłem, Jack Herman - powiedział wystawiając swoją dłoń w moją stronę.

Że kto?!

- Harry Styles - podałem mu dłoń. - Czy pan jest... ym, to o panu mówią w telewizji prawda? - zapytałem.

- Tak chłopcze, to ja. Nie obawiaj się jeszcze mi nie podpadłeś ale...

- Ale?

- Możesz zyskać w moich oczach wykonując proste zadanie - oznajmił Jack.

- O co chodzi?

- Cóż, chodzi o Louisa. Twoje zadanie polegałoby na tym, abyś dostał się do jego mieszkania w którym na sto procent trzyma narkotyki. Musiałbyś się ich pozbyć, na nich nikomu nie zależy, więc spokojnie możesz je spuścić do kibla. Możesz to zrobić?

- Dlaczego prosisz o to akurat mnie?

- Nas wszystkich Louis zna i wie po co byśmy do niego przyszli, a ciebie nie będzie o nic podejrzewał. Louis nie ma zazwyczaj śladów na rękach, więc musi brać prochy lub tabletki. To jak?

- Postaram się ale nic nie obiecuję - powiedziałem i obok pojawił się Louis.

- Harry? Wszystko dobrze? - zapytał patrząc uważnie na mnie i Jacka.

- Tak Lewis, to co z tym treningiem? Dzisiaj możemy zaszaleć, plecy nie bolą - uśmiechnąłem się w jego stronę.

- Och, w takim razie poćwiczymy intensywniej. Chodź.

Widziałem po nim że jest trochę nerwowy, nawet nie zwrócił uwagi na przekręcone imię a wcześniej to robił.

Ćwiczyliśmy dwie godziny i byłem wykończony.

- Louis mam dość na dzisiaj - oznajmiłem opadając na plecy.

- Niech będzie, następnym razem zostaniesz dłużej. Zbieraj się, ja cię dziś odwożę.

Cholera. Co wymyślić aby dostać się do jego mieszkania?

- Ym, Louis? Nie wziąłem kluczy a chłopaki są na jakimś ważnym spotkaniu - zaryzykowałem.

Szatyn jęknął poddańczo.

- Dobra zabiorę cię do siebie i poczekasz aż wrócą - odpowiedział.

Łatwo poszło.

***

- Chcesz wziąć prysznic? - zapytał Louis gdy weszli do apartamentu.

Chance | Larry StylinsonWhere stories live. Discover now