Rozdział 41

469 35 56
                                    

Kochani, do każdego kto jedzie na koncert Harry'ego. Bawcie się najlepiej jak potraficie, bądźcie najgłośniej jak umiecie i sprawcie, że Harry będzie chciał do nas wrócić. Ja nie mam biletu, ale mam jeszcze nadzieję, że uda mi się kupić nie za tysiące. Tak czy siak będę pod areną, więc jakaś zabawa będzie z innymi osobami. 

Do osób, które nie mają biletu. Spokojnie, będziemy płakać razem i wysyłam wam dużo miłości x.

----------------------------------

1 GRUDNIA 2018

LOUIS

- Harry?! - zawołałem wchodząc do domu. Chłopak nie odbierał telefonu podczas, gdy ja byłem w firmie taty. Zdjąłem buty wraz z kurtką i szalikiem, po czym pobiegłem do pokoiku Carli, w którym dziewczynka smacznie spała. Skierowałem swoje kroki do sypialni, a następnie otworzyłem drzwi. Harry leżał zwinięty w pościeli, a obok niego było pełno chusteczek. Podszedłem bliżej, dzięki czemu ujrzałem czerwony nosek i zarumienione policzki. Usta miał rozchylone, więc domyśliłem się, że męczy go katar. Zawsze tak wyglądał, kiedy chorował. Cicho kucnąłem przy ukochanym, aby następnie dotknąć jego gorącego czoła. Przez dotyk otworzył oczy i patrzył na mnie w ciszy. - Dzwoniłem wiele razy, kochanie.

- Nie słyszałem - wymruczał pociągając nosem.

- Brałeś jakieś leki czy przynieść? - zapytałem biorąc włosy z jego czoła.

- Brałem, ale nic nie dały - burknął pod nosem, na co się zaśmiałem. - Nie śmiej się ze mnie, ja cierpię, Lewis.

- Widzę, Haroldzie - pogładziłem go po policzku. - Jesteś cały spocony, zabieram cię do łazienki, bo musisz się wykąpać.

Harry jęknął naburmuszając się niczym kotek. - Nie mam siły.

- Przecież ci pomogę - zdjąłem z niego kołdrę.

- Nie! - pisnął na uczucie chłodu. - Celibat! Jesteś okropny! Poza tym nie będziesz mnie mył - fuknął ściskając w dłoniach poduszkę.

- A bo co? Cnotka niewydymka - wziąłem go na ręce i nie przejmując się sprzeciwem z jego strony posadziłem go na zamkniętej toalecie. - Hazz, widziałem cię w każdym wydaniu, wstydzisz się? - spojrzałem na niego uważnie. Spuścił zawstydzony wzrok i mruknął ciche potwierdzenie. - Czego? Dałem ci kiedyś jakikolwiek powód byś się wstydził swojego ciała? - uniosłem brew.

- No nie, ale... mam taką brzydką wysypkę i nawet mnie ona obrzydza, to co dopiero ciebie. Nie chcę stracić w twoich oczach - wyginał nerwowo swoje palce.

- Oj ty mały głupolu - podszedłem do niego unosząc jego głowę, by na mnie patrzył. - Jesteś najpiękniejszym stworzeniem na całym świecie. Nie martw się wysypką, umyjemy cię, a potem posmaruję to jakąś maścią, dzięki czemu zejdzie, tak? - pokiwał nieśmiało głową. - Kocham cię, Żabko, a teraz zapraszam do wanny.

***

Harry chorował przez kolejne parę dni. Był osłabiony, więc nie chciałem obciążać go opieką nad Carlą, dlatego wynająłem opiekunkę na jeden dzień. Akurat musiałem wyjechać na drugi koniec Anglii, a wszyscy inni jak na złość byli zajęci. - Słonko, będę najpóźniej wieczorem, w porządku?

- Mhm, Carla ma opiekę, tak?

- Tak, znalazłem miłą dziewczynę, która chciała dorobić, sąsiedzi zostawiali z nią już swoje dzieci i byli zadowoleni, także jest w dobrych rękach. Gdyby coś się działo dzwoń do mnie lub Kelly, ona jakoś pomoże i coś wymyśli. Kocham cię - pocałowałem kącik jego ust i wyszedłem z sypialni. W salonie zastałem córkę z opiekunką, więc podszedłem do nich i wziąłem Cari na ręce. - Tatuś wróci wieczorem, myszko - pocałowałem jej czoło. - Baw się dobrze i bądź grzeczna, kocham cię - po tych słowach zgarnąłem potrzebne rzeczy, ubrałem cieplejsze ubrania i wyszedłem z domu. Wsiadłem do samochodu, zapiąłem pasy i wyjechałem z posesji.

Chance | Larry StylinsonWhere stories live. Discover now