Rozdział 23

773 47 92
                                    

Liczę na komentarze!

------------------------

3 SIERPNIA 2017

HARRY

Przez ostatnie kilka dni miałem ogromny mętlik w głowie. Doszedłem do wniosku, że chciałbym stworzyć z Louisem coś więcej, chciałbym być dla niego wsparciem w trudnych chwilach, chciałbym się nim zaopiekować tak jak on zaopiekowałby się mną.

Tylko czy Louis by tego chciał? Czy myśli tak samo względem mnie?

Obawiałem się, że wszystko sobie wymyśliłem i moje uczucia są jednostronne. Nie mogłem przestać o tym myśleć przez co zapomniałem o paru rzeczach o które prosił mnie Liam. Zapomniałem nawet o naprawie jednej ważnej części w warsztacie przez co Liam się wkurzył bo wszystko się przedłużyło. Nie robiłem tego specjalnie, po prostu moje myśli błądziły wokół jednej osoby, z którą mam dzisiaj trening.

Od balu nie widziałem się z Louisem, odwołałem niedzielny trening gdyż za dużo rozmyślałem, niestety nic się nie zmieniło ale musiałem w końcu wznowić treningi aby nie wyjść z formy. Dzisiaj byliśmy umówieni na jedenastą w Rochford, Louis chciał przećwiczyć samoobronę, a tam były potrzebne przedmioty.

Za dziesięć minut będę na miejscu, a w mojej głowie dalej jest masa różnych myśli, których nie umiem uporządkować. To będzie ciężki trening.

***

Na parkingu czekał na mnie Louis, który kończył palić papierosa. Z grymasem na twarzy podszedłem do niego i mruknąłem ciche przywitanie.

- Cześć, Harold. Nie martw się zaraz skończę. Idź z w tym czasie się przebrać i widzimy się na siłowni - powiedział i zaciągnął się dymem papierosowym, a ja nie mogłem oderwać od niego wzroku. - Halo, Harold! Leć się przebrać - powtórzył machając ręką przed moją twarzą.

- Och, tak, idę - prędko ruszyłem do odpowiedniego pomieszczenia i się przebrałem. Gdy wszedłem na siłownię szatyn kończył rozkładać materace i kilka innych rzeczy. - Jestem - oznajmiłem i stanąłem obok niego, spojrzał na mnie i zobaczyłem uśmieszek na jego twarzy. - Co?

- Nic. Rozciągaj się i bieżnia - poinstruował szybko, więc zacząłem się rozciągać. Potem standardowo chodziłem na bieżni pięć minut i dziesięć biegałem. Zszedłem z maszyny i podszedłem do szatyna, który mnie obserwował. - Dobrze, pamiętasz podstawowe chwyty? - pokiwałem głową. - Okej, stań tutaj i spróbuj się obronić...

Powiedział coś jeszcze lecz go nie słuchałem. Nie mogłem się skupić, cały czas myślałem o moich uczuciach względem niego. Moje rozmyślania przerwał chwyt chłopaka na moim barku, następnie spotkałem się twarzą z materacem na co jęknąłem.

- Harry, skup się - polecił Tomlinson i pomógł mi wstać. - Jeszcze raz - stanąłem tyłem do niego i znowu zastanawiałem się jakby to wyglądało, gdyby groźny Louis Tomlinson był w związku, czy byłby jeszcze bardziej troskliwy? Ponownie wylądowałem na materacu. - Harry! Co z tobą?

- Nic się nie dzieję, przepraszam. Teraz się skupię - zapewniłem. Faktycznie dwa razy udało mi się obronić, jednak gdy doleciał do mnie zapach perfum chłopaka to brak koncentracji powrócił przez co upadłem kilka razy pod rząd. - Możemy zrobić przerwę? - zgodził się, więc położyłem się na materacu i westchnąłem z ulgą. Zamknąłem oczy, dlatego nie widziałem gdzie jest Louis.

Przeleżałem kilka minut intensywnie myśląc i sam sobie próbowałem przemówić do rozsądku, aby się skupić. Otwarłem oczy, podniosłem się do siadu i ujrzałem pod ścianą szatyna, który patrzył na mnie z uniesioną brwią.

Chance | Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz