Rozdział 28

612 41 40
                                    

Drugi na dziś!

O 17 pojawi się niespodzianka na moim profilu!

---------------------------

24 SIERPNIA 2017

Harry i Louis od rana mieli wyśmienite humory. Cóż się dziwić skoro dzień wcześniej wyznali sobie miłość. Zjedli śniadanie, potem posprzątali mieszkanie i poprzytulali się po zastrzyku Harry'ego. Leżeli w łóżku, a Louis zastanawiał się nad powrotem do legalnej pracy, dlatego sięgnął po telefon i wybrał numer do swojego ojczyma.

- Hej, tato - przywitał się z Markiem, bawiąc się włosami partnera.

- Louis! Cześć, synu! Co u ciebie? Wszystko w porządku?

- Tak, u mnie wszystko dobrze, a u was?

- Tak samo, dziewczynki przechodzą bunt - zaśmiał się przez co i Louis się uśmiechnął.

- Taki wiek. Mam pytanie, tato. Masz w firmie jakieś wolne miejsce? Najlepiej do pracy zdalnej lub jakieś papiery, które mógłbym robić w domu.

- Dla ciebie zawsze coś znajdę, a co tam? Dobrze mieć normalną robotę? - nie mógł powiedzieć przez telefon, że legalną.

- Tak, dokładnie. Tylko zależy mi na tym bym mógł to robić będąc w Londynie, wiesz jak wygląda sytuacja z Jackiem.

- Wiem, synku, Poszukam czegoś i prześlę ci na maila.

- Dziękuję tato, kocham cię, pozdrów dziewczyny i mamę - pożegnał się i odłożył telefon na bok. - Robimy coś czy leżymy? - zapytał bruneta, który na to pytanie podniósł się i usiadł na jego udach. - Hm? - patrzył uważnie na poczynania loczka. Harry pochylił się i pocałował namiętnie wargi Louisa.  Szatyn przeniósł dłonie na jego biodra i gładził go po nagiej skórze. - Ktoś tu jest spragniony? - szepnął w jego usta na co Harry mruknął w zgodzie.

Louis zmienił ich pozycję i teraz to on górował nad Harrym. Pocałował go w usta, a potem zjechał pocałunkami w dół aż pod żuchwę. Zassał się na wystającej żyle na co Harry sapnął z przyjemności.

- L-lou - jęknął gdy chłopak ugryzł go w szyję. Louis przemiennie ssał, podgryzał i lizał miejsce pod żuchwą ukochanego.

- Piękne - odparł dumnie szatyn patrząc na kilka stworzonych malinek. - Wybacz, kochanie, nie mamy czasu na nic więcej. Musimy się zbierać do Payne'a i Malika.

- Ugh - brunet westchnął ciężko. - Dobra - mruknął bez entuzjazmu czym rozbawił Tomlinsona. - Z czego się śmiejesz? - zapytał patrząc na roześmianą twarz Louisa.

- Z ciebie, Żabko - pocałował go szybko w usta i wstał z łóżka podchodząc do szafy. - Co ubierasz? Liam przywiózł ci ostatnio kilka spodni, koszul i koszulek.

- Meh, wolę twoje - wyszczerzył się i podszedł do Louisa, objął go od tyłu i oparł głowę na jego ramieniu. Patrzył jak mężczyzna grzebie w szafie i szuka czegoś odpowiedniego dla siebie. W tym czasie Harry przejeżdżał nosem po szyi kochanka i z satysfakcją oglądał powstającą gęsią skórkę. Kilkukrotnie ucałował bok szyi i mruknął mu do ucha cisze "kocham cię".

Louis przekręcił głowę w stronę Harry'ego i uśmiechnął się do niego. - Też cię kocham - cmoknął go w policzek na którym uformował się dołeczek. - Wybierz coś dla siebie, naprawdę powinniśmy się zbierać.

- Wezmę jakąś pierwszą lepszą koszulkę, najwyżej jak będzie chłodno to przebiorę się u Liama.

- W porządku - przebrali się w wybrane ubrania, wzięli kilka rzeczy i wyszli z apartamentu. Wsiedli do samochodu szatyna, zapieli pasy i Louis dołączył do ruchu. Przez całą drogę śpiewali piosenki lecące w radiu i dobrze się bawili. - Wysiadka, Panie Styles - zaparkował pod domem najlepszego przyjaciela. Wysiedli z auta i weszli do domu małżeństwa, gdzie jak się okazało była również Kelly. - Kelly! - zawołał Louis i podbiegł do kobiety przytulając ją. Harry patrzył na to z uśmiechem na twarzy.

Chance | Larry StylinsonWhere stories live. Discover now