Rozdział 32

629 38 58
                                    

6 WRZEŚNIA 2017

Przez ostatnie kilka dni Louis bardzo dużo trenował z Nickiem, przez co zaczął trochę olewać Harry'ego, który starał się być wyrozumiały, lecz tracił cierpliwość. Trzy dni temu byli w domu rodzinnym Stylesa, gdzie Louis w końcu poznał rodzinę partnera, mówili, jak im ze sobą dobrze i cóż, coś zaczęło się psuć. Odkąd wrócili z Holmes Chapel nie widzieli się ani razu, głownie przez Louisa. Za każdym razem Harry proponował spotkanie, szatyn odmawiał tłumacząc się treningiem lub tym, że jest bardzo zmęczony, natomiast Louis odzywał się tylko wtedy, kiedy Harry pracował i logiczne było to, iż nie może urwać się kiedy zechce.

Harry był cierpliwy. Był. Stracił cierpliwość, gdy Martin nieświadomie wydał Louisa i Nicka. Powiedział, że znowu kłócili się o kakao w Rochford i spokojnie sobie gawędzili przez pół dnia. Przez cały ten czas Louis olewał wiadomości od zielonookiego co go bardzo zirytowało i wkurzyło, zważając na niedawną sytuację, gdzie to brunet myślał, iż szatyn go zdradzał.

Aktualnie Harry siedział w swoim pokoju w domu Liama i czytał książkę, próbując się zrelaksować. Niestety to nie wychodziło. Cały czas myślał o swoim chłopaku. Chciał spędzić z nim wolny czas, wieczór, tuż przez wyścigiem. Z ciężkim westchnięciem odłożył książkę na szafkę obok łóżka, a następnie wyszedł z pokoju kierując się do salonu, gdzie spotkał szczęśliwe małżeństwo jedzące kolację.

- Harry, chcesz trochę? - zaproponował Zayn wskazując na pizze. Było mu szkoda loczka, ponieważ mimo wszystko nie zasłużył na takie traktowanie ze strony Louisa.

- Nie dzięki. Idę na taras, skorzystam chociaż z tej ładnej nocy - chciał się uśmiechnąć, lecz wyszedł bardziej grymas. Chwycił kocyk leżący na oparciu kanapy i wyszedł na taras, kładąc się na leżaku do opalania. Nakrył się cienkim kocem, odchylił głowę do tyłu i patrzył w gwieździste niebo. Był dziś wyjątkowo ładny, ciepły oraz późny wieczór. Nie ma co ukrywać, Harry'emu było przykro przez zachowanie Louisa. Liczył, że spędzą ten wieczór razem i jak zwykle się przeliczył. Rozmyślał o ich relacji do czasu, aż po prostu zasnął.

***

LOUIS

- Hej, Lee. Wybacz, że tak późno, ale jest Harry? Nie odbiera telefonu - powiedziałem po wejściu do domu przyjaciela. Ten patrzył na mnie z uniesioną brwią i nic nie odpowiedział. Zaciskał usta, dzięki czemu wiedziałem, że jest na coś zły. - Lee?

- Zanim ci na to odpowiem, to możesz mi powiedzieć co do kurwy wyprawiasz? - syknął w moją stronę.

- Co? W jakim sensie? O co ci chodzi? - jego złość bardzo mnie zdezorientowała, gdyż nie wiedziałem co takiego zrobiłem.

- Och, nie wiesz? - prychnął i pokręcił głową. - Odkąd wróciliście od rodziny Harry'ego, cały czas go olewasz. Dwa dni temu chciał zaprosić cię na randkę i specjalnie szukał najlepszych miejsc w Londynie, ale coś poszło nie tak, wiesz? Mianowicie ty. Nawet nie odebrałeś telefonu, ba! Nawet nie odpisałeś na wiadomości! Jesteś moim bratem, ale jeśli zamierzasz go ranić to urwę ci jaja.

Och. Czułem pojawiające się wyrzuty sumienia.

- Cholera, nie wiedziałem. Nie chcę go ranić, kocham go. Skupiłem się na wyścigu i mafii. Jest w domu?

- Jest. Chciał spędzić z tobą ten piękny wieczór, ale oczywiście dzisiaj też postanowiłeś go olać - jego głos przeciekał złością i byłem pewny, że chce mi przywalić w twarz.

- Naprawię to, nie chciałem go olewać, przysięgam. Gdzie jest?

- Taras - mruknął i poszedł do sypialni jego i Zayna. Szybkim krokiem dostałem się na zewnątrz i szukałem wzrokiem Harry'ego. Nigdzie go nie widziałem i chciałem się odwrócić i pójść sprawdzić w jego pokoju, ale w ostatniej chwili ujrzałem zwisającą stopę z leżaka. Podszedłem bliżej i widok, jaki zobaczył rozczulił moje serce do granic możliwości. Harry leżał schowany pod kocem, z którego wystawało tylko kilka loczków i stopa.

Chance | Larry StylinsonHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin