115 | Peter zgłupiał

951 52 139
                                    

Wendy P.O.V.

Pod wodą zawsze wszystko wydawało się o wiele spokojniejsze i cichsze, niż na powierzchni.

Uwielbiałam to uczucie otulania ze wszystkich stron przez oceany i morza. Czułam się teraz jak element podwodnej flory i fauny.

Na bieżąco i skrupulatnie odpychałam od siebie świadomość, że dosłownie za moimi plecami może być jakiś pradawny krwiożerczy stwór o zasięgu dwudziestu metrów.

Tak było łatwiej.

Kiedy ostatnia osoba po spożyciu oblivionu weszła do wody, mogliśmy zacząć przyzwyczajać się do nowych umiejętności i posłuchać Pana Nieomylnego odnośnie jego planów.

Pierwsze co się rzucało w oczy po spożyciu tajemniczej substancji, była umiejetność oddychania pod wodą i wyraźne widoki. Poza tym nasze ciała absolutnie się nie zmieniły i mnie to szczerze kurwa cieszyło.

— Słuchajcie — głos Petera pod wodą był jakby cichszy i mniej pretensjonalny. Kolejny plus — Jesteście teraz silniejsi i szybciej pływacie. Musimy to wykorzystać. Skupcie się i...

— Peter? — odezwał się Alex.

— Co ja mówiłem o przerywaniu mi? — wycedził przez zęby.

— Za tobą — zignorował to blondyn.

Wszyscy powoli odwrócili się w stronę Króla Nibylandii, a następnie wzroki poszybowały dalej. Od razu zrozumiałam zaniepokojenie Alexa. Niedaleko nas wciąż można było dostrzec syreny, które płynęły prawdopodobnie w naszą stronę. Całkowicie czarne oczy jednej z nich, wciąż przyprawiały mnie o nieprzyjemną gęsią skórkę.

Peter powoli się odwrócił i przewrócił teatralnie oczami
— Czego jeszcze chcecie?

Dopłynęły do nas w ułamku sekundy, a ta z niecodziennymi oczami, znalazła się w odległości kilku centymetrów od Petera.
— Pilnuj się.

Zmarszczył brwi
— Nie mów mi co mam robić.

— Żebyś nie pożałował swoich słów — mówiąc to, wysunęła z paszczy rząd stalowych zębom i zagroziła palcem, na którym błysnął długi szpon. Dla mnie byłby to wystarczający znak. Ale nie. Peter musiał przedrzeźnić jej gest, kiedy tylko się odwróciła — Przychodzimy powiedzieć wam, że jeśli wygracie starcie z Sashabellę, zaskarbicie sobie nasze zaufanie i opowiemy się po waszej stronie w walce z Cieniem. Potrzebujecie wsparcia wód. Zwołamy też resztę potworów podwodnych.

Zamrugałam i wymieniłam spojrzenia z Cedddar. Brzmiało to sensownie, ale byłabym głupia gdybym nie doszukiwała się podstępu. Nie wydawały się działać charytatywnie na korzyść napotkanych nastolatków. Musiały mieć w tym jakiś zysk. Niby dlaczego miałyby ryzykować życiem?

— I po walce zapraszamy na imprezę.

Zapadła cisza.

— Serio pytam czego chcecie. Nie chcemy się bawić w te wasze zagmatwane oszukane gierki. Spieszymy się.

— Nie oceniaj nas tak stereotypowo, Pan. Czy chcesz czy nie, współgrasz z nami w tym magicznym świecie. Otaczamy twoją wyspę. Chyba warto jest utrzymać poprawne stosunki? — przechyliła głowę, powoli chowając zęby, ale wciąż trzymając je w gotowości — Jednak jeśli przegrasz, stracisz w naszych oczach jakikolwiek szacunek i zaczniemy negować twoja władzę w Nibylandii. Ponadto, opowiemy się po stronie wroga.

Aha. No bardzo zabawne.

— Ale wy kochane i bezinteresowne — wtrącił Colton zakładając ramiona na piersi.

Take me to the Neverland Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz