Adam P.O.V.
14.06.2020 (dzień porwania Wendy).
Westchnąłem sprawdzając po raz kolejny zegarek. Dochodziła siódma piętnaście, a po Wendy wciąż nie było śladu.
Rozejrzałem się wokół siebie z nadzieją, że może jakimś cudem jest gdzieś obok i zwyczajnie mnie nie zauważyła. Na przystanku stała młoda dziewczyna w odświętnym stroju, skubiąca nerwowo skrawek swojego płaszcza. Niedaleko niej siedział chłopak z słuchawkami w uszach. Miał odchyloną głowę, która opierała się o szybę przystanka i zamknięte oczy. Oprócz nich jedynie jakaś mała dziewczynka i niska starsza kobieta o krótkich włosach.
Wcześniej zdarzało się już Wendy spóźniać na autobus, ale z reguły wtedy do mnie pisała.
Skarciłem się w myślach. To była najmniej punktualna dziewczyna, jaką znałem. Nie zdążyła już któryś raz. A brak wiadomości można było wytłumaczyć tym, że po prostu zaspała.
Autobus pojawił się na horyzoncie, więc mlasnąłem zniecierpliwiony i wszedłem do pojazdu.
***
— To moje miejsce — w ławkę trzasnęła blondynka z zaciętym wyrazem twarzy. Miała nałożony błyszczyk i lekko pomalowane rzęsy. Jej atletyczną figurę okalała dopasowana różowa sukienka w kratkę, a pod nią biały top. Włosy związała w kucyka, ale nawet tak codzienna fryzura prezentowała się na niej wyjątkowo.
— Nie, Malory. Odkąd pamietam, ja tu siedzę. — uśmiechnąłem się wrednie i dosunąłem krzesło, które wcześniej odsunęła.
— Odkąd ja pamiętam... — pokazała na siebie palcem — ...to ja tu siedzę. — pchnęła moją rękę i usiadła obok wyciągając rzeczy.
Zmarszczyłem brwi i rozejrzałem się po klasie. Większości osób jeszcze nie było. Pod sama ścianą miejsce zajęła Hannah, a za nią Ben. Miejsce obok dziewczyny było puste i przez chwilę próbowałem sobie przypomnieć kto na nim siedział.
Gdy odpowiedź przyszła mi do głowy, zrobiło mi się aż wstyd, że zapomniałem gdzie siedzi moja najlepsza przyjaciółka - której swoją drogą dalej nie było.
Pod oknem siedziała Laura piłująca paznokcie, a przed nią siostry Carven. Poza tym na środku zauważyłem Claya i Sashe. Większość naszej klasy jest zwykle spóźniona.
— Jest jeszcze wiele miejsc. Może zajmij jakieś inne? — spytałem. — To jest zajęte.
— No jest. Przeze mnie — stwierdziła poklepując krzesło, na którym siedziała.
Westchnąłem. Z tą dziewczyną chyba nigdy się nie dogadam.
Do klasy weszła jak zwykle rozczochrana i zupełnie niezorganizowana Pani Terrend. Poprawiła okulary na nosie i upuściła wszystkie kartki na biurko, nawet się z nami nie witając. Zasiadła do komputera wzdychając przeciągle.
Zegar wskazywał siódma pięćdziesiąt siedem, a Wendy dalej nie było.
Może się rozchorowała? Tylko dlaczego mi nie napisała?
Sprawdziłem kontrolnie smart watcha, ale nie miałem żadnych nieodebranych wiadomości.
— Denerwujesz się? — spytała Malory, przez co mogłem przynajmniej przez chwile popatrzeć jej w oczy.
CZYTASZ
Take me to the Neverland
Fantasy„Bo...wszystkie dzieci dorastają. Tylko...jedno nie." „Skakaliśmy i śmialiśmy się. Bose stopy odbijały się od kamiennej drogi, tworząc wakacyjną muzykę dla uszu. Odgłosy szczęścia łączyły się w całościowy rytm, który niósł się nocną ulicą. Wydawał...