48

868 62 80
                                    

Sama świadomość, że Sandy jest za mną zupełnie naga, przyprawiała mnie o mdłości. Nikt mnie nie uprzedził? Nic nie wiedziałem? Co prawda jedyne, co mogłem zobaczyć, to plecy, ale i tak sama zasada.

To ona jest jakąś ekshibicjonistką i to nie jest moja wina. Nigdy nie jest moja wina.

Jednak, żeby oszczędzić sobie demoralizacji, a jej upokorzenia, stanąłem po drugiej stronie skały, z ktorej leciał jej wodospad. Znajdowałem się jednak na tyle niedaleko jej, żeby móc zrobić jej wyrzuty i nie bać się, że para opadnie.

— Co ty tutaj do cholery robisz?? Nie widzisz, że się kąpię?! — Sandy wrzasnęła zupełnie poważnie, ale przez absurd sytuacji wiedziałem, że uśmiechnęła się ironicznie.

Znałem ją na wylot.

— O nie — odbiłem się nogą od ściany stojącej za mną i zacząłem drzeć do niej, ale prawdopodobnie wyglądało to tak, jakbym darł się do siebie, co ona często robi. Czasem widziałem, jak darła się na samą siebie, albo dyskutowała. Raz nawet słyszałem, temat jej rozmów o mnie — To ty tu robisz problemy! Jest tyle miejsc, gdzie można się kąpać!! — wymachiwałem niespokojnie rękami.

— Kazałeś tutaj!!!

— Nieprawda.

— No jak nie?!

— No tak. Nie kazałem — podroczyć się zawsze fajnie. Ona się tak śmiesznie denerwuje. Nie rozumiem systemu funkcjonowanie życia ludzi. Tyloma rzeczami się niepotrzebnie martwią, mają tyle zobowiązań i obowiązków. A i tak robią to na zapas, bo tak naprawdę nic się nie dzieje, a szukają problemów zupełnie bez sensu.

— Jesteś nienormalny! Wypad stąd! — ryknęła i warknęła uderzając w skałę przed sobą, przez co jestem pewien, że jej knykcie zalały się czerwoną cieczą.

— Zamknij się! To ja wiem gdzie jesteśmy i będę sobie stał, gdzie tylko sobie chcę!

— Nie, ty sobie chyba żartujesz. Jesteś chory. Wiesz o tym?

Idiotka.

Ale tak, czy inaczej chciałem się stąd zabierać, więc skierowałem się przed siebie. Wolę iść na około, niż znowu ją minąć.

W tym momencie na polane wypadli zdyszani biegiem Alex, Felix i Zack, którzy zatrzymali mój planowany powrót na polanę. Byli cali czerwoni i zlani potem. Dyszeli jak opętani i za wszelką cenę próbowali zaczerpnąć powietrza, co wcale im nie wychodziło, więc kaszleli i krztusili się bez opamiętania.

Od razu domyśliłem się, jaki jest powód ich obecności nad wodospadem. Dlaczego wszyscy zakładają, że jak zostanę sam na sam z Sandy, to od razu dojdzie do morderstwa. Zasada jest jedna i muszę ją w końcu wbić wszystkim Zaginionym Chłopcom do tych pustych łbów. Dopóki dziewczyna mnie nie sprowokuje, tak długo będzie żyć.

— WYPAD STĄD!!! — blondyna zaczęła drzeć się na cały głos, nie zważając na stan kumpli.

Cala sytuacja niesamowicie mnie śmieszyła. Sandy brała „prysznic" a najpierw ja wpadłem, teraz atakują nas trzej inni chłopcy. Czekam tylko na reszte.

Dla niej byłoby to niesamowite upokorzenie, a dla mnie kolejny powód do ataku śmiechu.

Nawet nie widząc jej, czułem tą wściekłość buchająca od jej osoby. Zaśmiałem się widząc jej stan emocjonalny. Ludzie są tacy dziwni.

Wendy P.O.V.

Ja się zaraz wścieknę.

Ja się tu kąpię, a oni jakby nigdy nic mi tu wbijają. Czuję się upokorzona i bezsilna. Nie mogę stąd uciec, a stoję na celowniku tej czwórki. Co prawda Peter schował sie za skałą i nie ma na mnie wglądu, ale reszta stoi przede mną. Ponadto mgła zaczyna się rozrzedzać.

Take me to the Neverland Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu