52

976 66 190
                                    

Reszta strażników widząc czego chłopak dokonał, od razu zaczęła się wycofywać.

Wokół ciała krasnala zaczęła pojawiać się wielka, czerwona plama krwi. Moje oczy się rozwarły, a serce szybciej zabiło. Pierwszy raz w życiu widziałam morderstwo na kimś na własne oczy. To było potworne. W moim świecie zupełnie niedopuszczalne, a tu wydawało się najwyraźniej codziennością. Byłam zupełnie rozstrzęsiona. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw i czynów. Nawet po nim.

Wyglądało jednak na to, że byłam najbardziej przerażona obecną sytuacją, a właściwie ogólnie jedyna, bo chłopcy niemal nie zwrócili uwagi, a Dzwoneczek z Ceddar nie zamierzały zaprzestać realizacji naszego planu.

Ręce mi się trzęsły i nie umiałam oderwać wzroku od trupa mimo, że bardzo tego chciałam.

— Szybko! — krzyknęła Ceddar i ruchem ręki pokazała chłopcom, że mają biec za nią. Byłam w zupełnym szoku, a spojrzenie skupiłam na rozprzestrzeniającej się kanalikami między płytkami, krwi. Felix złapał mnie za ramię i zaczął biec do windy, przy czym wlec mnie za sobą. Słyszałam stukot stóp krasnali biegnących w nasza stronę i podzwaniające zbroje.

Dzwoneczek przyspieszyła biegu wychodząc na sam przód naszego orszaku i przy ścianie wzbiła się w powietrze, gdzie wcisnęła guzik na wysokości ponad dwóch metrów.

Niemal natychmiast po całym biurze rozległ się przeszywający huk. Pomieszczenie zatrzęsło się w posadach, a z dachu spadło sporo tynku. Jeff krzyknął wściekły i niemal wyturlał się z przygniatającego go biurka.

Światła zaczeły migotać, a winda otworzyła się. Wszyscy instynktownie wbiegli do niej, właściwie pchając się na możliwą smierć. Postanowiłam dla własnego zdrowia zostawić tego trupa w tyle i ruszyłam w ślady reszty. W ciasnym pomieszczeniu wciąż waliło mi serce, a oczy mimowolnie mierzyły zwłoki na kamiennej posadzce.

Należę do dość zapominalskich osób, więc już nieświadomie zawsze badam miejsce, z którego wychodzę, by upewnić się, że nic nie zgubiłam.

Tym razem bardzo się to przydało, bo niedaleko windy leżała Ceddar, trzymająca się za kolano, z którego sączyła się krew.

Cholera jasna.

Nie mogę jednak dać się zgnieść trupowi. Tym bardziej, że zapowiada się na to, że nie będzie pierwszą ofiarą Petera. Nie myśląc o konsekwencjach, zanim chłopcy zorientowali się o dziewczynie, wybiegłam z windy pokonując bardzo długi dystans, a po czasie stanęłam już obok Ceddar.

— Biegnij! — wysyczała zgięta wpół z zaciśniętymi oczami spowodowanych bólem. O nie, na pewno jej tu nie zostawię.

— Hej, ostatnio ty mnie uratowałaś — podniosłam jej brodę i uśmiechnęłam się przyjaźnie. Musiałam się odwdzięczyć jakoś. Tak działa moja moralność, a mimo tego, że dziewczyna niemiłosiernie mnie denerwuje i nie należy do osób przeze mnie lubianych, to muszę jej pomóc.

Za mną od razu rzucił się Alex, ale z windy do tego momentu był spory odcinek, a zza mnie zaczeli wybiegać już wściekli strażnicy. Pod wpływem impulsu, złapałam dziewczynę i wzięłam ją na plecy. Zapiszczała z bólu, ale nie opierała się i mogłam spokojnie dobiec do windy.

Przed nią, oddałam brunetkę Alexowi i wbiegłam z nim z powrotem do pomieszczenia. Jedyne o czym myślałam, to sposoby na zamknięcie tych drzwi. Strażnicy zaraz tu wpadną, a zbliżają się w na prawdę zawrotnym tempie. Wyprostowałam się, a w moim kręgosłupie usłyszałam trzask tak ohydny, że przeszły mnie ciarki. Nie często noszę pięćdziesiąt kilogramów na plecach.

Take me to the Neverland Where stories live. Discover now