39

882 69 58
                                    

Jego oczy stały się czarne jak węgiel na całej wielkości, a ciało rozjaśniło. Kopnął postać z taką siłą, że odrzuciło ją na dobre pare metrów, a w momencie jej powrotu, w jego rękach pojawiło się zielone światło, którym strzelił w postać przeszywając ją na wylot. Wszędzie było pełno krwi, a mi zrobiło się słabo. Podpłynął do niej i po raz kolejny uderzył. Wziął kolejny zamach, a potwór po raz ostatni podniosł rękę na niego, którą zablokował i wymierzył w niego kolejną kulę światła. Istota powoli zaczęła opadać w czeluści oceanu, a ja chcąc jak najszybciej zabrać z tamtąd chłopaka, wystawiłam do niego rękę.

Oddychał bardzo ciężko i patrzył na znikającego potwora. Byl zadowolony z sobie i triumfowal nad swoim kolejnym morderstwem. Dla niego to była czysta zabawa.

Zmierzył mnie wciąż czarnymi jak noc oczami i złapał za przedramię. Wyciągnęłam go z wody używając całej siły, a on opadł bezwładnie na pokład.

Ledwo na niego wszedł, a już były znaczne ilość krwi. Wszyscy podbiegi do niego zaaferowani i posadzili prosto pod ścianą. Oczy chłopaka stały się już nieco bardziej zielone, ale wciąż oddychał bardzo ciężko. Mokre włosy lepiły mu się do czoła, a z ran ciekła krew.

Nie pytając o zgodę, podciągnęłam mu koszulkę, a widac obrażenia, wstałam i musiałam się odwrócić zakrywając usta dłonią.

Brzuch chłopaka miał kilkanaście głębokich rozcięć. Tak głębokich, że czułam że będą mnie prześladować w koszmarach. Do tego nie chciały się wcale goić. Krew była wszędzie. Jestem pewna że normalny człowiek już dawno leżałby martwy.

— Boże Peter — szepnęłam kucając przed nim. Chłopcy zajęli miejsce obok mnie.

— Czemu ci to zrobiła?! — zapytał Max patrząc z obrzydzeniem na rany chłopaka. Wszyscy musieli odwracać wzrok i myślę, że dobrze że Peter ich nie widział. Nie byłby to zdecydowanie miły widok.

— Z zemsty — syknął zaciskając szczękę.

Z nieba zaczął padać deszcz, wiec po chwili wszyscy byliśmy już mokrzy. Marzłam i byłam wściekła na chłopaka, ale w tamtym momencie całe moje sfrustrowanie zniknęło. Współczułam mu i chciałam pomóc.

— Można coś zrobić? — zapytałam łapiąc jego twarz, by na mnie spojrzał. Ciągle tego unikał, ale w tamtym momencie spojrzał na mnie zmęczony.

Przełknęłam ślinę, a jego powieki się upuściły. Poprawiłam rękę na jego policzku i zaczęłam schodzić na zawał.

— Serce Ci wali — zaśmiał się do siebie. W jednym momencie uderzyło we mnie wspomnienie z naszego pierwszego spotkania.

W tamtym momencie moje serce waliło jak oszalałe, a ciało odmawiało posłuszeństwa.

— Uspokój się — zmarszczył brwi — Serce ci wali. — zaśmiał się siadając na moim biurku. To możliwe, żeby usłyszeć bicie serca drugiej osoby?!

— Jak tu wszedłeś? — głos mi się niestety załamał, a chłopak napewno to wyczuł.

— Cicho bądź — zaśmiałam się i pozwoliłam Ceddar przejąć nad nim opiekę. Złapała go za rękę i zaczęła szlochać widząc jego stan.

— Macie tu apteczkę?! Cokolwiek? — krzyknęłam próbując przekrzyczeć głośne krople deszczu.

Colton poderwał się z ziemi i podbiegł w stronę skrzyń. W tym samym czasie Brendan próbował przywrócić Petera do życia i normalnego funkcjonowania, klepiąc go po policzkach.

Take me to the Neverland Where stories live. Discover now