Rozdział XIV

21 6 31
                                    

Kiedy Tessa wróciła do swojego mieszkania, poza Winstonem i Williamem, znaleźli się już tam także Anthony i Crispin. Nie miała jednak dobrych wieści i wiedziała, że ugodzi nimi dumę jednego z wampirów.

Spojrzała na każdego nerwowo i stwierdziła, że najlepiej będzie, jeśli zacznie od czegoś innego.

— Wiedzą, co się stało? — zagadnęła, kierując to pytanie do Williama. Skinął tylko głową, żeby potwierdzić, więc ona odchrząknęła. — Tylko się nie denerwuj — poprosiła wampira, ale nie rozumiał o co jej chodzi. — Teoria Williama się sprawdza, znaleziono wczoraj ciało na Blackfriarse.

— Do jasnej cholery! — warknął Levingstone, uderzając w ścianę z taką siłą, że pozostawił w niej ślad. — Zapłacę za remont, spokojnie — uprzedził skargi Tessy. — Wiedziałem, że tak będzie. Mogłem tam zostać te kilka minut dłużej.

— Wtedy oglądaliśmy literę I wyrytą na twojej piersi — upomniał go Crispin. — Sprawdzałaś ciało? Widziałaś coś?

— Ten sam obraz za każdym razem. — wzruszyła ramionami bezradnie.

— Trzeba się zająć bronią na Skażonych, skoro osik już nie działa. W czwórkę tego nie ogarniemy. — powiedział Crispin.

— Masz rację — zgodził się z nim William. — Trzeba się spotkać z Yyvon, najlepiej jeszcze dzisiaj i u niej. A, tych idiotów ze Scotland Yard też musimy ze sobą zabrać.

— Na cholerę ci tam Jerome i Eliot? — zdziwił się Crispin.

— Jak dobrze nie czuć zapachu lawendy. Miła odmiana. — westchnął Anthony, głaszcząc Winstona.

— Uwielbiam cię, Anthony — William klasnął w dłonie. — Nie odzywasz się prawie wcale, a jak już to robisz, to kompletnie nie na temat. — wampir poprawił tylko okulary na nosie i zbył te uwagę.

— To? — ponaglił Vicoletti.

— Zajmują się tym od strony ludzkiej, muszą wiedzieć co i jak. Adeline też trzeba zabrać, oswoi się ze swoim trenerem dosadniej — Will wykonał jakiś dziwny ruch dłonią. — Skoro Anthony tam niedługo idzie, poinformuje ją o wszystkim. Wyślij tego swojego dzieciaka na posterunek, żeby się nie fatygować — polecił Crispinowi. — Zaczekamy aż się ściemni i ruszymy do Hyde Parku.

— Zrobione. — zawiadomił Crispin, kiedy skończył pisać SMS-a. To było tak rzadkie wśród tak starych wampirów, że Theresa prawie zapomniała o istnieniu telefonu.

— A teraz zajmijmy się tym — William podniósł ze stołu pięć listów od księcia Jamesa Byrne'a adresowanych do Tessy. — Czemu nic nie mówiłaś?

— Co to? — zainteresował się Crispin.

— Przeprosiny, błagania, wyznania, zaproszenia — wymieniała blondynka. — Nawet posłała do mnie swoich służących. Nic nie mówiłam, bo uznałam, że to niepotrzebne. W końcu da sobie spokój.

— Tesso — zaczął William. — Jesteś w wielkim błędzie. Nie da sobie spokoju, trzeba mu dać do zrozumienia, że stracił jakiekolwiek szanse na cokolwiek z tobą, najlepiej wykorzystując oczywiście innego mężczyznę.

— Potrzebny ci ktoś taki, jak... — zaczął Crispin, jednak przyjaciel szybko mu przerwał.

— Jonathan Rackford.

— Oszalałeś? — założyła ręce na krzyż. — Nie mogę posłużyć się Rackfordem, żeby odstraszyć księcia, skoro razem współpracują. Jeszcze pomyśli, że zbliżyłam się do niego tylko po to, żeby zajść się Jonathanem i będę mieć problemy, a nie chcę ich mieć. Tym bardziej, że Rackford w rzeczywistości jest nikim. Nie ma tytułów, historii, nic.

Skażona KrewWhere stories live. Discover now