Rozdział XXVI

11 4 12
                                    

Celine starała się nie nadepnąć już na żadne kości, kiedy powoli przesuwali się z Crispinem do wyrytych na ścianie liter. Miała łzy w oczach na samą myśl, że ktoś wymordował tyle niemowląt.

— Co, do diabła, ten napis oznacza? — zapytała cicho, cały czas się rozglądając.

— Gdybym wiedział, podzieliłbym się z tobą. Nie jestem Willem — odparł z nutą ironii. — W kącie jest jakiś ołtarzyk.

— Ohyda. — skrzywiła się. Ubrudzony był krwią, a obok kurzył się jakiś kielich. Domyśliła się, że to pozostałości po tym, co się tutaj wyprawiało. Potem przeniosła wzrok wyżej i dostrzegła wnękę.

Teraz już nie patrząc na szacunek do niemowląt, pokonała szybko odległość, którą ją dzieliła od ołtarza i położyła dłoń płasko na wnęce.

Wsunęła się do środka, ukazując korytarz.

— Dobra robota. — pochwalił ją. Teraz już zaczekała, aż ruszy przodem, ale kiedy Crispin zniknął w ciemnościach, ona nie potrafiła zrobić kroku.

Po dłuższej chwili do niej wrócił.

— Boisz się?

— Jak cholera. — przełknęła ślinę.

— Złap mnie za rękę — zasugerował. — Będziesz się czuła lepiej ze świadomością, że jestem cały czas obok.

W milczeniu wykonała polecenie i rzeczywiście czuła się lepiej. Szli powoli i dosyć długo. Przynajmniej nie musieli skręcać, aż w końcu dotarli do wielkich drzwi.

Crispin spróbował je otworzyć, a wtedy posypały się na nich drobne kamienie.

— Nie zwracaj uwagi, otwieraj. — ponagliła go. Chciała się jak najszybciej stamtąd wydostać.

Pchnął barkiem drzwi raz, drugi, trzeci, aż w końcu za czwartym razem puściły.

Nie pamiętał, kiedy ostatni raz był tak zdziwiony.

— Will?

— Co wy tutaj robicie?

Piątka wampirów wpatrywała się w siebie zdezorientowana. Celine zaczęła się nawet śmiać.

— Zabrałeś Erana?! — spiorunował go. — Co tu się dzieje, u licha?

— Myśleliśmy, że to kryjówka Victora, ale się pomyliliśmy. To tylko Rackford tutaj się ukrywa. — William skazał brodą jakiś kierunek.

— Nie wierzę, że Jonathan Rackford jest odpowiedzialny za to, co jest po drugiej stornie korytarza — Celine odchrząknęła. — Jest tam cała masa niemowlęcych kości, ołtarzyk, na którym były zabijane i kielich, w którym zostały resztki krwi.

— Jeszcze napis — przypomniał Crispin. — Non omnis moria.

Anthony wypuścił powietrze z ust z piskiem.

— Chwileczkę... — Eran pokręcił głową. — Próbujecie powiedzieć, że Rackford żywi się krwią małych bobasów?

— Niedorzeczne, prawda? Sam wygląda jak bobas — szydził William. — Chyba, że to jakiś sekret młodego wyglądu.

— Jesteśmy wampirami, na litość boską — Crispin oparł się o laskę. — To już zapewnia nam młodość.

— Co teraz zrobimy? — Celine nie potrafiła przestać mrugać. — Nie pójdziemy chyba do niego i nie powiemy: hej, Jonathan. Po co ci krew noworodków?

— Nie mamy chyba innego wyjścia. — stwierdził Anthony.

— Dobra, musimy stąd wyjść — westchnął Crispin. — Tylko chwila. Skoro wszyscy jesteśmy tutaj, Jonathan też, a Victor nie...

Skażona KrewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz