Rozdział XXIII

17 5 14
                                    

Celine ekscytowała się swoim pierwszym balem. Nigdy nie miała okazji na takim być, bo nie należała do znanych wampirów, wszak została nim zaledwie kilka lat temu.

Tessa opowiedziała jej o Annie Howard, o jej przesadnych strojach i fryzurach, wszystkich zwyczajach i całej etykiecie, a ona uważnie słuchała.

— Jeżeli chodzi o mnie — mówiła Theresa, upinając włosy Celine w wysokiego koka — z części rozrywkowej najbardziej lubię podziwiać, jak mężczyźni dobrze wyglądają w wieczorowych strojach. — uśmiechnęła się na samą myśl. Teraz bladą twarz Celine okalały bo jej bokach dwa dosyć grube pasma. Tessa postawiła za to na niskie, proste upięcie.

— Jestem pełną podziwu, że udało wam się zdobyć zaproszenie dla mnie. — przyznała wampirzyca, a później wstała i przejrzała się w lustrze. Nie poznawała się.

Przeniosła wzrok na jasnoróżową suknię Tessy, która odkrywała ramiona, a długie bufiaste tiulowe rękawy wszyste miały kwiaty róż dla ozdoby. Stwierdziła, że tak delikatne zestawienie idealnie pasuje do jej nowej koleżanki.

Nie spodziewała się za to, że sama będzie wyglądać tak dobrze w czerwonej kreacji, której dekolt ozdabiała czarna koronka rozchodząca się tiulem na dół sukni, tworząc poświatę.

— Dobrze, że mam w miarę duży biust, inaczej bym tego nie włożyła. — Tessa się zaśmiała. Sukienka Celine nie miała w ogóle ramiączek, ani rękawów.

— Co do zaproszenia — odezwała się blondynka, ubierając płaszcz. — Chyba nie ma rzeczy, których William nie załatwi.

— Mogłam się domyślić, że to on — wywróciła oczami i również ubrała odzienie wierzchnie. — Kto nas odbierze?

— Cała trójka — odparła beznamiętnym tonem. — Niestety. — dodała po chwili i wyszły razem. Theresa zamknęła mieszkanie na klucz, który schowała w maleńkiej kopertówce i udały się na dół.

— W tym się chodzić nie da — skarżyła się Celine, depcząc swoją suknię. — Masakra — później podniosła wzrok na powóz konny. — Chwila. Jedziemy tym?!

— Taki zwyczaj — wyjaśniła Thersa. — Nie przejmuj się, są niewidoczne dla śmiertelników. — uścisnęła jej ramię.

— Jak powóz z koniami może być niewidoczny... — zastanawiała się, ale kiedy ze środka wysiadł Crispin w czarnym fraku i białej koszuli, odebrało jej mowę.

Podał jej dłoń, żeby mogła wsiąść, co nawet z jego pomocą było dla niej wyzwaniem. Upchała suknię tak, żeby Tessa zmieściła się obok niej, a sama przyjrzała się siedzącemu naprzeciwko Anthony'emu. Jego frak był szary, a w przeciwieństwie do Crispina miał krawat, nie muszkę.

William również postawił na minimalizm, ubierając granatowe barwy fraku i spodni. Koszulę jak zwykle miał białą, kamizelkę szarą, a muchę czarną.

Tessa siłą zmusiła się, żeby na niego nie patrzeć.

— Mamy jakiś plan, czy jedziemy na żywca? — zainteresował się Crispin.

— Ostatnio plany szlag trafia. Będziemy improwizować. — odpowiedział William. Zastanawiał się, dlaczego nie zaszczyciło go czekoladowe spojrzenie.

— Mam pytanie — wyrwała się Celine. — Książę tam będzie, tak? — wszyscy skinęli głowami. — Uciekłam od niego, a teraz spotka mnie na balu. Czy to nie jest z lekka problematyczne? — uniosła brew.

— Nie — zaoponował Vicoletti. — Na balach obowiązują pewne zasady, których nawet James nie łamie.

— Nie może ci nic zrobić, chyba, że pójdziesz z nim z własnej woli, więc lepiej go unikaj — tłumaczył William. — Zajmij się Rackfordem, jak tylko go zobaczysz. Tej blond gęby nie da się nie zauważyć.

Skażona KrewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz